Peter Sturm z „Frankfurter Allgemeine Zeitung” uważa, że „ani kontestatorom, ani romantykom nie powinno się oddawać w ręce przyszłości UE. Kryzys można przezwyciężyć tylko pragmatyzmem”.

Zdaniem Sturma w wielu państwach członkowskich istnieją siły, które wręcz z lubością czepiają się wszystkiego, co chociaż trochę pachnie kryzysem. Uważa, że ludzie ci nie mają w zamian nic do zaoferowania.

„Czym byliby Orbanowie i Kaczyńscy na tej planecie bez tej tak chętnie szkalowanej przez nich Unii Europejskiej? Ich narodowa suwerenność, do której przykładają tak szczególne znaczenie, nie byłaby wtedy ograniczana przez Brukselę. Ale pod każdym względem oni staliby się tak jak i ich państwa tylko pyłkiem kurzu w polityce światowej, pyłkiem, który można by zmieść najmniejszym podmuchem wiatru” – czytamy.

Dziennikarz twierdzi, że ludzie tacy jak Kaczyński czy Orban z upodobaniem kreują się na ofiary złych, obcych sił, jednak dopiero po rozpadzie UE mieliby wreszcie prawdziwe powody do narzekania. „Ale kto wtedy pomógłby im, jeśli nawet solidarność interpretują oni na swój własny sposób? Najwyższy czas, żeby na szczycie dobitnie zwrócić im na to uwagę” – stwierdza Sturm.

Jego zdaniem niezbędne jest prowadzenie dialogu. „Wtedy powstanie realna szansa na zdemaskowanie politycznych blagierów. Jest to warte wysiłku. Potrzebna jest do tego dobra wola, która przecież potrzebna jest wszędzie”.