Zmarły w niedzielę Józef Bandzo „Jastrząb” był niezwykle skromnym człowiekiem. Nie eksponował swoich zasług, swojej działalności bojowej, nie mówił o swoim męczeństwie, tylko skupiał się na ideach i wartościach. Niepodległa Polska to była dla niego ta wartość nadrzędna.

Wtedy kiedy była taka potrzeba, walczył o Polskę i były to te najbardziej dziś znane jednostki – III Brygada Wileńska Gracjana Fróga „Szczerbca” oraz V Brygada Wileńska „Łupaszki”. Brał udział w szeregu akcji bojowych. Kiedy dziś przegląda się zdjęcia z tamtych czasów, to z grupy uśmiechniętych fotografowanych wtedy chłopaków przeżył tylko on, ale władza tzw. ludowa mu nie odpuściła i zapłacił za to ciężkim komunistycznym więzieniem.

Miał to szczęście doczekać tej Polski po roku 1989, ale miał w stosunku do niej szereg uwag. Jego zdaniem to nie była ta Polska, o którą walczyli, obarczona jednak spuścizną PRL-owską. Dopiero teraz, od niedawna można było zobaczyć Józefa Bandzo rozpromienionego. On bardzo czekał na tę – nazwijmy ją umownie – IV RP, wyrażał publicznie konieczność zmian, powrotu do wartości II RP, w których wzrastał i dla których walczył.

Szczególnie wzruszające były momenty, kiedy widzieliśmy Józefa Bandzo podczas różnych wydarzeń, uroczystości, zwłaszcza koncertów Contra Mundum, gdzie rzeczony zespół śpiewał hymn V Brygady Wileńskiej, a na scenę był proszony właśnie „Jastrząb”. Kiedyś nawet sam śpiewał ten hymn, zawsze dzielił się z publicznością jakimś celnym, zabawnym komentarzem, był osobą z dużym dystansem do samego siebie.

Wracając jednak do poważnych kwestii, jeszcze niedawno „Jastrząb” wyrażał nadzieję, że Polska będzie wreszcie wolna i niepodległa. To co cieszy, to fakt, że wydaje się, że tego doczekał. Nie tej Polski po ’89, ale tej, która w takich bólach się właśnie wykuwa. Wielokrotnie podkreślał, że teraz jest ten moment, kiedy możemy oddychać pełną piersią i mówić o naszych tradycjach, o ideach Bóg, Honor, Ojczyzna. Był szalenie poruszony tym, że doczekał takiego momentu.

Miałem ten honor brać udział w wielu spotkaniach z Józefem Bandzo, uczestniczył w Rajdach szlakiem „Łupaszki” organizowanych na Pomorzu czy podczas odsłonięcia pomnika „Inki” w Warszawie. Jeszcze kilka miesięcy temu widzieliśmy się w Konstancinie i potrafił przez pół godziny mówić piękną polszczyzną, opowiadać znowu mniej o sobie, bardziej o dowódcach, kolegach.

Pamiętam jego życzenie związane z ekshumacjami, które się dokonują. Bardzo uważnie to śledził, cieszył się każdą informacją o wydobyciu kolejnych żołnierzy, w tym jego kolegów. Szczególnie przeżył odnalezienie Zygmunta Szendzielarza, ale czekał też na szczątki Gracjana Fróga „Szczerbca”, które jeszcze w jakimś dole spoczywają. Był wielkim entuzjastą wznowienia prac na „Łączce” torpedowanych i blokowanych. Ostatecznie wyraził nadzieję, że zostanie pochowany razem ze swoimi dowódcami na Powązkach Wojskowych w części poświęconej właśnie Żołnierzom Polski Walczącej.

Dzisiaj wiemy, że właśnie tam spocznie. Będziemy żegnali go w podniosły sposób, z informacji, które do mnie docierają, wiadomo, że pogrzeb będzie miał charakter państwowy, jednym z organizatorów będzie IPN, który wreszcie zaczyna wypełniać swoje obowiązki. Pożegnamy wielkiego Polaka i patriotę.

Nie ta komusza banda, zdrajcy i mordercy typu Kiszczak, Jaruzelski, tylko osoby takie, jak Józef Bandzo, powinny stanowić wzór dla dzisiejszej młodzieży.