W nocy z piątku 30 na sobotę 31 października 2015 roku w rumuńskim Bukareszcie, prawdopodobnie na skutek użytej w czasie koncertu rockowego pirotechniki, wybucha pożar w wyniku którego śmierć dosięga 32 osoby. Klub, w którym miał miejsce koncert nie był odpowiednio zabezpieczony i jego właściciele zostali przesłuchani i aresztowani z zarzutami nieumyślnego spowodowania śmierci.
Wygląda na to, że sprawa jest stosunkowo prosta do wyjaśnienia i wszystkie osoby, które przyczyniły się do tej tragedii, są znane policji. Ta tragedia musi być bardzo ważna dla całej Rumunii, ponieważ wielkie wrażenie na jej mieszkańcach zrobił, z pozoru drobny, gest, jakim było złożenie kwiatów w miejscu tragedii przez Prezydenta Andrzeja Dudę podczas oficjalnej wizyty w tym kraju.
Jednak niemal nikt nie spodziewał się, że może to przynieść skutek polityczny. Ten skutek można przyrównać do trzęsienia ziemi: kilka dni po tragedii podał się do dymisji rumuński rząd.
Przyczyn zapewne jest więcej, ponieważ ujawnione zostało wiele faktów świadczących o poważnej aferze korupcyjnej w najwyższych sferach władzy w Rumunii. Wygląda na to, że tragiczny pożar i śmierć 32 osób jedynie przyspieszyło decyzję premiera Victora Ponty.
Niemal automatycznie na tę sytuację w głowie nałożyła mi się ta sprzed ponad 5 lat w Polsce, gdy rozbija się w Rosji polski, wojskowy samolot, wskutek czego, ginie blisko 100 osób bardzo wysoko postawionych w hierarchii politycznej kraju, z Prezydentem na czele. Samolot rozbity i co? I nic. Nie dzieje się nic. Kompletnie nic.
Nikt nie ponosi odpowiedzialności. Nawet nikt nie ma postawionych zarzutów. A po ponad pięciu latach zamiast wiedzy o przyczynach tej tragedii, mamy coraz więcej pytań, na które nikt nie potrafi udzielić wiarygodnej odpowiedzi. Jedyny skutek to rozwiązanie jednostki wojskowej, w której władaniu był rozbity samolot i jego piloci.
Rumunia jako wzór dla Polski. Oto wniosek, który mi się nasunął po tym porównaniu. Kolejny znak pokazujący gdzie, my Polacy, się znajdujemy.