Tysiące Polaków otrzymało w ostatnim czasie prezent na święta w postaci zajęcia komorniczego części pensji, a to związane jest z niepłaceniem abonamentu telewizyjnego. Taki mały prztyczek na otrzeźwienie. Ciekawe ilu z nich głosowało na PO? Wiadomo przecież, że większość z tych osób przestała płacić abonament po zapewnieniu przez Tuska, że abonament zostanie zlikwidowany. Ba, Tusk sam namawiał do niepłacenia. Ciekawe, czy można postawić mu zarzut nakłaniania do niekorzystnego rozporządzenia swoimi pieniędzmi. Zamiast obiecywanych oszczędności słuchający PO ponieśli stratę. Ponadto nie wiem, czy nie było to namawianie do łamania obowiązującego prawa? Powinien się ktoś tym zająć, może prokurator?
Tysiące nauczycieli otrzymało potężnego prztyczka od ministerki Kluzik-Rostkowskiej, o czym piszę w najbliższym tygodniku Polska Niepodległa w artykule „CO MEN DA, TO MENDA”. Pojawi się w kioskach w poniedziałek. Ciekawe ilu z nauczycieli głosowało na PO? Czy to właśnie oni nie powinni w pierwszym szeregu zgłosić się na dyżury świąteczne? To też taki mały prztyczek, ale w gruncie rzeczy jestem całym sercem z nauczycielami. Mam świadomość, że nauka przyszłych pokoleń to podstawa bytu narodu, którą to podstawę chce rozmontować ministerka. Zastanawiam się, czy spór z nauczycielami nie skończy się dla obecnej kliki tak samo jak spór Kaczyńskiego z pielęgniarkami? Pewne szanse widzę, to zależy od samych zainteresowanych, czyli nauczycielek. Same muszą sobie odpowiedzieć, czy podoba im się obecne traktowanie, i czy są gotowe odebrać następne razy? Widać bowiem wyraźnie, że to tylko przygrywka.
Wszyscy otrzymaliśmy prztyczek, choć tego jeszcze nie czujemy, od specjalnej międzyministerialnej grupy doradczej, która miała zająć się technicznymi aspektami likwidacji obowiązku meldunkowego. (Planowano na 01.2016) Otóż rada ta wykombinowała po wielu miesiącach, że absolutnie nie należy znosić obowiązku meldunkowego. Do tego dorzuciła jeszcze, żeby wprowadzić obowiązek uzupełnienia danych o adres do korespondencji. Wszystko oczywiście dla naszego dobra i dlatego, że urzędasy musiałyby zmienić ok. 100 przepisów prawa, a jak wiadomo z wystąpień prezydenta, się nie da. Po prostu się nie da, jak w pysk! Swoją drogą, ciekawe co za idiota, zbiera grupę urzędasów i prosi ją o wyrażenie opinii na temat ograniczenia ich wpływów? Czego się taki palant spodziewał? Myślał, że oprócz brania pensji coś pozytywnego z tego wyniknie? Tu przynajmniej wiemy kto z nich głosował na PO, nie trzeba pytać.
O kopniaku w twarz jaki otrzymaliśmy za pośrednictwem PKW, a potem i prezydenta, chyba już nawet nie warto wspominać. Choć, może słówko warto. Otóż w Warszawie najpierw ogłoszono wyniki zbiorcze wyborów samorządowych, a dopiero dwa tygodnie później wyniki cząstkowe. Pytanie konkursowe brzmi: Ile czasu potrzebuje matematyk, aby wyniki cząstkowe dostosować do zbiorczych i dlaczego musi to robić? Pytanie pomocnicze: Czy w liczeniu głosów wyborców oficjalnie już została zastosowana intuicyjna metoda dochodzenia do wyników? Byłby to fenomen na skalę światową. Ewentualnie, jak udało się wyliczyć kto dostał się do rady miasta bez wyliczenia ilości głosów oddanych na poszczególnych kandydatów w dzielnicach?
O mendowatej prztyczkologii Niesiołowskiego i innych jego kamratów żal pisać. Górnicy biorą swoje, rolnicy jedzą jabłka i głosują na PSL, lekarze masowo uczą się niemieckiego, a w telewizji mikrofony przekute na bagnety i pełna mobilizacja. Dowalić wrogom kliki! Dopieprzyć i zmieszać z błotem, niech hołota wie gdzie jej miejsce. Ma milczeć i znosić wszystko w milczeniu, każdy prztyczek.
Czy nie czas zacząć oddawać obecnej klice? Czy nie czas zacząć pytać po rodzinie i znajomych, ale i publicznie, w autobusie na przykład: Kto, k…a z was głosował na tych łobuzów i drani? W ten sposób zrobimy własne badania opinii publicznej. Będzie można je potem porównać z oficjalnymi danymi.