Odkąd pamiętam, parlamentarzyści i media powtarzali, że teraz to mamy demokrację i trzeba uszanować wybór większości, że mamy demokratyczne rządy. Tylko czy tak jest na prawdę? To mamy tą demokrację, czy może raczej jest to oligarchia, albo jeszcze coś innego?
Posłowie na posiedzeniu Sejmu.Foto: Rafał Zambrzycki/sejm.gov.pl
Słowo demokracja pochodzi od greckich słów δῆμος – demos – lud oraz κρατέω – krateo – rzadzę. Greckie słowo δημοκρατία – demokratia oznacza rzady ludu (w domyśle – całości, albo przynajmniej większości ludu, a nie tylko skromnego wycinka). Przeciwstawić tej formie rządów można oligarchię – greckie głowo ὀλιγαρχία oznacza panowanie nielicznych i pochodzi od wyrazów ὀλίγος oligos „nieliczny” oraz ἀρχή arche „władza”. Jak to się ma do sytuacji polskiej?
Wg oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych z 2011 roku wygrała je, a następnie stała się większą partią koalicyjną, Platforma „Obywatelska”, która osiągnęła niemal 40% głosów. Mniejszy koalicjant – Polskie Stronnictwo „Ludowe” zdobył niespełna 8,5% głosów. Czyli że rząd w chwili wyboru miał poparcie 48,5% Polaków? Otóż nie! Albowiem do wyborów poszło zaledwie prawie 49% uprawnionych do głosowania. 51 procent dorosłych Polaków nie spełniło swojego obywatelskiego obowiązku – z różnych powodów, ale dla mnie każdy jest zbyt błachy, żeby uznać go za wystarczający.
Zostawię jednak teraz ten temat. Chciałbym sie bowiem w tym tekście skupić na rozważaniach o tym, czy rządzą nami ludzie wybrani przez demokratyczną większość, czy może reprezentujący mniejszość społeczeństwa. Nawet, gdyby pominąć fakt, że do wyborów nie poszła nawet połowa obywateli, trzeba byłoby uznać, że rząd w chwili wyboru cieszył się poparciem co najwyżej połowy Polaków. Jednak po przeliczeniu ilości głosów na procenty w odniesieniu do wszystkich wyborców, wychodzi jeszcze gorzej. Poparcie dla Platformy w 2011 roku wyniosło troszkę ponad 18%, natomiast dla PSL niemal 4%. Czy partie, które zostały wybrane przez zaledwie 22% społeczeństwa, mają prawo rządzić? Czy mają demokratyczny mandat do sprawowania władzy? Jak to jest demokracja to ja dziękuję za taką demokrację!
Jednak główną winę za taki stan rzeczy ponoszą ci, którzy nie poszli na wybory. Jeśli chcieli pokazać tym dezaprobatę dla polityków to mieli wiele alternatyw – mogli głosować na mało znane osoby z dużych partii, ulokowane na dalszych miejscach (dzięki temu one weszłyby zamiast dotychczasowych władz i ważnych przedstawiceli tamtych partii i wywróciły polską scenę polityczną do góry nogami), albo z formacji kompletnie nie liczących się. Mogli też, gdyby żaden kandydat ani trochę im nie pasował (ale ludzie, no już nie przesadzajmy – kandydatów na posłów było 7035, a na senatorów 500; taki mały wybór?), założyć własną listę, choćby tylko w jednym okręgu, zebrać wymaganą liczbę podpisów i odebrać choć trochę głosów obecnemu układowi. No, ale oni woleli zostać w domu, pomagając Tuskowi i społce zabtonować polską scenę polityczną. Winię ich bardziej niż te marne 22%, które poparło rządzących nami oligarchów, bo w końcu 51% robi większą różnicę, niż 22%.
Rodacy, zdecydujcie się! Albo miejmy tą demokrację, tylko wtedy chódźcie na wybory, albo wyjdźcie na ulice i zmieńcie formę sprawowania władzy na np. monarchię. No i wtedy byście mieli spokój, bo nie trzeba by było już chodzić na wybory. Póki co – ja na wybory pójdę – a wy?
Niemal każdy kto nie poszedł głosować nie poszedł na wybory ze względu na to, że żadna partia mu nie odpowiadała lub nie wierzył, że swoim głosem mógłby coś zmienić. Problem leży w świadomości Polaków. Co z tego, że będziemy tutaj się wzajemnie adorować, popierać czy też dyskutować skoro sprawa jest oczywista. Ci, którzy mają prawo głosu interesują się głównie dostosowaniem do danej sytuacji, a nie jej zmianą. Zmiana myślenia byłaby największym sukcesem Polaków.
Zgadza się. A gdyby wszyscy Polacy poszli głosować to obecna koalicja rządząca nie doszłay do skutku – PO nie miałaby większości, a PSL byłoby poza Sejmem. Trudno ocenić, czy wtedy rządy byłyby lepsze, ale na pewno to by przemeblowało polską scenę polityczną. Ale ja wierzę w Polaków, wierzę, że jeszcze się obudzą.