W ostatnim tygodniu, w ramach nadrabiania zaległości prasowych miałem okazję przeglądać numer regionalnego tygodnika, wychodzącego w mojej rodzinnej miejscowości, „Wiadomości Wrzesińskie”. Uderzył mnie tam tekst traktujący o sprzedaży dziewiętnastowiecznego pałacu w Bardzie. Niby nic dziwnego, ot, znany w ostatnich latach proceder „prywatyzacyjny”, ale jednak opis samego zjawiska i, powiedzmy to, pewien bijący z tekstu stosunek mentalno-świadomościowy do sprawy losów tego typu nieruchomości napawa smutkiem. Ale w czym rzecz.

Otóż pałac wraz z całym majątkiem oczywiście został ukradziony przez komunistów na mocy wyjątkowo haniebnej i z gruntu złodziejskiej ustawy PKWN o tzw. reformie rolnej (z jakąkolwiek reformą ten akt złodziejstwa nie miał naturalnie nic wspólnego, a jedyne, co zdaje się „reformował” to społeczeństwo, z którego ostatecznie wyeliminowywał najwartościowsze warstwy społeczne, wynosząc na piedestał jego elementy najgorsze). I dalsze jego losy są dość typowe dla wszystkich ukradzionych w ten sposób nieruchomości. Dziś w zaniedbanym, zdewastowanym parku stoi ruina pałacu, stanowiąca smutny obraz moralnej kondycji III RP. Zdegenerowanego systemu uformowanego na założycielskim akcie złodziejskim (tym z czasów PKWN, ale też tym z czasów „okrągłostołowych”), który to system usankcjonował kradzież, a złodziei wyniósł do roli bohaterów lub szanowanych biznesmenów. Systemu świetnie konserwowanego od ponad 20 lat, a w czasie rządów na wskroś socjalistycznej PO podniesionego do rangi niemalże „koronnego klejnotu”, wypranych z przyzwoitości technokratów.  Opisywany zdewastowany pałac, jak wszystkie inne, nie został oczywiście zwrócony właścicielom. Nikt ich nie przeprosił, nie oddał im własności, nie zwrócił nie tylko domu, ale i majątku, który każdorazowo był nieodzownym elementem całości. Nie, nadal jest on „własnością” obsadzanej z tzw. „klucza” (partyjnego, rodzinnego?) Agencji Rolnej Skarbu Państwa. Instytucji w rzeczywistości wyjątkowo obłudnej, w której rodziny członków jednej z partii uczą się  życia oraz układów w III RP. Niejako przy okazji niszcząc wyszabrowane wcześniej mienie (dwory, pałace, folwarki), kręcąc lody na dzierżawach pochodzących z kradzieży gruntów (dzierżawy wielkich areałów państwowych dla osób prywatnych nader często powiązanych z regionalnymi układami politycznymi, nie zaś dla rolników poszukujących ziemi), nękanie i przeszkadzanie prawowitym właścicielom w odzyskiwaniu ich majątku (ze świetnym zastosowaniem ustaw PKWN-u) . Ta bezużyteczna instytucja w zasadzie jest formacją na wskroś antywłasnościową, symbolem państwa nieuczciwego i wyraźnym sygnałem, że bliżej nam do bantustanu niż państwa dla wolnych obywateli. Jaki jest efekt tych działań? Polska nadal nie odcięła się od bezprawnych i złodziejskich ustaw komunistycznych wymierzonych w święte prawo własności. Większość substancji zabytkowej związanej z ziemiaństwem została bezpowrotnie utracona (i to nie tylko w okresie władzy komunistów, ale i w wyniku działań omawianej wyżej agencji). Cięgle odbywa się kupczenie ukradzionym mieniem i gruntami, a przypadki kuriozalnych pozwoleń np. na wyrżnięcie hektarów sadów na dzierżawionych gruntach, które w zasadzie od lat konstytuowały specyfikę pewnego sadowniczego regionu, tylko dopełniają obrazu anarchii, której bożkiem zdaje się być prostacki zysk oraz korzyść majątkowa (ciekawe, kiedy staniemy się jednym wielkim polem kukurydzy?). Obrazu nędzy i rozpaczy państwa, które u zarania swego powstania usankcjonowało kradzież oraz podeptało święte prawo własności. Ziemian zniszczyli komuniści, resztki ich majątku ruguje z krajobrazu rządowa agencja z poparciem partii miłości i ciągle odwołującego się do wartości oraz „ziemi” koalicjanta

