Przy okazji nadchodzących wyborów parlamentarnych wraca temat zarobków Polaków. Wszyscy chcieliby zarabiać więcej, Kopacz pokusiła się nawet, by obiecywać dopłacanie do płacy minimalnej. Ekonomista Andrzej Sadowski przekonuje, że 70 proc. wynagrodzenia zabiera nam państwo.
Zamiast obiecywać, może lepiej po prostu nie zabierać?
„W Polsce nasze wynagrodzenia są opodatkowane ZUS-em, składkami i podatkami ok. 70 proc. czyli tak jak wódka” – powiedział w wywiadzie dla strefabiznesu.pl Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum Adama Smitha. Jak podkreśla, to właśnie jest główna przyczyna bezrobocia. Bo gdy na każdy 1000 zł pensji legalnie zatrudnionego pracownika firma ma wydać dodatkowo prawie 700 zł na rzecz państwa, zaczyna szukać innych rozwiązań. W umowach śmieciowych i szarej strefie. Albo płaci mniej etatowcom.
Jednak to nie wszystko. Gdy już z tymi wyszarpanymi pracodawcy pieniążkami idziemy do sklepu, zabiera się nam kolejne 23%. Z tytułu podatku VAT. Do tego dochodzą inne ukryte „daniny”. I tak z kieszeni wycieka nam bokami to, co sami ciężko zarobiliśmy. Sadowski podkreśla, że to nie kryzys, a rezultat. Zamiast rzucać Polakom ochłapy „każdemu po 500 zł”, czy dopłacanie do płacy minimalnej, politycy mogliby mniej zabierać w podatkach.
Naprawianie systemu podatkowego, to jak naprawianie walącego się domu przy pomocy taśmy klejącej. W końcu musi się posypać. Tak naprawdę powinno się napisać prawo od nowa. W uproszczony sposób.