Prace na warszawskiej „Łączce” dobiegły końca. Radość z rzetelnie wykonanej pracy jest ogromna, ale wolontariuszy przepełnia nostalgia spowodowana zakończeniem tak wspaniałego okresu ich życia.
Czujemy satysfakcję, że wykonaliśmy to co zostało zaplanowane, natomiast czujemy nostalgię i niedosyt, że to już się kończy. Są wykopy zrobione do trzech metrów. Znaleźliśmy wiele zębów, są one o tyle cenne, że jeśli nie mają ubytków to materiał genetyczny zachowuje się wewnątrz szkliwa i człowieka można po tych zębach zidentyfikować – powiedział Mariusz, wolontariusz pracujący na „Łączce” od roku 2016.
Misja, duma z wykonywanej pracy i poczucie wspólnoty z innymi osobami angażującymi się w przywracanie Polsce bohaterów sprawiają, że wolontariuszy rozpiera energia. Jak podkreślają chcieliby wszystkie prace i zadania wykonywać osobiście.
My wolontariusze najchętniej rozrywalibyśmy ziemię rękoma, bez pomocy koparki żeby tylko wydobyć te szkielety i pochować je z godnością. Z racji skali przedsięwzięcia i czasu w jakim należało te prace wykonać na plac koparka oczywiście wjechała. Do wolontariuszy należało przesianie ziemi na sitach – dodał.
Według szacunków podczas ostatniego etapu prac na „Łączce” przesiano 800 ton ziemi. Dzięki użyciu sit udało się wyłapać nawet najdrobniejsze szczątki. Oczka sit miały mniejszą powierzchnię niż centymetr kwadratowy.
Wszystko robione jest pieczołowicie i metodą archeologiczną – czyli jeżeli siejemy daną partię ziemi to ma ona swoją metrykę, wiadomo skąd to pochodzi i wszystko jest dokumentowane by połączyć to co uzyskaliśmy podczas prac z kwerendą archiwalną i informacjami pozyskanymi wcześniej – opowiada Mariusz.
Trzecia część reportażu wkrótce.