Wracając jednak do Barda. Przedstawiciel Agencji tłumaczy w omawianym tekście, iż pałac zostaje sprzedany, bo dawni właściciele (absurd i arogancja; czy kiedy złodziej ukradnie mi samochód to tracę prawo własności do niego? Nie, nadal jestem właścicielem, żadnym tam dawnym) nie skorzystali z prawa pierwokupu i nie wystąpili na drogę sądową, aby ten uznał, że pałac nie podlegał pod reformę rolną PKWN-u. I tu jest clou tego, o czym pisałem wyżej oraz tego, co mnie bardzo smuci. Człowiek ów pokazuje się jako typowy biurokratyczny beton, pozbawiony tradycyjnego poczucia sprawiedliwości, uczciwości i moralności. Nie ma dla niego problemu, że podpiera się wyjątkowo ordynarnym ustawodawstwem komunistycznym (z myślenia zwalnia go to, że rzesza wykształconych w komunizmie pozytywistów prawnych, uznała, że można się nadal tym haniebnym prawem posługiwać – oczywiście, kiedy tylko jest to wygodne), przez usta mu nie przejdzie, że rozporządza mieniem kradziony, za którym kryje się ludzka krzywda, łzy i nierzadko krew. Z tej wypowiedzi wyłania się nam postać idealnego funkcjonariusza, ale także wymarzonego obywatela III RP. Pozbawionego wolności myślenia, bezrefleksyjnego, amoralnego. Takiego, który jest spełnieniem snów Donalda Tuska i fundatorów III RP. A jest to człowiek, który zgodzi się nie tylko na przestępczą działalność ministra Sienkiewicza bredzącego o „monopolu państwa na przemoc” (żadne państwo nie ma monopolu na przemoc; monopol ma na pilnowanie przestrzegania prawa i porządku; ale widać, jakie totalniackie państwo jest marzeniem Pana Ministra – już takie mieliśmy), ale na wszelkie zawłaszczanie wolności praw własności.

Smutne jest to, że ten utrzymywany przez nas urzędniczyna (ale nie tylko on, bo znam i starostów, którzy uważają, że muszą wykonywać, często nawet nadgorliwie, zalecenia państwa nawet, gdy są one nie moralne czy oparte o akty złodziejskie; kłania się Ewa Kopacz, która „sumienie wiesza w szatni przez salą sejmową”; przypominam, że zbrodniarze niemieccy z III Rzeszy także tłumaczyli się wykonywaniem poleceń, a ustawy norymberskie prawnicy bardzo skrupulatnie wywodzili z systemu prawnego Rzeszy Niemieckiej i w nim je umocowywali) stawia ułomne akty prawne (w tym przypadku wyprodukowane przez sowieckich agentów) nad prawo naturalne czy święte prawo własności. Osoba ta nie zdaje sobie bowiem sprawy, że byli właściciele powinni swój majątek nie nabyć, ale dostać go wraz z odszkodowaniem i przeprosinami. Polskie państwo, jeśli chciałoby mieć trwały fundament powinno dokonać reprywatyzacyjnego i moralnego aktu ekspiacji w ramach którego odcięto by całość dokonań zbrodniczego systemu. Ale nie, raz ukradzionego III RP i jej urzędnicze hordy nie oddadzą nigdy. W tej sytuacji, należy tylko uświadomić politykom obozu władzy, ale i sejmu generalnie, że wynosząc akt kradzieży na piedestał obowiązującego prawa sami powinni wiedzieć, że może nadejść taki dzień, kiedy inni ludzie, w innych mundurach podobnie brutalnie jak komuniści wkroczyć mogą do ich domów z okrzykiem „paszoł won”, „raus”, albo innym podobnym. I w „świetle prawa” każą im się 30 min. pakować, albo nie czekając na nic, umiejscowią im pojedynczą kulę w czaszce, odbierając życie na teoretycznie ich własnej posesji. A wiele lat później jakieś kolejne głupie państwo uzna ten akt za obowiązujący. Bo kto raz pozwala naruszać własność, nigdy już prawdziwej własności mieć nie będzie.

Na koniec tylko zapytam jeszcze: dlaczego dziennikarz „WW” nie ruszył swego sumienia, nie zaprotestował, tylko bezemocjonalnie, milczeniem usankcjonował rozumowe manowce technokraty z Agencji Rolnej Skarbu Państwa?  Czy już wszyscy pożegnaliśmy się z umiejętnością odróżniania dobra i zła, zastępując te kategorie moralne tworzonym przez nas samych pseudoprawem, które uspokoić ma nasze sumienia? A są inne pałace, są inne grunty (w moim powiecie choćby niszczejące Bieganowo, grunty hr. Mycielskiego itd.) i są niestety inni urzędnicy z agencji czy powiatów, którzy na rozkaz państwa będę firmować każde świństwo. Smutna to konstatacja, ale III RP budowana jest na bagnie ludzkiej krzywdy i na nieuczciwości. Z tego nie powstanie państwo prawa, wolności i sprawiedliwości. Najpierw, więc musi ona zostać brutalnie zburzona do samej podstawy. Nadszedł czas antysystemowców. To jedyna droga uzdrowienia.

Pałac w Bardzie mam mimo wszystko szanse wrócić do dawnej świetności. Nowy, prywatny właściciel to na to duża szansa. Wyrwany z łapsk państwowej agencji niszczenia cudzego mienia, może jeszcze zacząć nowe życie. I oby tak było. Ale niestety to jak państwo potraktowało kolejną rodzinę, którą wcześniej okradło, pozostaje bardzo smutnym faktem przypominającym nam jak po 20 latach III RP wróciliśmy do „wrażliwości” ciemnych wieków komunizmu.

 

Autor: Bartosz Józwiak