Foto: Wikimedia Commons

Ostatnia afera taśmowa, która ujawniła skandaliczne praktyki w obozie włądzy była doskonałą i kto wie czy nie ostatnią szansą na odsunięcie od koryta skompromitowanej mafii PO. Niestety ta szansa została prawdopodobnie ostatecznie zaprzepaszczona – w dużej mierze przez świadome lub nie zaniechania głównej i największej partii opozycyjnej.

W ogóle mogłoby się wydawać, że taka afera jak ta ujawniona przez WPROST, to jak wcześniejsza „gwiazdka” dla opozycji na całym świecie. Władza była w defenywie. Wiła się, kręciła, unikała szybkiej reakcji. Wystarczyło ich tylko dobić. Zwłaszcza, że w pierwszych dniach zarówno SLD jak i część PSL-u, nie wykluczało poparcia wniosku o wotum nieufności dla rządu. Poseł Kłopotek grzmiał w „Kawie na ławie” w TVN24 o skandalu, Trybunale Stanu i dymisji Tuska. Obowiązkiem opozycji było natychmiastowe wykorzystanie tej sytuacji. Nie elaboraty do szefa PSLu, TREPA czy SLD bo wiadomo, że wszyscy są łasi na władzę jak kot na sperkę i wbrew temu co gadają nie dadzą zrobić Tuskowi krzywdy, licząc na przyszłą koalicję. Wyjściem z sytuacji były zakulisowe rozmowy z szeregowymi posłami, którzy jeszcze mają jakąś moralność. Próby wyciągania ich po kolei i budowania sprzeciwu. Należało natychmiast w poniedziałek złożyć wniosek o wotum nieufności, wtedy przekonywać posłów. Wtedy, gdy afera była świeża a oburzenie u części polityków szczere. Wtedy można było zrobić wszystko. Wtedy szansa na odsunięcie od władzy premiera była duża. Tymczasem poza tradycyjnymi, słownymi atakami i wymądrzaniem sięw mediach PiS nie zrobił NIC w kierunku odwołania rządu. Zero projektów, zero wniosków, zero wsparcia dla wyłapywanych i pałowanych uczestników protestów organizowanych przez Ruch Narodowy.

Drugą szansą była pacyfikacja przez ABW i policję siedziby WPROST. Wtedy na chwilę nawet medialna wajcha odskoczyła na prawo. Polsat zbulwersowany, TVN zbulwersowany… Można było jeszcze spróbować podsycić ten ogień. Niestety, państwo z PiSu znów woleli chodzić po telewizyjnych siedzibach. Słowa, słowa i tylko słowa. Zero stanowczej reakcji. Mijały dni, chwilowo oburzeni dziennikarze wracali do starej żony (oczywiście z rozsądku), premier i jego ludzie czuli się coraz pewniej, ukaładali kolejne wykręty i tłumaczenia. Zaczęli spotykać się z koalicjantem, obiecywać, straszyć czy co tam najlepiej na koalicjanta najlepiej działa. Podziałało i tym razem. Tusk wyprzedził opozycję i świadom tego, że kryzys w koalicji zażegnał, poprosił o wotum zaufania. Nie zawiódł się, poparcia premierowi udzielił nawet radykalny dotychczas Eugeniusz Kłopotek. Tusk podniósł się z desek ringu i jeszcze – co prawda plując krwią i chybocząc się – zdołał wyprowadzić cios w twarz PiSu. Czego by nie mówić, to do mediów przedostał się jasny przekaz. Współpracownicy udzielili Tuskowi poparcia, więc musi on mieć rację i plan wyjścia z kryzysu. Posłowie lepiej znają temat. Skoro oni ufają rządowi to i my – wyborcy – zufajmy im jeszcze raz.

Wotum zostało udzielone, koalicja wielokrotnie dała do zrozumienia że będzie działała jak jedna pięść a dziś Kaczyński nagle się budzi. Wychodzi przed kamery i zapowiada wotum nieufności wobec rządu. Kandydatem na premiera technicznego robi… Piotra Glińskiego. Raz, że ze słuszną inicjatywą występuje po czasie, wtedy kiedy szable zostały policzone a rząd został ponownie usankcjonowany a dwa, że po raz kolejny wyciąga z szafy zdartego i ośmieszonego parę razy Glińskiego. Nie przeczę, że profesor Gliński ma kompetencje i że nadawałby się na stanowisko. Ale czy to jest dyżurny „kandydat” na wszystkie stołki? Kadry PiSu są aż tak ubogie? Jeśli tak, to strach się bać tego co będzie po ewentualnym dojściu PiS do władzy? Ministerstw jest kilkanaście a Gliński jeden.

Jestem zbulwersowany i rozczarowany oddaniem pola przez PiS. Dlaczego działania były tak opieszałe, a właściwie do dziś tych działań nie było wcale? Z czego to wynikało? Powie ktoś, że PiS czeka na ostateczne wykrwawienie się władzy, na dalszą kompromitację. Świetnie, ale takie rozwiązanie było dobre trzy czy cztery lata temu a nie dziś, kiedy kraj jest praktycznie doszczętnie sprzedany i zniszczony. Nie dziś, kiedy widmo całkowitej utraty suwerenności wisi i jest bliskie spełnienia! Nie mamy czasu na eksperymenty i strategię Kaczyńskiego. Każdy dzień jest an wagę złota. Każdy dzień z tą władzą to dzień bliżej upadku. Trzeba ludzi kreatywnych, zdecydowanych i mądrych. I teraz rodzą się pytania. Pierwsze podstawowe, czy PiS w ogóle chce przejąć władzę w kraju który jest w dramatycznej kondycji. Jeśli nie to znaczy, że PiS jest niewart nawet sekundy uwagi i każdy głos na tę partię to głos zmarnowany. Jeśli jednak PiS chce przejąć władzę a ostatnie dni to była nieudolność i nagromadzenie błędów to rodzi się pytanie najważniejsze: czy największa partia opozycyjna do tej władzy się nadaje.