Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

Kandydat na prezydenta RP Janusz Palikot nieustannie upomina się o zainteresowanie swoją osobą opinii publicznej. Idzie mu jak po grudzie, bo polityczne „pięć minut” ma już dawno za sobą. Jego kampanijne próby zwrócenia na siebie uwagi to ostatnie podrygi w walce o pozostanie na powierzchni życia publicznego.

Cała dotychczasowa historia batalii Janusza Palikota o fotel prezydenta nastawiona jest wyłącznie na kontrowersję. Chciałoby się rzec – nic nowego. I rzeczywiście szokowanie zachowaniem i wypowiedziami to coś, co temu kandydatowi towarzyszy od początku kariery. Wizerunek ten jednak musiał się w końcu znudzić, a sam Palikot nie jest już atrakcyjny nawet dla wyborców lewicy, którzy jeszcze całkiem niedawno obdarzyli go sporym zaufaniem i poparciem. Jego kampania jest dziś nudna i przewidywalna.

Pozwy kierowane przeciwko politykom prawicy, groteskowe zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, ekscentryczne spoty wyborcze, czy Palikotowe „granie Smoleńskiem” – wszystko to stanowi dowód wypalenia i braku pomysłów na dotarcie do Polaków. Prowadzenie narracji nastawionej na zaszokowanie odbiorcy prowadzi często do żałosnej przesady, a co za tym idzie do ośmieszenia samego nadawcy przekazu.

Zwieńczeniem wyżej wymienionych technik jest opisywana przez „Parezję” kwestia wystosowania pisma do Mazowieckiej Wojewódzkiej Komendy Policji o odebranie broni i praw do jej posiadania innemu kandydatowi na prezydenta – Januszowi Korwin-Mikkemu. Jakby tego było mało konferencja zorganizowana w tej sprawie odbyła się przed siedzibą biura europosła PiS-u Janusza Wojciechowskiego, gdzie niespełna pięć lat temu zastrzelony został inny polityk tej partii, Marek Rosiak. Tego typu działania przynoszą zgoła odmienne od zamierzonych skutki. Palikot próbując przedstawiać Korwin-Mikkego w świetle jego rzekomej niepoczytalności wpisuje się w nurt mainstreamowych mediów, które od lat szykanują prawicowego polityka. Błędne interpretowanie poglądów prezesa partii KORWiN jako kontrowersji, samemu posługując się wyłącznie tym jednym chwytem plus powtarzanie oszczerstw prorządowych dziennikarzy, stawia pod znakiem zapytania jakąkolwiek autentyczność lidera Twojego Ruchu.

Z pamięci cytuję znaleziony na jednym z forów komentarz: „6 procent poparcia dla Palikota w wyborach prezydenckich? Tak, ale chyba wśród wyborców TR”. Śmieszne i zarazem prawdziwe. Niegdyś hołubiony, dziś opuszczony przez niemal wszystkich swoich dawnych politycznych przyjaciół, którzy w czasach sukcesu wyborczego stali za nim murem. Obecnie Palikot to persona non grata. Nie jest nikomu potrzebny.

Polityczny trup Janusza Palikota zmierza ku pełnemu rozkładowi i zaczyna powoli wydzielać wokół nieprzyjemną woń. Jeżeli jakimś cudem nie zdobędzie przyzwoitego wyniku wyborczego, trwająca kampania prezydencka okaże się jego ostatnim tchnieniem w polityce i zakończy tym samym czteroletni sen pełen zmarnowanych szans na jego przedłużenie.