Jak można było się od pewnego czasu spodziewać, negocjacje między Ruchem Kukiza a Partią KORWiN zakończyły się fiaskiem. Wskazywało na to wiele wydarzeń, których zalążek miał miejsce w trakcie ostatniej kampanii wyborczej. Wpierw Kukiz krytykował słowa Korwina (odnośnie „strzelania do górników”) a później Korwin wyszedł z niespodziewaną propozycją (że wycofa swoją kandydaturę jeśli JOW-y zadziałają w wyborach w Wielkiej Brytanii) w trakcie debaty prezydenckiej. Kontynuacja wspólnych oskarżeń i niesnasek ciągnie się tak naprawdę aż do dzisiaj.
Także ton w jakim wypowiadają się obaj liderzy już nie tak optymistyczny, jak miało to miejsce jeszcze 2 miesiące temu. Warto się zastanowić nad tym, jakie ewentualne konsekwencje może przynieść brak porozumienia sił antysystemowych i konkurencja w wyborach parlamentarnych.
Trzeba na to spojrzeć szerzej niż tylko na Kukiza i Korwina, ale także na Ruch Narodowy, Grzegorza Brauna i Kongres Nowej Prawicy. Trwają podobno rozmowy między Kukizem i Ruchem Narodowym a także Kongresem Nowej Prawicy (który bardzo energicznie wdał się w promocje JOW-ów). Niemniej jednak, pamiętam także negatywne wypowiedzi Pawła Kukiza odnośnie Ruchu Narodowego po pewnych wypowiedziach jego czołowych działaczy. W każdym razie, zakładając, że najsilniejsi gracze antysystemowi pójdą do wyborów oddzielnie to pozostawia to wielu wyborców w sytuacji klęski urodzaju. Programy i intencje tych ruchów bardzo często się pokrywają a już na pewno w kwestii zmiany systemu i odsunięcia obecnych „elit politycznych”.
Nie mówię, że to źle, że mamy wybór, ale może to prowadzić do wypaczenia decyzji wielu osób. Z jednej strony jak w przypadku wyborów prezydenckich, gdzie Kukiz dostał nadspodziewanie dobry wynik a reszta antysystemowców słaby, to samo może się powtórzyć w wyborach parlamentarnych. Nie będzie to wynikało z lepszego (czy gorszego) programu wyborczego, ale z czystej kalkulacji i głosowania taktycznego. Skoro można mieć pewność, że Kukiz wprowadzi sporo ludzi, to po co marnować głos na kogoś, kto te szanse ma mniejsze- tak może pomyśleć spore grono ludzi.
Z drugiej strony, czy połączenie sił wszystkich (lub prawie wszystkich) przeciwników establishmentu przyniesie ze sobą lepszy wynik niż osobne pójście do wyborów? Obawiam się, że mogłoby to przynieść skutek odwrotny do zamierzonego i elektoraty tych ruchów by się po prostu nie dodały. Co więcej, mogłoby to przenieść głosy na NowoczesnąPL, która ma poparcie mediów i tuzów życia politycznego a także kreuję się na „nową siłę”.
Liderzy antysystemowi stoją więc w sytuacji takiej, że pozornie chcąc zrobić dobrze (łącząc się) mogą zrobić źle, bo ludzie, którzy chcą głosować (powiedzmy) na Kukiza niekoniecznie mogą chcieć głosować na Korwina czy Kowalskiego i na odwrót. Nie jest także powiedziane, że nie nastąpi kolejny przepływ elektoratu, na którym straci Paweł Kukiz a zyskają inni, bo w dalszym ciągu nie znamy programu jego ruchu a główne media nie rozpoczęły jeszcze nagonki. Realistycznie patrząc, środowiska antysystemowe powinny skupić się na własnych programach i promocji a nie na budowaniu koalicji na siłę. Podejrzewam, że więcej dobrego wyjdzie z prób dotarcia do potencjalnych wyborców niż z negocjacji i przepychanek z których media zrobiły sobie pożywkę