Polski rząd zapowiedział podjęcie kroków, mających na celu obronę Polaków, którzy pracując jako kierowcy, przejeżdżają w pobliżu obozowiska imigrantów w Calais – podaje ndie.pl.

Sytuacja w pobliżu kanału La Manche jest wciąż dramatyczna, a zdesperowani tzw. uchodźcy chwytają się wszelkich sposobów na to, żeby dostać się z Francji do Wielkiej Brytanii, również tych, które zagrażają zdrowiu i życiu kierowców.

Na nieustanne ataki imigrantów narażeni są także Polacy zatrudnieni w firmach transportowych, których ciężarówki przejeżdżają w okolicy obozu w Calais. Na drogach tego miasta od miesięcy rozgrywa się prawdziwy koszmar. Tzw. uchodźcy napadają na tiry, dewastują je i kradną ładunek. Wielu przybyszy z Afryki i Bliskiego Wschodu próbuje, często skutecznie, dostać się na pojazdy bez wiedzy kierowców, którym z kolei za wwożenie na Wyspy nielegalnych imigrantów grożą surowe kary.

Według polskich kierowców i przewoźników, francuskie władze robią niewiele, żeby realnie im pomóc. Premier Beata Szydło rozmawiała swego czasu z prezydentem Francji Francoisem Hollandem. Po spotkaniu tym ogłoszona została specjalna deklaracja, jednak za słowami nie poszły żadne czyny. Francuscy policjanci są bezradni i właściwie nie interweniują na drogach w Calais, a ich pomoc sprowadza się zazwyczaj do rozpylania w kierunku tzw. uchodźców gazu łzawiącego.

Interwencję w tej sprawie obiecało kierowcom polskie Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, któremu przewodzi minister Andrzej Adamczyk. Wiceminister Jerzy Szmit powiedział, że polskie władze skontaktują się w tej kwestii ze swoimi odpowiednikami we Francji, a jeśli to nie przyniesie skutku, to minister osobiście uda się do Calais, by zobaczyć, jak sytuacja wygląda na miejscu. Szmit stwierdził, że trzeba ten problem rozwiązać na poziomie europejskim. „Jest to sprawa całej Europy i Komisji Europejskiej, która jest zobowiązana do tego, aby w tej sprawie działać skutecznie” – powiedział.