Mateusz Kijowski wiecznie żywy. Ten męczennik całe życie zamierza korzystać z dobroci innych ludzi. Takim to dobrze.

„Był i jest nadal w trudnej sytuacji materialnej. Przez jego zaangażowanie, przez to, że on 24h na dobę poświęcił się temu ruchowi, popadł w różne problemy finansowe. On pracy nie zdobędzie, bo próbowaliśmy już, szukaliśmy dla niego, znajomych się pytaliśmy, nikt w tej chwili Mateusza nie zatrudni” — ubolewa nad losem Kijowskiego Elżbieta Pawłowicz.

„Łatwo ludziom mówić, którzy siedzą w domu i mówią, nakazują, podpowiadają, co człowiek ma robić. Trzeba się znaleźć w tej sytuacji. Większość osób, albo prawie wszyscy, którzy tak mówią o Mateuszu, nie są w jego sytuacji i nie byli” — stwierdziła.

„Poza tym jednym z haseł też tej pierwszej zbiórki było to, że zależy mi, żeby Mateusz właśnie jak najwięcej godzin, czasu, sił i energii przeznaczał na dalsze działanie, bo widzimy, co się w kraju dzieje. Nie można pójść do normalnej pracy, on normalnej pracy by nie dostał” — podkreśliła.

Śmiać się czy płakać?