Foto: Anna Oflus/Parezja.pl

Po raz kolejny w tej kadencji parlamentarzyści pokazali, że za nic mają Konstytucję która za Suwerena podaje Naród a posłów mianuje jedynie przedstawicielami Narodu. Po raz kolejny Wysoka Izba odrzuciła obywatelski projekt, tym razem sprzeciwiający się demoralizacji dzieci poprzez tzw. „edukację seksualną”.

Projekt przygotowany przez Komitet Inicjatywy Obywatelskiej podpisany przez 250 000 osób zakładał karę do 2 lat pozbawienia wolności za propagowanie i pochwalanie podejmowania przez małoletnich czynności seksualnych. Do artykułu 200b kk., który obecnie mówi że Kto publicznie propaguje lub pochwala zachowania o charakterze pedofilskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2″ wnioskodawcy chcieli dodać: „tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań”.

Miało to związek ze zwiększoną w ostatnim czasie aktywnością seks – edukatorów, ośmielonych „standardami” edukacji seksualnej proponowanymi przez WHO, które zakładają seksualizację od pierwszych lat życia. Protesty i głosy sprzeciwu jakie w tej sprawie podnosili chociażby edukatorzy grupy „Ponton”, pokazują że tak naprawdę treści przekazywane w czasie demoralizujących zajęć tzw. „edukacji seksualnej” nie są tak niewinne jak oficjalnie się mówi.

W czasie debaty nad projektem jeden z przedstawicieli Twojego Ruchu nazwał projekt „wrednym oszustwem”, które ma zablokować edukację a nie pedofilię.

Ostatecznie 264 głosami przeciw, 169 za i 6 wstrzymującymi się projekt odrzucono już w pierwszym czytaniu. Lewica po raz kolejny pokazała skalę swojej hipokryzji. Wystarczy przeczytać formułkę, która miała być dodana do Kodeksu Karnego. Ciężko się z nią nie zgodzić, a mimo to przeciwko niej głosuje środowisko które ukazuje się jako obrońcy dzieci przed pedofilami. Szkoda tylko, że ta „walka” polega na tropieniu pedofilów wśród jednej grupy społecznej – a więc księży. Kiedy mówimy o tęczowych dewiantach, to nasi czerwoni towarzysze nie są już tacy bezkompromisowi.

Na osobny akapit zasługuje kolejny przykład walki z obywatelskimi projektami przez partie mającą w nazwie „obywatelska”. Bliżej jej do Obywatelskiej ale Milicji.