Kim jest naprawdę człowiek kreowany na wielkiego opozycjonistę, na „ojca nowego ładu” ? W jakim środowisku dorastał i w jakim się obracał ? Dlaczego grzebał w aktach SB, skoro podobno takie praktyki to przejaw zaścianka ? Przyjrzyjmy się sylwetce szefa „Wyborczej”.

Adam Michnik urodził się 17 października 1946 roku w Warszawie. Już na starcie, zaraz po urodzeniu został naznaczony swoistym piętnem. Był wszak synem Ozjasza Szechtera – komunistycznego działacza, pochodzenia żydowskiego oraz Heleny Michnik – zaangażowanej komunistki. Przodowała ona w opisywaniu jak walczyć z kościołem katolickim. W swojej książce pt. „Czerwone Życiorysy” profesor Jerzy Robert Nowak zamieścił fragment jednej z instrukcji matki obecnego szefa „Wyborczej”. Brzmiała ona następująco: “(…) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ: 1) głosił, że władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować; 2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.; 5) zwalczał postępową naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika, Galileusza itd.); 6) przez hasło ‘błogosławieni maluczcy duchem’ utrwalał ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas ludowych”.  Na temat ojca AM mówił: “Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał peerelowskiej kariery”. To ciekawe, zwłaszcza jeśli przypomni się, iż Ozjasz Szechter w czasach stalinowskich był zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Prawdy”. Starszy brat Adama również ma wielce mroczną przeszłość. Stefan Michnik – bo to o nim mowa – należał do grupy najczęściej wydającej wyroki śmierci m.in na polskich żołnierzy. Przodował w tym i bardzo garnął się do orzekania w sfingowanych procesach. Wszystkie ofiary Stefana i jego kompanów po latach zostały w pełni zrehabilitowane. Był informatorem i rezydentem Informacji Wojskowej, sądowy morderca. W 1950 r. został płatnym, dobrowolnym tajnym informatorem służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Kazimierczak”. Mówią, że rodziny się nie wybiera ale na pewno środowisko w jakim się dorasta, przebywa zwłaszcza w wieku lat kilku, kiedy ma się nieukształtowane poglądy ma wpływ na dalsze wybory i poglądy. Faktem jest, że Michnik wychowywał się w oparach komunizmu i zajadlego antyklerykalizmu.

Już w Szkole Podstawowej, od roku 1961 Adam Michnik należał do tzw. „Walterowców”. Była to powstała w 1954 roku młodzieżowa organizacja wzorowana na radzieckiej Organizacji Pionierskiej im. W.I Lenina. Członków „Walterowców” odcięto od przedwojennych tradycji harcerskich. W 1962 roku, wraz z kolegami założył Klub Poszukiwaczy Sprzeczności, gdzie rozczarowana PRLem młodzież dyskutowała nad naprawą rzeczywistości oraz pochylała się nad tekstami lewicowych myślicieli. Dwa lata później rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku historii. W 1965 został zawieszony w prawach studenta. Powodem było rozpowszechnianie listu autorstwa Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, w którym to wzywano członków PZPR do naprawy systemu politycznego w Polsce. Co ciekawe, zachowały się dokumenty z których wynika że po zawieszeniu Michnik napisał do Prokuratora Generalnego w Warszawie. Zaczyna następująco: „Chciałem zreferować moją sprawę. Nie wyda się ona zapewne Panu Prokuratorowi ważna, ale od tej sprawy zależy całe moje dalsze życie. Trzy dni temu byłem jeszcze studentem Wydziału Historycznego UW /bardzo dobrym studentem/. Byłem członkiem ZMS-u, z ramienia mojej organizacji zajmowałem się organizowaniem seminarium naukowo-politycznego, które to seminarium opierało się na współpracy z PZPR.” Dalej mamy rozległe tłumaczenia Michnika. List kończy się: „Panie Prokuratorze. Zwracam się Pana z prośbą o interwencję w mojej sprawie. Niech Pan nie dopuści do zmarnowania mi życia tą sprawą. Liczę na Pańską pomoc, gdyż wierzę w praworządność naszego kraju.” Rok później Michnika zawieszono ponownie. Tym razem za zorganizowanie spotkania z Leszkiem Kołakowskim, wyrzuconym z PZPR za krytykę władz. W roku 1968 poinformował zagranicznego dziennikarza o manifestacji przeciwko zdjęciu przez cenzurę „Dziadów” i zakazowi ich wystawiania w Teatrze Narodowym. Został za to relegowany z uczelni. Parę dni po relegowaniu z uczelni, Michnik został aresztowany a w 1969 roku skazany na 3 lata więzienia za „wybryki chuligańskie”. Po zwolnieniu z więzienia w wyniku amnestii, otrzymał wilczy bilet, uniemożliwuający dalsze studiowanie. Zakaz zniesiono na początku lat 70. Dzięki protekcji został również sekretarzem Antoniego Słonimskiego. Był jednym s sygnatariuszy „Listu 59”, w którym protestowano przeciwko zmianom w konstytucji PRL.

