foto: pixabay.com
foto: pixabay.com

Ostatnio na naszym portalu pojawiło się dużo informacji związanych z islamizacją. Kiedyś w tygodniku Nasza Polska pisałem, że w naszym kraju islamizacja nie grozi nikomu. I nadal uważam, że nadmierne interesowanie się tym zabija sumienie ludzi, którzy zamiast działać na rzecz poprawy sytuacji w Polsce, zajmują się tematem odległym.

Pierwsza rzecz – przed islamizacją broni nas bieda. Śmiesznie niska zapomoga socjalna w porównaniu z zachodem sprawia, że imigrantom arabskim nie opłaca się osiedlać w Polsce. Jeśli chodzi zaś o Polaków, którzy na islam przechodzą, znają oni realia Polskie. Wiedzą, że w naszym kraju mamy silną instytucję Kościoła, a z tym wiąże się z kolei pobożność narodu. To kolejna rzecz, która chroni nas przed ewentualną agresją muzułmańską – modlitwa.

Jest to aspekt stricte duchowy. Brat Marek z Taizé w wywiadzie z 2010 roku, który ukazał się w Paedagogia Christiana zwraca uwagę na fakt, że dla muzułmanów ważna jest postawa religijności. Zapytany o zjawisko islamizacji odpowiada, że są to rzeczy nowe i nie umie przewidzieć stricte efektów. Jednak zwraca uwagę na postawę muzułmanów w Bangladeszu.

W Bangladeszu muzułmanie nas bronią – broni nas oczywiście nasza modlitwa, bo muzułmanie cenią ludzi, którzy się modlą. Oni mają stereotyp Chrześcijanina, że jest to wierzący, który nie modli się. Stereotyp ten powstał, ponieważ muzułmanie nie widzą modlących się Chrześcijan. Nas natomiast widzą modlących się, bo wszystko jest tam ażurowe, kaplica jest z bambusa, a bracia spotykają się trzy razy dziennie na modlitwie. To muzułmanom wystarcza. Bardzo nas tam szanują i nigdy się jeszcze nic dla nas groźnego nie zdarzyło. Gdy wybuchają jakieś zamieszki, to taki stary muzułmanin z sąsiedniej wioski przyjeżdża do braci i zamieszkuje z nimi, bo uważa, że bracia to są ludzie Boży. Wiara nas łączy, a nie dzieli. Mówią o tym ostatni papieże, że autentyczna wiara łączy ludzi a nie dzieli. Podziały są tam, gdzie są jakieś interesy. […] Gdy umierała jedna stara, uboga muzułmanka, to, co miała, podarowała jednemu z naszych braci.

Bardzo dobry kontakt mamy również z niepełnosprawnymi, którymi w Bangladeszu nikt wcześniej nie zajmował się. W roku jubileuszowym biskup miejscowy poprosił braci, żeby zorganizowali coś dla niepełnosprawnych. To nie było łatwe, bo wymagało nawiązania licznych kontaktów. Bracia rozpoznali sytuację niepełnosprawnych i zaczęli organizować dla nich pielgrzymki do miejscowego sanktuarium w górach. […] Bracia obecnie systematycznie tam pielgrzymują, a muzułmanie im pomagają, goszczą ich u siebie wraz z niepełnosprawnymi, gotują dla nich ryż. Wiele rzeczy można robić wspólnie. – powiedział brat Marek z Taizé.

Tego właśnie na zachodzie brakuje, a w Polsce jest dużo. Paradoksalnie, jest to sól w oczach wszelkiej maści lewactwa – widoczna i żywa wiara katolicka.

Kolejna rzecz, która nas broni, to historia. Polska od dawna była państwem wielokulturowym w aspekcie pozytywnym. Jest to ewenement na skalę światową. Przedtem gdy całe narody prowadziły masakry i rzezie, prześladowani mogli znaleźć w naszych granicach bezpieczeństwo. W drugiej połowie XX wieku Europa chciała nadrobić swoją tolerancję, tworząc model państwa multi-kulti, czego patologiczne efekty widzimy dzisiaj. Polska nadal pozostaje państwem ze względnie zdrowym narodem. A na to ma wpływ czynnik kolejny, wynikający z historii – mentalność.

Wszyscy znamy wielu „wierzących niepraktykujących”. Mimo braku przynależności do instytucji religijnej, określają siebie jako katolików i mają niechęć do innych religii. A ilu mamy prawdziwych katolików? Również wielu. W przypadku, gdyby jakieś grupy ekstremistów islamskich chciały wprowadzać prawo szariatu w Polsce, zostaliby najpewniej po prostu zlinczowani, zanim policja dotarłaby na miejsce. Sytuacja, która miała miejsce w Londynie, gdzie to w pewnych dzielnicach muzułmanie wydzielali strefy panowania prawa szariatu jest w Polsce po prostu niemożliwa. W naszym narodzie na hasło „zajęcie terenu” reaguje się wyciągnięciem przysłowiowej szabli i szarża, potem dopiero zadaje się pytania.

Nie mówię, że nie należy obserwować zjawiska islamizacji. Jestem rzymskim katolikiem, zachęcam do tego wszystkich. Nie można pozwolić jakiejkolwiek innej religii narzucać naszemu narodowi swoich zasad. I widzę, że na zachodzie islamizacja przekracza kolejne granice. Jednak u nas islamizacji brak i przez dłuższy czas się to nie zmieni. To, że gdzieś stanie meczet, nie oznacza, że zaraz zaczną dziać się u nas koszmarne sceny. Mimo wszystko poprzez globalizację transport jest łatwiejszy, więc liczba muzułmanów wzrośnie. Popadanie w panikę jednak może nam tylko przeszkodzić. Przypominam, że w naszym kraju morduje się nienarodzone dzieci – w poprzednim roku ponad 600 dzieci zostało zabitych tylko z powodów eugenicznych. Oprócz tego władza odbiera emerytury, odbiera dzieci, wyprzedaje majątek narodowy i odbiera nam wolność. Może jednak warto bardziej zwrócić uwagę na te rzeczy, niż islamizację, która w naszym kraju przy takim ograniczaniu wolności i tak nie ma szans przejść? Może lepiej zająć się walką z mordowaniem nienarodzonych właśnie po to, by w przyszłości muzułmanów nie było w Polsce więcej niż Polaków? Z tymi pytaniami pozostawiam wszystkich zagorzałych tropicieli islamizacji w Polsce.

na podstawie: ndie.pl/Paedagogia Christiana, 2/26 (2010), „Dialog młodych w doświadczeniu wspólnoty ekumenicznej z Taizé – wywiad z Bratem Markiem z Taizé – rozmawiali Jerzy Bagrowicz, Jarosław Horowski”