multikulti / islam / muzułmanie15 lipca bieżącego roku opublikowałem na łamach „Parezji” artykuł zatytułowany „Syryjscy chrześcijanie, czyli jak urobić Polaka-katola”. Zupełnie niechcący wywołałem nim niemałą burzę i przyczyniłem się do ponownego rozgorzenia dyskusji na temat imigrantów z Bliskiego Wschodu w Polsce.

To, że doczekałem się ataków ze strony facebookowych najeźdźców, w ogóle mnie nie zdziwiło. Każdy temat ma swoich zwolenników i przeciwników. Komentarzy staram się nie czytać, czasem jedynie ktoś doniesie mi, jak rozkładają się społeczne nastroje. Dokładnie spodziewałem się, że wspomniani w tytule Polacy-katole, których próbowałem ostrzec przed unijną propagandą, znajdą się szybciej niż zdążę wyłączyć komputer, i oczywiście odczytają mój tekst zgoła inaczej niż nakazywałaby to sztuka hermeneutyczna.

Zbyt dosłowne rozumienie czytanych artykułów, zwłaszcza publicystyki, to plaga, z którą zmaga się wielu autorów. Jest to coś, z czym po prostu trzeba się pogodzić. Nigdy nie zdecydowałbym się na pisanie komentarza do tego, co o moim tekście napisał ktoś o nieweryfikowalnym nazwisku i ukryty za dziwnym awatarem. Ludzie ci często nie potrafią zbudować poprawnego zdania, a mimo to plują jadem na prawo i lewo, bo w obszernym tekście wypatrzyli jedno zdanie, do którego można by się przyczepić. Norma.

Bardzo chętnie odpowiem natomiast Redaktorowi Dominikowi Cwikle, który w swoim artykule na łamach „Parezji” nazywa mnie „głupcem”. To, że mówię o machinie Unii Europejskiej narzucającej Polsce przyjęcie niekorzystnych ideologii nie oznacza, że mam na myśli potwora chwytającego w swoje łapy syryjskich imigrantów i wrzucającego ich na tereny naszego kraju. To przenośnia. Skrót myślowy. Wcale nie myślę o tych konkretnych uchodźcach. Chodzi o to, że sprawa z fundacją sprowadzającą Syryjczyków jest pokłosiem decyzji władz UE, które narzuciły państwom członkowskim opiekę nad uchodźcami. Gdyby nie Unia, problem ten w ogóle by nie zaistniał. Sądziłem, że to tak oczywiste, iż nie trzeba tego tłumaczyć.

Czytając artykuł Kolegi Cwikły zacząłem wątpić w rozsądek moich rodaków. „Słyszałem bodajże 3 dni temu w radiu, jak jeden z syryjskich uchodźców powiedział, że chce nauczyć się naszego języka, zadomowić się i być aktywnym obywatelem” – pisze Redaktor Cwikła, wpisując się w nurt mainstreamowych mediów, próbujących ukazać Syryjczyków jako niemalże zbawicieli Polski. O ludzka naiwności.

I jeszcze jeden argument, który znalazłem zarówno u Redaktora Cwikły, jak i jego facebookowych pobratymców, domagających się upadku europejskiej cywilizacji: Kolega Cwikła pisze w komentarzu do swojego tekstu, że „Skoro znalazła się grupa, która ze swoich pieniędzy wyłącznie ich chce utrzymywać, to w czym problem?”. Przeraża mnie tego typu myślenie. Mam rozumieć, że kto ma pieniądze, ten może w tym kraju zrobić wszystko? Zalejmy Polskę falą imigrantów, bo tego chcą bogacze i oligarchowie. Domagałem się konsultacji społecznych w tej sprawie, wiedząc doskonale o akcji „Fundacji Estera”. Ale czy jedno wyklucza drugie? To wszyscy obywatele powinni decydować w tak istotnych kwestiach.

Wszystkim obrońcom ciemiężonych bliskowschodnich uchodźców doradzałbym nieco ostrożności. Zwłaszcza publicystom, którzy kształtują swoimi tekstami opinie czytelników. Łatwo jest szkalować i oskarżać, ale chodzi tu nie o bezrefleksyjne pojmowanie pojęcia „tolerancja”, ale o przyszłość naszą i naszego kraju. Życzę mojemu redakcyjnemu Koledze chwili oddechu przed każdą publikacją, a wszystkim komentującym odrobiny dystansu.