Miesiąc maj, który obecnie mamy w naszych kalendarzach jest jak wiadomo miesiącem matur. Najpierw przedmioty obowiązkowe jak matematyka, polski i angielski, później przedmioty dodatkowe.

Sam doskonale wiem jak potwornie stresujące jest to doświadczenie w życiu młodego człowieka. Nerwy nie wynikają w większości z braku umiejętności a ze świadomości że od wyniku egzaminów zależy cała przyszłość. Matura sama w sobie nie jest wcale trudna. Niektóre zagadnienia i pytania uwłaczają wręcz godności osiemnastoletniego człowieka. Problemem jest za to m.in sprawdzanie elementów, często nieprzydatnych a także fatalna formuła matury choćby z języka polskiego.

Zdanie matury a więc osiągnięcie tych magicznych 30 procent dla każdego średnio rozgarniętego człowieka nie powinno być problemem. Jednak uzyskanie bardzo wysokiego rezultatu, decydującego często o dostaniu się na wymarzoną uczelnię tak proste już nie jest. Wszystko ze względu właśnie na zawarcie w programie rzeczy niepotrzebnych oraz ze względu na idiotyczny kształt samych egzaminów. Przykład ? Pisemna matura z języka polskiego. W legendy już obrósł sposób sprawdzania i oceniania ich przez komisję a więc słynny „klucz”. Klucz w który maturzysta musi się „wgryźć”. Młody człowiek nie może napisać czegoś od siebie, nie może wykazać się kreatywnością i talentem. Musi główkować, co w kluczu zawarła komisja i postarać się to w swojej pracy zawrzeć. Inaczej nie zda matury i nie dostanie się na upragnioną uczelnię. Czym jest to jak nie wychowywaniem stada bezwolnych baranów sterowanych z zewnątrz i zabijaniem oryginalności i wyjątkowości ?

Jeżeli coś się robi, tylko dlatego żeby zrobić, bez dbania o jakość to naprawdę nie ma to sensu. Dlatego jestem gorącym zwolennikiem likwidacji egzaminów maturalnych. W zamian proponuję wrócić do egzaminów przeprowadzanych przez uczelnie swoim kandydatom. W ten sposób każdy będzie musiał wykazać się wiedzą potrzebną na danym kierunku, w danej dziedzinie z którą wiąże swoją przyszłość. I w ten sposób dziennikarz albo prawnik nie pogrzebie swych szans na dobrą uczelnię przez funkcje, albo logarytmy a lekarz albo chemik nie zmarnuje swojej życiowej szansy przez to, że to co napisał nie zmieściło się w kluczu przygotowanym przez jakiegoś sfrustrowanego, oderwanego od rzeczywistości „wizjonera”.

Ktoś powie: ale taka sytuacja sprawi, że wielu młodych ludzi skończy liceum i na tym poprzestanie. Zakończy swoją edukację. Ja odpowiem na to następująco: dziś matura nie jest obowiązkowa. Jeśli ktoś się uprze może nie podchodzić do tego egzaminu (zawodówki). Często też po zdaniu matury absolwent decyduje, że na studia nie pójdzie. Edukacja powinna być obowiązkowa do 18 roku życia. Później niech sobie każdy sam wybierze dalszą drogę. Często bez studiów i matury wyrośnie wspaniały, inteligentny człowiek a zdarza się że po studiach wychodzi sfrustrowana, ogłupiona kanalia. Wszystko zależy od jednostki. Matura nie jest gwarantem inteligencji czy wykwalifikowania w danej dziedzinie. Inteligencji i doświadczenia nie wyciągnie się z programów nauczania, zwłaszcza tak durnych jak teraz. Egzaminy na studia pozwolą przyjąć tam tych, którzy naprawdę się nadają i znają na danych dziedzinach. Sprawi również, że kandydat na uczelnię znając konkretne wymagania przyłoży się, będzie miał więcjej czasu na naukę tych zagadnień i wymagań a co za tym idzie będzie w tej dziedzinie jeszcze lepszy. Takie rozwiązanie poprawiłoby kwalifikacje społeczeństwa w konkretnych dziedzinach. Rozwiązanie takie byłoby więc korzystne dla wszystkich. Dla uczelni, które wiedziałyby że przyjmują tych, którzy prezentują odpowiedni poziom, dla kandydatów którzy musieliby się przygotować z tego co ich interesuje i dla nas. Dla wszyskich, którzy będą korzystali w przyszłości z wiedzy przyszłych absolwentów uczelni. Mielibyśmy świadomość, że będziemy mieli do czynienia z kompetentnymi, wykwalifikowanymi osobami.