Maciej Czaczyk to zwycięzca jednej z edycji programu Must be The Music. Mimo, że nie gustuję muzyce jaką uprawiał Czaczyk to trzeba przyznać robił to fantastycznie. Kapitalna gra na instrumencie (nigdy nie potrafiłem grać na gitarze mimo wielu prób więc tym większy szacun). Ślizgał się po strunach, on i gitara to było jedno. Do tego mocny, ciekawy głos… Kiedy był na scenie i śpiewał, widać było że wpada w amok. Niewątpliwie kochał to i robił to fenomenalnie. Nie śledziłem jego dalszych losów, gdyż jak wspomniałem na początku nie gustuję w tego typu muzyce. Tymczasem dziś w jednej ze stacji radiowej usłyszałem coś, co wbiło mnie w ziemię. Natychmiast postanowiłem to sprawdzić. I sprawdziłem. Czaczyk na swoim oficjalnym fanpejdżu na facebooku kilka dni temu napisał:

„Moi kochani. Dziś oficjalnie zostałem przyjęty do Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego w Szczecinie. Tym samym chciałbym oświadczyć oficjalnie, że zamykam się dla świata i będę kształcił się na przyszłego kapłana katolickiego.
Proszę Was teraz o wsparcie modlitewne. Ja też polecam wszystkich moich fanów w mojej osobistej modlitwie.
Niech żyje Chrystus Król !!!
Pozdrawiam”

Szok. Oczywiście setki komentarzy zarówno na facebooku jak i pod klipami na youtubie. Większość osób nie kryła zaskoczenia taką decyzją, ale życzyli Maćkowi wytrwałości i szczęścia. Zgodnie z prośbą nastolatka obiecali mu modlitwę. Oczywiście znalazło się też wielu szajbusów, którzy wykorzystali ten wpis by dowalić Czaczykowi i walić w Kościół jak w bęben.

Chciałem w tym wpisie pogratulować Maćkowi odwagi i również życzyć wytrwałości. Jednocześnie pokazać, jak silna potrafi być wiara. To jest prawdziwe powołanie. Chłopak rzuca to co kochał i na pewno wciąż kocha. Rzuca to w czym był świetny. Przed nim była gigantyczna kariera. Wielu twierdziło, że mógł zostać nowym Nalepą czy Claptonem. Tymczasem On zdecydował się na drogę z Bogiem. Nie dał sobie wyprać mózgu przez zeszmacony szoł biznes, nie dał z siebie zrobić pustego celebryty. Cały czas pozostał sobą i miał odwagę. To początek Jego z pewnością trudnej drogi. Nie raz i nie dwa pojawią się pokusy by wrócić. Sława działa jak magnes. Życzę Mu jednak by wytrwał. A to co kocha a więc muzykę może wciąż pielęgnować i wykorzystywać do chwalenia Boga. Jeszcze raz brawo.