Po powrocie z Paryża, w którym przebywał w latach 1976 – 1977 zaangażował się w działalność Komitetu Obrony Robotników. Z czasem stał się jednym z aktywniejszych działaczy opozycyjnych, ale z wyraźną sympatią do środowisk lewicowych. Przez kilkanaście lat redagował i współpracował z niezależnymi tytułami prasowymi jak „Biuletyn Informacyjny” – redagowany przez członków i współpracowników KOR, „Zapis”, czy „Krytyka”, która była kwartalnikiem nawiązującym do tradycji niekomunistycznej lewicy. Utrzymuje, że w tym okresie został zatrzymany około stu razy a także wielokrotnie pobity. Ponownie aresztowany w okresie Sierpnia 80, zwolniony na mocy porozumień sierpniowych. Z KORem wiąże się ciekawa acz szokująca historia. Trafiłem na relację ze spotkania w jednej z prywatnych willi autorstwa Zbigniewa Flisa. Zaczyna się następująco: „Pragnę podzielić się wspomnieniami ze spotkania jakie miało miejsce w prywatnej willi pod Warszawą w listopadzie 1980 roku. W tym czasie nie chciałem się zgodzić na wpływ KOR-u w MKZ w Jastrzębiu, miałem takie samo zdanie o ich przydatności jak Jarek Sienkiewicz. Popierali wejście KOR-u do Jastrzębia, jedynak Palka i Kałduński, planowali już wtedy przejąć władzę od Jarka Sienkiewicza, później udało im się to przy pomocy magnetofonu i poskładanych, wyjętych z kontekstu zdań.” Dalej dowiadujemy się, że w willi byli już podpici Geremek i Giedroyc a także Michnik czy Kuroń. I czytamy w relacji: „Śmietanka KOR-u miała na celu nas upić i podstawić dokument o współpracy z KOR-em do podpisania. Jarek zaczął ich lekceważyć śmiechem, Kuroń zrobił się zaczepny, wypinał brzuch podchodząc do mnie, chciał mnie w ten sposób popychać, odsuwałem się z obrzydzeniem, widziałem idiotę, Giedroyć udawał zamyślonego, prostując się ciągle, nie miał nic do powiedzenia w negocjacjach.” W pewnym momencie wybuchł mały spór i Michnik miał się odezwać słowami: „My weźmiemy władzę, a wy Polacy pójdziecie z torbami”. Wtórowali mu Giedroyc: „Nasi ludzie są już przy władzy, mamy kontakty i tylko czekamy na odpowiedni czas i ujawnimy prawdziwe nazwiska” i Geremek: „Wypierdolimy Polaków i sami będziemy rządzić”. Słowa Geremka powtórzyć miał publicznie właśnie Adam Michnik. Później Geremek „wykrzykiwał, że zrobią porządek z Polakami za 1968 rok za deportacje i za to, co z „nami” zrobili. Zapytałem się, co rozumie przez „nami”. Jarek powiedział, że później porozmawiamy w drodze powrotnej do Jastrzębia w samochodzie.” Jak pisze dalej Flis dwa dni później w Ministerstwie Górnictwa ponowił pytanie co znaczy „nami”. Flis został przewieziony do Instytutu Narodowościowego a tam zgodnie z relacją Flisa: „W ogromnym pomieszczeniu czekały na nas już dokumenty dotyczące członków KOR-u, informacje na temat Giedroycia, Kuronia o szkalowaniu Polski i Polaków na łamach szmatławej gazety „Kultury”. Informacja o Geremku o jego nienawiści i wstręcie do całego narodu polskiego, komentarze w prywatnych rozmowach. Michnik i jego brat określeni zostali jako najgorszy żydowski motłoch.”

