Wczoraj dobiegły końca 4 dniowe protesty związkowców w Warszawie. Czas więc na krótkie podsumowanie.

Na uwagę zasługuje fakt, że wspólnie, ramię w ramię, pod jednym szyldem do Warszawy zjechały trzy największe centrale związkowe, które na codzień ze sobą konkurują. Niezwykle istotne było również to, że pomimo takich tłumów (mogło być nawet 200 tysięcy), pomo tego, ze przyjechały różne osoby nie było żadnego poważniejszego incydentu. Spokój, kultura i merytoryczne wypowiedzi. Bardzo mi się pdoobały wypowiedzi uczestników w mediach. Spokojne, wyważone, czasem złośliwe ale nigdy chamskie.

Związkowcy dali też przykład tego, że nie są tylko ludźmi palącymi opony czy rzucajacymi petardy. Są ludźmi, którzy wiedzą czego chcą, wytrwałymi ale i pomysłowymi. Najłatwiej było zwyzywać premiera i ministów od najgorszych. Ale oni postanowili pokonać uciskającą nas grupę humorem, ironią a więc tym czego każda autorytarna i totalitarna władza boi się najbardziej. I tak fantastyczny pomysł z pomnikiem a’la Lenin w czapce peruwiańskiej i z piłką pod pachą. W sobotę ciekawy happening „Wszystkie małpy Tuska” czy wysłanie podobizn premiera i ministrów w niebo przypietych do balonów…

Skandalem było to, że przez cztery dni do demonstrujących nie wyszedł nikt. Ani premier ani żaden z ministrów. Skandal i kolejny przejaw arogancji i alienacji władzy. Zlekceważono postulaty i uczucia setek tysięcy ludzi. Nie stu czy tysiąca. Setek ludzi z całego kraju. Władza zachowała się jak szczury i pochowała się po kątach. Tchórze i kłamcy. Dobrze powiedział w czasie swojego wystąpienia Piotr Duda: „Jeśli władza nie posłucha tego ostrzeżenia, zablokujemy cały kraj”. Bo ludźmi nie można gardzić. Nieważne czy są prezesami wielkich firm czy „robolami” jak pogardliwie się o nich mówi. Ten „robol” też ma uczucia i też chciałby godnie żyć.

Przez te cztery dni nasłuchałem się i naczytałem dużo negatywnych opinii o protestujących. Pisałem już, nie we wszystkim popieram związkowców. Być może Ci najważniejsi z nich, szefowie kół czy organizacji mają w tym wszystkim jakiś swój ukryty cel. Nie sposób jednak zauważyć, że do stolicy zjechały tłumy zwykłych, szarych pracowników. Którzy są na codzień wyzyskiwani, opluwani i lekceważeni. Przyjechali zawalczyć o swoje i wykrzyczeć swoje niezadowolenie. Przyjechali w desperacji. Nazywanie ich wszystkich darmozjadami czy bydłem jest skandalem i przejawem wielkiej arogancji i złej woli.

Spójrzmy na postulaty związkowców, z którymi przyjechali do stolicy. Odwołanie Ministra Pracy: podpisuję się pod tym obiema rękami i nogami. Jest to po prostu kukiełka i minister fasadowy. Nie ma prawa do decydowania, jest w pełni sterowalny przez premiera czy ministra finansów. Obniżenie wieku emerytalnego: również pełna zgoda. W kampanii wyborczej chocby prezydent zapowiadał, że nie ma potrzeby podwyższania wieku emerytalnego. Kampania minęła, pogląd prezydenta i jego ludzi uległ zmianie. Bezprawnie zwiększono wiek emerytalny do 67 roku życia. Znów zlekceważono głos społeczeństwa, nie zgodzono się na referendum w tej sprawie. Rząd po cichu wykańcza obywateli. Wyobrażacie sobie państwo 67 letnią przedszkolankę uganiającą się za dziećmi ? Albo 67 lekarkę czy 67 letniego pracownika fizycznego ? Oczywiście są tacy. Ale to powinna być ich indywidualna decyzja o dalszej pracy. Nikt nie ma prawa decydować za nich. Taka decyzja uniemożliwia też naturalną rotację pokoleniową. Usilne trzymanie na stanowiskach ludzi starszych a więc i mniej wydajnych przy jednoczesnym szalejącym bezrobociu wśród młodych, ambitnych i chętnych do pracy. Bardzo logiczne prawda ? Kolejny postulat, z którym się zgadzam to wycofanie ustawy o „elastycznym czasie pracy”. Jakim prawem, ktoś zabiera wynagrodzenie za tzw. „nadgodziny”. Wiele osób, utrzymujących lcizne rodziny w tych nadgodzinach widziało swoją jedyną szansę. Harowali jak woły, żeby przynieść parę groszy więcej do domu. Teraz też będą harowali, ale za darmo. Czymże to jest jak nie współczesnym niewolnictwem ?

Jak więc widzimy, protestowano przeciwko temu co krzywdzi te najniższe warstwy, zwykłych szarych pracowników. Protestowano w sprawach słusznych. Nazywanie tych ludzi przez pana Korwina i jego ślepo zapatrzonych w niego zwolenników „idiotami” jest kolejnym dowodem, na oderwanie wodza KNP od rzeczywistości. Pan w muszce ma gdzieś pracowników. Nie ma w nim ani trochę współczucia, empatii czy zwykłej ludzkiej solidarności. Naprawdę poza swoimi poglądami, wskaźnikami czy słupkami poparcia są jeszcze dramaty zwykłych ludzi. Pan Mikke ma to głęboko w poważaniu. Zwykły szary człowiek nie ma dla niego żadnego znaczenia. Nie radzi sobie ? To niech zdycha w rynsztoku, zostawiony sam sobie. A jak się upomni o swoje ? To idiota, darmojad i warchoł. Jestem oczywiście zwolennikiem wolnego rynku, sądzę że każdy powinien móc wziąć swój los we własne ręce i bez wtrącania się państwa rozkręcić mniejszy lub większy biznes. Ale to nie wyklucza empatii i pomocy dla najbiedniejszych. Są jednostki, które nie potrafią. Nie są w stanie wziąć odpowiedzialności pomimo najszczerszych chęci. Często z powodu choroby, niepełnosprawności, Nie znaczy to jednak, że są gorsi. I takim ludzi państwo powinno pomagać, troszczyć się o nich i ułatwiać. Dla ludzi pokroju Korwina jednak tacy ludzie to ludzie niższej kategorii. Więc co ? Na śmietnik, tak ? Już kiedyś zresztą pokazał i powiedział co myśli o osobach niepełnosprawnych.

Protest w stolicy uważam za słuszny i sądzę, że nie powinno to być ostatnie słowo społeczeństwa. Przez te dni słyszeliśmy od przedstawicieli władzy, że ulica to nie miejsce na debatę. Problem w tym, że nie chcecie usiąść do rozmów nigdzie indziej. Nie wiecie czym jest dialog. Wy prowadzicie monolog a my mamy siedzieć cicho. Ewentualnie raz na cztery lata, mamy iść do urn i wrzucić kartkę z odpowiednio oddanym głosem. To się jednak skończyło. Podobnie jak cierpliwość społeczeństwa.