Hiszpański reżyser opowiada o swoim nowym, bardzo osobistym filmie zatytułowanym „Pain and Glory” (tł. ból i blask). „Bez tworzenia filmów moje życie nie miałoby sensu” – mówi Salvador Mallo, postać reżysera zmagającego się z depresją, występujący w filmie.

Jest w podeszłym wieku, jest schorowany, mieszka sam w dużym mieszkaniu wypełnionym już tylko wspomnieniami. Jego przyjaciele odeszli. Boi się, że czasy jego świetności już dawno minęły. Czas płynie nieubłaganie. Jego ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Kiedy Mallo zostaje zawieziony na salę operacyjną w celu wykonania rutynowego zabiegu, prawie dochodzi do próby generalnej jego własnej śmierci.

Ten film to fikcja.

Almodóvar podkreśla, że film jest fikcją. Artysta nie jest zainteresowany tworzeniem dokumentów. Zatem postać Mallo to… nie Almadóvar. Czy tak?
Wyrzucając ręce w górę, mówi: „próbuję przekonać samego siebie, że to tylko postać fikcyjna, ale gdzieś w środku po prostu wiem, że to właśnie ja. Więc proszę, pytajcie o co chcecie. Nie mogę się już dłużej ukrywać za plecami bohatera Salvadora Mallo”.

„Pain and Glory” zadebiutował na festiwalu w Cannes.

Po trzech latach od premiery thrillera Julieta reżyser powrócił z czymś zupełnie nowym, pięknym i bolącym. „Pain and Glory” to autobiograficzna opowieść o hiszpańskim reżyserze Salvadorze Mallo, który wybiera się w refleksyjną podróż do czasów swojego dzieciństwa, życiowych wyborów i dorosłości. Wspomnienia te będą balansowały pomiędzy 1960 a 1980 rokiem w Madrycie oraz walenckiej wiosce, gdzie spędził swoją młodość.
„Pain and Glory” to film o stworzeniu, o trudności oddzielenia życia od pasji, która nadaje mu sens i nadzieję. W filmie występują między innymi Antonio Banderas i Penelope Cruz.
Data polskiej premiery filmu nie jest jeszcze znana, w Anglii film ma pojawić się 23 sierpnia.