Były szef Nowoczesnej Ryszard Petru śmie krytykować stanowcze poczynania polskich władz ws. karygodnych ataków ze strony Izraela i przypisywaniu Polakom odpowiedzialności za holokaust. „Mistrz” ekonomii stawia się tym razem w roli „mistrza” dyplomacji.

„To jest w ogóle delikatna sprawa i trzeba zrozumieć racje obu stron. Polacy nie mogą pozwolić na to, żeby używane było gdziekolwiek sformułowanie ‘polskie obozy śmierci’, ale ta ustawa jest tak skonstruowana, że Izrael – jak rozumiem – ma do nas pretensje, że piętnowane ma być pojęcie ‘zbrodnie’, a ‘zbrodnie’ są szerszym pojęciem niż wyłącznie obozy śmierci i to wynika z tego, że polska dyplomacja nie przyłożyła się wystarczająco albo PiS nie zna się wystarczająco, nie wyczuwa takich subtelności co do sformułowań zawartych w tej ustawie” — powiedział Petru.

„Definicja użyta w ustawie jest na tyle szeroka, że Izrael miał prawo się oburzyć” – stwierdził i dodał: „To napięcie nie wynika prawdopodobnie ze złej woli, tylko z niezrozumienia”.

„Dyplomacja wymaga delikatności. To świadczy o dyletantyzmie rządzących” – skomentował i dodał: „Im mniej buńczucznych sformułowań prof. Zybertowicza czy ministra Jakiego, to lepiej będzie załagodzić ten konflikt”.