Kiedy wprowadzono Stan Wojenny, został internowany a później oskarżony o próbę obalenia ustroju co zaowocowało kolejnym aresztem. Do 1984 roku przetrzymywany bez wyroku, sam zdecydował o podjęciu głodówki w celu wymuszenia uznania go za więźnia politycznego. Zwolniony na mocy amnestii. W roku 1985 znów został aresztowany i skazany na 3 lata więzienia za próbę zorganizowania strajku w Stoczni Gdańskiej. W 1986 został zwolniony na mocy kolejnej amnestii. Jeśli chodzi o czas, który Michnik spędził w więzieniach nasuwa się wiele pytań i niejasności, których podnoszenie w III RP wywołuje jednak panikę i natychmiastową agresję u przedstawicieli salonu. Doskonale znane są nam metody komunistycznych aparatczyków i katów wobec więźniów choćby w celu wymuszenia zeznań. Tymczasem Adam Michnik nie tylko nie został zakatowany na śmierć co było powszechne ale jeszcze pisywał w celi regularnie artykuły czy książki, które później rzekomo przemycał poza więzienne mury. Ciekawe prawda ? Zwłaszcza, że Michnik miał być pod specjalnym, zwiększonym nadzorem SB. Czy to możliwe by niezauważalnie pracował ? Skąd wreszcie miał pomoce naukowe, książki czy choćby papier i ołówki. Każdy więzień był dokładnie przeszukiwany i pozbawiany wszystkiego. Klawisze potrafili znaleźć igły wbite w buta. Ze wspomnień więźniów politycznych wynika jasno, że często cele, w których przetrzymywano więźniów były całkowite puściutkie. Czym więc Adam Michnik zasłużył sobie na tak specjalne traktowanie ? Jak udawało mu się przez lata wodzić za nos kukiełki systemu ?

W 1988 roku został doradcą nieformalnego Komitetu Koordynacyjnego Lecha Wałęsy a następnie członkiem Komitetu Obywatelskiego. Aktywny w przygotowaniach, negocjacjach i obradach „Okrągłego Stołu”. Sam jest z tego dumny i otwarcie mówił: „Dla mnie relatywizmem moralnym jest kompletne zapominanie o tym, czym był dla Polski Okrągły Stół. To jest dla mnie niemoralne.(…) Jeżeli 1989 r. to był spisek, to najszlachetniejszy spisek w moim życiu. Przecież Okrągły Stół pozwolił Polsce wyjść z dyktatury – bez ofiar, szubienic, plutonów egzekucyjnych. Gdy po śmierci pójdę na Sąd Ostateczny, św. Piotr spyta mnie: – Co dobrego, synu, zrobiłeś? A ja odpowiem: – Mojego synka Antosia i Okrągły Stół.” Pominął Michnik jednak fakt, że „Okrągły Stół” sprawił że czerwonych zamieniliśmy na różowych. Nie było to niczym innym jak ułożeniem się z bandytami i za rezygnację z najbardziej brutalnych metod oddanie wpływów w polityce, biznesie czy kulturze. Umożliwił degeneratom moralnym i szumowinom bardzo luksusowe życie. Władzę objęły marionetki sterowane z tylnych siedzień.Po obradach z polecenia Lecha Wałęsy stworzył dużą, ogólnopolską gazetę, która miała być organem Komitetu Obywatelskiego przed nadchodzacymi wyborami parlamentarnymi. W czasie obrad „Okrągłego Stołu” zapadła decyzja o nazwaniu jej „Gazetą Wyborczą”. Decyzją Wałęsy, redaktorem naczelnym został właśnie Adam Michnik. Gazeta miała reprezentować cały ruch „Solidarności”. Michnikowi w redagowaniu „Wyborczej” pomagać mieli Helena Łuczywo i Ernest Skalski. Ta pierwsza jest córką Fernanda Chabera, bardzo wpływowego funkcjnoariusza komunistycznego. W pewnym momencie awansował on na zastępcę kierownika wydziału KC PZPR a następnie PZPR. Również ojciec Skalskiego był funkiem w Komunistycznej Partii Polski. Po wojnie został szefem personalnym Komendy Wojewódzkiej MO w Krakowie. Matka Skalskiego również była w KPP a następnie piastowała stanowisko sekretarza technicznego KC, po wojnie pracownica Komendy Wojewódzkiej MO w Krakowie. Ciekawe jakimi ludźmi już na wstępie otaczał się nowy szef „Wyborczej”. Z czasem, Wałęsa chciał odwołać Michnika i z tego powodu wybuchł między nimi spór. Sprawa „Wyborczej” podzieliła również środowisko „Solidarności”. Część przeszła do innych pism a Komisja Krajowa „S” odebrała „GW” prawo do posługiwania się oficjalnym symbolem związkowym. Jacek Maziarski stwierdził również, że „Wyborcza” zagospodarowała wszystkie pieniądze przeznaczone dla polskiej opozycji.

