W dzisiejszych czasach, gdy każda idea musi być sklasyfikowana i poddana obróbce socjologicznej, a koncept polityczny powinien zawierać w sobie cząstkę „-izm“, warto zwracać szczególną uwagę na fakt, iż nie ma jednoznacznej definicji nacjonalizmu.

Wedle obiegowej opinii: nacjonalizm jest tożsamy z szowinizmem, ksenofobią, rasizmem i promocją supremacji białej rasy. Twierdzenie owe jest jednak błędne, opierające się na jeno tylko stereotypowym obrazie narodowców, wyniesionym jeszcze z okresu PRLu. Władzom komunistycznym wygodniej było tworzyć czarny PR dla ruchów oddolnych, narodowych, gdyż mogli tym śmielej przedstawiać lewicę, jako lek na chorą prawicę. Skoro bowiem Hitler był, jak chcieli wmówić społeczeństwu, nacjonalistą, to z góry można było założyć, że cała idea narodowa jest przesiąknięta „heilowaniem“, swastykami i nietolerancją. Pozwalało im to zachować wrażenie czystych rączek, a ich działania – nawet te sprzeczne z duchem narodu polskiego – stawały się zrozumiałe i w pełni potrzebne. Gdyby sprawa była tak prosta, to równie silną reakcję należałoby kierować do wszelkich ugrupowań na świecie: czyż Hitler nie wprowadził pierwszy raz na terenie Polski – wtedy okupowanej – aborcji? Czyż Hitler nie był socjalistą, mało tego – odwołującym się do dzieł Marksa w książce „Mein Kampf“? Czyż kwestia niesprawiedliwości wobec robotników nie była podnoszona także w 1935 roku, gdy Trzecia Rzesza rozdawała na dzień Święta Pracy plakietki z napisem „Tag der Arbeit“? Takie porównania są puste, mają w sobie widoczne oznaki upraszczania świata, kategoryzacji go podług wąskiego myślenia politologicznego, albo – co gorsza – bazującego na pokutujących w narodzie fałszywych informacjach, podsycanych na dodatek przez „jedyne słuszne media“. Te plugawe kłamstwa nie dają sobie rady z choćby tylko szybkim przeglądem idei narodowej, a badacze zjawiska nacjonalizmu polskiego – tak przedwojennego, jak i obecnego – rozwiewają wszelkie zastrzeżenia i argumenty. Sam Roman Dmowski, wielki ojciec myśli narodowej w Polsce, wyraźnie przestrzegał przed nazywaniem idei narodowej „nacjonalizmem“, bo to, według niego: stawiałoby nacjonalizm „na równi z innymi -izmami, np. ateizmem, feminizmem, komunizmem, socjalizmem.“ Takie uproszczenie konceptu narodowego było – i jest – błędne z kilku podstawowych powodów, ale najbardziej znaczącym jest chyba ten, że w myśli narodowej człowiek, jako jednostka stworzona do życia w społeczności, tworzy w najbardziej naturalny sposób naród. Czym w idei narodowej jest naród? Najlepiej odpowiedzieć sobie na owe pytanie, poprzez odrzucenie tego, czym na pewno nie jest. Naród nie jest tylko grupą jednostek, które z powodu potrzeby rozwijania własnego majątku, poszerzania swoich ziem i z konieczności obrony, łączą się w większe skupiska ludzi. Nie jest też narodem ustrój, jaki panuje na danym terytorium. Ostatecznie – narodem nie jest też każdy, kto tylko sobie zapragnie żyć w takiej społeczności. Naród charakteryzuje się tym, iż pracuje. Jednak nie tak, jak myśleć by chcieli socjaliści – i ja jestem jak najdalej od socjalizmu. Chodzi tu o tą szczególną formę pracy, którą wkłada się w budowę i rozwój cywilizacji. Ks. Tarasiewicz uważał, że naród „(…)jest to skupisko różnych plemion i grup etnicznych, złączonych wspólną historią, tożsamością, religią i systemem prawo społecznym.“ Takie postawienie sprawy nie rozwiązuje wszystkich problemów. Trzeba do tejże definicji dodać, że czym innym jest pojęcie „nacjonalizm“, a czym innym to, co jest narodowe. Można wszak być patriotą, kochać barwy narodowe, śpiewać dumnie hymn, a zarazem nie być narodowcem. Ale czy sam nacjonalizm ma jednolitą budowę ideową? Nie. Nacjonalizm ma to do siebie, iż przejawia mnogość idei, ich przeplatania się. Jeden nacjonalizm od drugiego różnić się może praktycznie wszystkim, włączając w to definicję narodu. W jednych ugrupowaniach narodowych widać silny wpływ trybalizmu, stawiającego na etnocentryzm i supremację białej rasy. Właśnie te ugrupowania nazywamy „szowinistycznymi“, zaś Adam Doboszyński w „Teorii Narodu“ nazywa je „małonarodowymi“, tudzież „negatywnymi“. Cechami znamiennymi tak podchodzących do sprawy narodu ugrupowań, są np. egoizm narodowy, podział dychotomiczny świata na „swoich i obcych“ (P. Tarasiewicz, Spór o naród), antagonizm wobec innych kultur, etnolatria (niemalże ubóstwienie wszystkiego, co „nasze“, przy jednoczesnej pogardzie wszystkiego, co obce). Jednostki w takich ugrupowaniach muszą podporządkować się kolektywowi, interes grupy staje się podstawą kryterium moralności. Właśnie ten rodzaj nacjonalizmu przejawiało NSDAP z Hitlerem na czele, dodając do tego socjalistyczne założenia, ewolucyjne wytłumaczenie walki o supremację białej rasy czy też antyklerykalizm – w takim systemie może obowiązywać tylko religia narodowa, o czym pisałem dla portalu prawy.pl w marcu tego roku (http://prawy.pl/historia/5402-protestanckie-korzenie-nazizmu). Na kanwie innych założeń powstał w idei narodowej ruch, który zakładał przyłączenie do idei narodowej wątków rodowych. Powstał on w oparciu o tezy, które wywodziły się jeszcze z czasów, gdy „naturalną przepustką i legitymacją do władzy było starszeństwo“ (Tarasiewicz). Władza osoby starszej w rodzie, mądrzejszej i lepiej zarządzającej majątkiem, była absolutna, zaś następcą takiego władcy mógł być tylko ktoś, kto był z nim spokrewniony, najlepiej syn pierworodny. System ten nie jest archaiczny, choć w dzisiejszych czasach monarchie kojarzą się albo z koroną brytyjską, albo z despotyzmem i tyranią. Życie we wspólnocie, która naród podporządkowuje interesom władcy, zakłada posłuszeństwo wobec „pomazańca bożego“, „boskiego władcy“, więc bardzo często łączony jest owy narodowo – rojalistyczny kierunek z religią, która – odmiennie, niż przy ustroju narodowo etnicznym – nie musi być religią narodową, tj. rodzimowierstwem, zarazem uznając zasady owej religii – np. katolicyzmu, za podstawę budowy państwa, prawa i ustroju społecznego. Religia determinuje zakres władzy króla/władcy, ale nie jest mu podporządkowana. Widzimy więc różnicę, pomiędzy nacjonalizmem szowinistycznym, w którym religia musiała być posłuszna przywódcy (III Rzesza – Fuhrer), a nacjonalizmem monarchistycznym, legitymującym władzę króla religią. Nie byłaby to analiza pełna, gdybym opuścił bardzo ważny punkt – w tak rozumianym nacjonalizmie także może pojawić się szowinizm. Samo to słowo pochodzi bowiem od Nicolasa Chauvina, żołnierza armii napoleońskiej, który zasłynął bezwzględnym, niemal fanatycznym, posłuszeństwem wobec swojego dowódcy. Takie ślepe podążanie za liderem przejawia się nie tylko w nacjonalizmie, więc nie można uznać tego paradygmatu za dominujący jeno w idei narodowej. Z jeszcze innych założeń narodził się system ideologii narodowo ludowych, w których to lud – rozumiany, jako złączenie grup regionalnych/plemion – sam wybiera przywódcę. Staje się on charyzmatycznym liderem narodu, za którym pójdzie on chętnie i którego słuchać będzie do czasu, gdy nie zacznie on promować władzy despotycznej. W takim przypadku możliwa jest zmiana przywódcy – dzieje się to zawsze w bólach, przy licznych walkach ulicznych czy politycznych i jest bardzo niebezpieczne dla suwerenności danego kraju. Specyfika tego ustroju społeczno – politycznego opiera się na formalizmie, który dąży do podporządkowania wszystkich członków grupy do zasad kulturowych. Istnieje kulturowy ideał, bardzo często łączony z podstawami duchowości danej grupy, do którego dążyć każdy ma obowiązek. Nie toleruje zróżnicowania kulturowego, nie pojmuje też i nie szanuje innych grup etnicznych i kręgów cywilizacyjnych. Jest bardzo powierzchowna, silnie odrzucająca racjonalizm, charakteryzuje ją zabobonność i anonimowe mądrości życiowe. Taki system jest skazany na porażkę, gdyż uwidacznia się u niego inercja współdziałania. Co ciekawe – owa inercja oznacza także fakt, i