W kolejnych latach środowisko GW zaczęło coraz śmielej prezentować swoje poglądy i sympatie polityczne. Jak wynikało z ankiet przeprowadzonych wśród warszawskich dziennikarzy GW, największą sympatią cieszyły się Unia Wolności, KLD czy Unia Pracy. Dla odmiany krytykowano Porozumienie Centrum oraz Zjednoczenie Chrześcijańsko – Narodowe. W czasie kampanii prezydenckiej „Wyborcza” otwarcie popierała kandydaturę Tadeusza Mazowieckiego. Tuska. W roku 1989 pokazał, że uznaje układanie się z bandytami popierając ustalenia mówiące by prezydentem został ktoś z ramienia PZPR natomiast rząd utworzył lider opozycji solidarnościowej. Gorący orędownik „grubej kreski” i braku rozliczania przeszłości. Zajadły przeciwnik lustracji i dekomunizacji. O Instytucie Pamięci Narodowej mówił: „IPN od początku był pomyślany jako instrument walki politycznej.” Kiedy człowiek zastanowi się głębiej nad tą sprawą i spróbuje zestawić to z przeszłością bliskich Michnika to zacznie się to układać w logiczną całość. Michnik mógł tak żarliwie bronić „grubej kreski” właśnie w obawie przed tym, że te trupy z jego rodzinnej szafy mogą zniszczyć jego status bohatera i wielkiego opozycjonisty a co za tym idzie ikony i autorytetu. Doszło do tego, że ludziom, którzy mają na sumieniu wiele istnień a przede wszystkim wysługiwanie się obcym mocarstwom wystawiał laurki. Już w roku 2001 w rozmowie z Moniką Olejnik i Agnieszką Kublik mówił: „Generał Kiszczak jest człowiekiem honoru.” A także: „Gen. Kiszczak dotrzymał wszystkich zobowiązań, jakie podjął przy Okrągłym Stole. To były najważniejsze dni w jego życiu. Szef bezpieki negocjował ze swoimi więźniami. Przyjął zobowiązania i dotrzymał słowa aż do bólu. Po 1989 r. nigdy nie zawiódł zaufania”. To ostatnie powtórzył również w stosunku do generała Jaruzelskiego, choć i tak najbardziej siarczyste i znamiennie było rzucenie: „Odpieprzcie się od generała”. Cztery lata po żarliwej obronie morderców i sowieckich pachołków, Adam Michnik znów „błysnął” swoim lewicowym miłosierdziem i tolerancją. W czasie wykładu na Uniwersytecie Warszawskim zaapelował do ówczesnego prezydenta – Lecha Kaczyńskiego o ustawowe odstąpienie od ścigania i karania osób odpowiedzialnych za Stan Wojenny.

Mimo tego, że Michnik grzebał w 1990 w archiwach to zachowało się wiele dokumentów świadczących o długim języku Michnika i o tym, że chętnie odpowiadał na zadawane mu pytania:

Pojawiły się również przypuszczenia, czy czasem Michnik nie był w latach sześćdziesiątych TW o ps. „Albin”. Sprawę tę nagłaśniał i dużo czasu poświęcił Zbigniew Nowak.

Ale zatrzymajmy się jeszcze na tym „grzebaniu” Michnika w archiwach. Otóż od 12 kwietnia 199o do 27 czerwca pracował nieformalny zespół badaczy nazwany „Komisją Michnika”. Zespół ten miał zająć się aktami SB. W skład oprócz Michnika wchodzili: Bogdan Kroll, prof. Jerzy Holzer oraz prof. Andrzej Ajnenkiel. Koncentrowali się na zasobach Departamentu III a więc SB. Mieli najprawdopodobniej swobodny dostęp do akt osobowych byłych współpracowników UB i SB. Komisja była poufna, jej prace zakończyły się raportem o niekompletności akt. Wbrew wymogom nie istnieje żaden spis kto jakiej teczki zażądał, kiedy ją otrzymał, zwrócił a także co kopiował i notował. Zespół nagle powstał i nagle prace zakończył. Wygląda więc na to, że mieli do wykonania konkretne zadanie. Jakie ? Na stronie www.oswiecenie.cba.pl znajdujemy szereg wątpliwości i pytań w tej sprawie. Dlaczego np. sprawę powierzono m.in Michnikowi a nie profesjonalnym archiwistom ? Dlaczego wreszcie, o czym pisałem złamano wszelkie zasady nie notując szczegółów przeglądania akt ? „Tymczasem po komisji Michnika nie pozostał w archiwach żaden ślad. Przemknęła ona przez nie niczym korowód duchów. Nie ma jednego zapisu, kto kiedy wszedł do archiwum, co przeglądał. Nie wiadomo więc, czym się właściwie zajmowali członkowie komisji i nie ma żadnego dowodu, że zostawili badane dokumenty w takim samym stanie, w jakim je zastali. Komisja była zwykłym picem, pretekstem, historyków zaangażowano w niej tylko po to, żeby na zasadzie „Michnik też historyk” – umożliwić wstęp do archiwów naczelnemu „Gazety Wyborczej”, a ten musiał tam wejść jak najszybciej, żeby wynieść i zniszczyć „kwity” na siebie i na swoich przyjaciół. Dlatego to Michnikowi przypisuje się fakt, iż w zachowanych archiwach nie ma teczek większości działaczy opozycji. Nawet Bronisława Geremka, który na piastowanym przez siebie stanowisku po prostu musiał ją mieć, bo, chciał czy nie, był z urzędu uważany przez SB za „kontakt służbowy””. czytamy na stronie oświecenie.cba.pl

Jest Michnik znany również ze swojego judeofilstwa. Z racji pochodzenia nie jest to aż tak dziwne, ale niewątpliwie jego fascynacja Tomaszem Grossem i jego historycznymi bredniami i kalumniami na temat Polaków każą zastanowić się jak taka osoba mogła przez lata być na świeczniku. Właśnie o Grossie Michnik pisał w przedmowie do rosyjskiego przekazu jego książki: „Jego odwaga stawia go w jednym szeregu z Karlem Jaspersem, Thomasem Mannem, Günterem Grassem i Hannah Arendt. Wpisuje się on w długi szereg znakomitych polskich intelektualistów, sięgający od Mickiewicza i Słowackiego do Gombrowicza i Miłosza, którzy odsłaniają zakłamanie i powierzchowność panujące w obszernych częściach polskiej kultury narodowej.” Trzeba mieć tupet, albo nie mieć piątej klepki, żeby oszczercę, polonofoba i zwykłego grafomana stawiać w jednym rzędzie z wielkimi polskimi wieszczami narodowymi, dla których Ojczyzna była wszystkim. I dalej Michnik bajdurzył na tematy związane z Żydami: „Kiedy wielokrotnie zastanawiałem się, skąd takie dramatyczne napięcie w relacjach polsko-żydowskich, to spostrzegam, że z taką pasją publicyści żydowscy nie mówią dziś o żadnym innym narodzie, tylko o Polakach. Ani o Niemcach. ani o Rosjanach. ani o Ukraińcach. Dlaczego? Skąd się to bierze? Sądzę, że to mechanizm odrzuconej miłości. Jeżeli prześledzimy świadectwa Żydów mieszkających w Polsce – listy, wspomnienia, dokumenty – to widać w nich miłość do polskiego etosu, do polskiej kultury, do polskiego systemu wartości. I ta miłość została odrzucona. Jeżeli wolno mi, zaryzykuję tezę: napięcie, dramat, cierpienie po żydowskiej stronie to jest właśnie rezultat mechanizmu odrzuconej miłości. Nikt nie nienawidzi mężczyzny tak, jak porzucona żona czy odtrącona kochanka. Wydaje mi się, że dlatego właśnie po polskiej stronie jest to temat tabu.” No tak, Ci biedni Żydzi kochają tych złych Polaków, którzy ich mordowali i denuncjowali bo to tak dobry i miłosierny naród. Kolejny dowód na postępującą chorobę Michnika. Parę lat temu nawet obecny Minister – Radosław Sikorski, w swoich zagranicznych artykułach pisał: „Michnik w sposób haniebny wspierał komunistów, bo cała jego rodzina to komunistyczni aparatczycy.” Dziś radykalnie zmienił zdanie.