ż na naród taki można nałożyć każdy system polityczny: od demokracji, poprzez dyktaturę, a skończywszy na absolutnym ubóstwieniu władcy. Wyjątkiem jest anarchizm, który – jak wiemy – rujnuje jakiekolwiek potrzeby kulturowego tabu, sacrum czy profanum. Ostatnią grupą, jaką chciałbym przytoczyć, jest grupa narodowo katolicka, bo to właśnie ona jest w Polsce dominująca. Nim jednak tego dokonam, muszę jasno zaznaczyć różnicę, pomiędzy ideą narodowo katolicką, a narodowym katolicyzmem, bo są one często błędnie uważane za synonimy. System, który opiera się na wartościach narodowo katolickich zakłada, że władza świecka nie stoi ponad władzą bożą. Państwo buduje prawo na kanwie Katolickiej Nauki Społecznej, nie ma nacisków na duchownych, religia jest głównym spoiwem narodu, tuż obok historii, języka, kultury i tożsamości. Inaczej jest w systemie narodowego katolicyzmu – jak nazwa wskazuje: katolicyzm staje się uprzedmiotowioną religią narodową, traci swój uniwersalistyczny charakter i ponadnarodowe posłannictwo. Ten system jest niezgodny z Katolicką Nauką Społeczną, dokonuje nacisków na kler, a niewygodnych dla państwa katolików ucisza. Skoro już zaznaczyłem tę różnicę, spróbuję teraz opisać owy system narodowo katolicki.Charakteryzuje go bowiem coś, czego nie ma ani system narodowo trybalistyczny, ani system ludowy, ani system rodowy – zakłada bowiem uniwersalność zasad, które głosi. Występuje silne oddanie się rozwojowi dziedzictwa przodków, chęć obrony Cywilizacji Łacińskiej (wg. F. Konecznego), a także – co nie występuje w innych formach nacjonalizmu – pewna forma tolerancji dla inności. Nie ma w nim ksenofobii, szowinizmu ani nietolerancji, przy jednoczesnej potrzebie sprzeciwiania się multikulturalnej rewolucji, jaka się obecnie na świecie odbywa. Tak uformowane społeczeństwo ma miejsce dla ateistów, żydów czy buddystów, przy jednoczesnym i jednoznacznym zaznaczeniu, że to religia katolicka jest dominująca na danym terytorium, co obliguje chętnych do życia tutaj innowierców do podporządkowania się założeniom kulturowym naszego państwa. Władzę uznaje za przywilej i służbę narodowi, zaś sam fakt istnienia narodów konkluduje, jako dane od Boga najwyższe w rozwoju struktury społeczne. Istnieje tutaj przekonanie, że skoro Jezus posłał Apostołów, aby „nauczali narody świata“, to najwidoczniej Bóg chciał, aby narody istniały – tak samo tłumaczy się poróżnienie języków przy budowie wieży Babel. Naturalnie nie są to wszystkie rodzaje nacjonalizmów – istnieją różne pomniejsze i większe formy, łączące kilka kategorii. W systemie narodowo monarchistycznym może istnieć fragment poglądów narodowo ludowych, zaś w systemie narodowo etnicznym uwidacznia się często idea wodza, posiadającego władzę absolutną. Istnieją też nacjonalizmy bliżej konceptów lewicowych, jak i te bardziej liberalne. Kłamstwem jest bowiem uważanie, że nacjonalizm to zawsze prawica. Głównym więc podziałem, którym warto operować, jest ten, który przedstawił Adam Doboszyński: nacjonalizm małonarodowy (szowinistyczny), oraz nacjonalizm wielkonarodowy (pozytywny).

Mnogość nacjonalizmów każe wykluczać jakiekolwiek próby generalizowania narodowców. Nie ma jednej idei nacjonalistycznej: jedne ugrupowania mogą mieć sprzeczne interesy, od innych – i to w obrębie tego samego społeczeństwa. Nie pozwólmy sobie więc wmówić, że to, co jest naszym polskim nacjonalizmem, stawiającym na idee narodowo katolickie, jest faszyzmem czy nazizmem. Nic bardziej mylnego.. lub zakłamanego.