Michnik również współcześnie lubował się w donoszeniu. Wielokrotnie pisał donosy na Polskę do instytucji zagranicznych. „W kwietniu 1990 r. na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie mówił, że w Polsce grozi antykomunistyczna dyktatura; antykomunizm z bolszewicką twarzą, któremu towarzyszyć będzie szowinizm, klerykalizm, populizm i ksenofobia, nie mówiąc o groźbie antysemityzmu”. – czytam na jednej ze stron internetowych.

Zbigniew Herbert o Michniku mówił: „Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca. Oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował 'socjalizm z ludzką twarzą’ . To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd, ja uciekam przez okno z krzykiem.” Między innymi za te słowa Michnik znienawidził wybitnego poetę i do końca Jego dni dręczył Go, nienawidził i zarzucał chorobę psychiczną. W podobnym tonie na temat szefa „Wyborczej” wypowiadał się profesor Jerzy Robert Nowak: „Michnik to cyniczny, instrumentalny krętacz. Prawdziwy „homo sovieticus”, który nigdy faktycznie nie wyzwolił się spod ducha skrajnej komunistycznej nietolerancji wobec wszystkich inaczej myślących.” Miał Michnik rzecz jasna i zagorzałych obrońców. Przodował wśród nich inny czerwony pachołek – Jerzy Urban. Wiele razy wypowiadał się na temat Michnika, ale najwięcej mówi chyba takie zdanie: „W latach osiemdziesiątych spotkałem Adama Michnika na takim, pamiętam, politycznym wiecu w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich i wówczas on nazwał mnie tam publicznie swoim przyjacielem.”

Z roku na rok Michnik a także znaczenie jego głosu słabło. Stopniowo się wycofywał, wycofywał aż w końcu przez większość jest postrzegany jako schorowany, zapiekły, nienawistny dinozaur, który lubuje się w dręczeniu przeciwników ciąganiem ich po sądach i wytaczaniem procesów. Dziś rzadko pisuje nawet do swojego dziecka „Gazety”. Ogranicza, się do okazjonalnych, przydługich, kupy się nie trzymających tekstów, które jednak mało kogo poza rzeszą bezrefleksyjnie zapatrzonych fanów już obchodzą. Michnik to obecnie zramolały, sfrustrowany paranoik próbujący odbudować swoją wielkość i przekonać do niej społeczeństwo. Jednak „To se ne vrati”. Został wyrzucony na śmietnik przez tych samych, których tak zajadle bronił, którym wchodził w tyłek i którzy wynieśli go na salony. Czy to koniec Michnika ? On sam zapewne powiedziałby, że nie. Że jeszcze pokaże. Prawda jest jednak taka, że poza chamskimi, często wulgarnymi tekstami na nic więcej go nie stać. Jest uosobieniem, kłamstwa, sprzedajności, niejasnych powiązań i chamstwa. Wzbudza niechęć czy wręcz nienawiść. Obecnym władzom to jednak nie przeszkadza. 10 listopada 2010 po wcześniejszych zapowiedziach prezydenta Komorowskiego uhonorowano Michnika Orderem Orła Białego. W proteście przeciwko takim działaniom Andrzej Gwiazda i Bogusław Niezieński zrezygnowali z zasiadania w kapitule Orła Białego.

Tak oto wyłania się obraz, który wielu obecnym „autorytetom” III RP jest solą w oku. Nic więc dziwnego, że aby dotrzeć do dowodów na niekoniecznie „kryształowy” życiorys Michnika należy się trochę nagimnastykować. Mało kto trafi na wszystkie informacje, szczególnie dziś w dobie kryzysu kiedy to nie szperanie w internecie czy bibliotekach spędza sen z oczu obywateli a pogoń za chlebem i godnym życiem.

w oparciu o:
oswiecenie.cba.pl
raportnowaka.pl
wikipedia.pl
lubczasopismo.salon24.pl
lustracja.net
„Czerwone Dynastie” – Jerzy Robert Nowak
„Monopol Pluralizm Koncentracja. Środki komunikowania masowego w Polsce w latach 1989 – 2006” – Tomasz Mielczarek
„Czerwona zaraza. Z archiwów bezpieki – nieznane karty PRL” pod. redakcją F. Musiała i J. Szarka