Referendum dotyczące wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zbliża się wielkimi krokami. Do przełomowej(?) daty 23 czerwca zostało już tylko 5 tygodni. Kampania referendalna przybiera na sile.

W ostatnim czasie rząd Jej Królewskiej Mości z Davidem Cameronem na czele zdecydował się na rozesłanie do brytyjskich domów ulotek zachęcających obywateli do pozostania we Wspólnocie Europejskiej przekonując, że kraj będzie bogatszy i bezpieczniejszy pozostając w strukturach europejskich. Natomiast zwolennicy Brexitu, którym przewodzi były burmistrz Londynu Borys Johnson zaostrzyli retorykę poprzez porównanie ustami swojego lidera Unii Europejskiej do projektów podboju kontynentu przez Napoleona i Hitlera. Sondaże wskazują, że pomimo tego iż kampania staje się coraz gorętsza, na ten moment nie da się przewidzieć jak Brytyjczycy zagłosują w dniu referendum.

Garść sondaży

Najnowszy sondaż TNS UK wskazuje na przewagę zwolenników Brexitu z wynikiem 41%, podczas gdy oponenci mogą liczyć na 38%. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż jest to pierwszy raz od lutego, gdy popierający Brexit wysunęli się na prowadzenie w badaniach wyżej wymienionej sondażowni. Z kolei sondaż z 6 maja dla YouGov wskazuje na zwycięstwo przeciwników opuszczania Unii z wynikiem 42% do 40%. Równie ciekawe są wyniki sondaży z 8 i 15 maja przeprowadzone przez firmę ICM. W obu wygrywają zwolennicy Brexitu w stosunku 46% do 44% oraz 47% do 43%.

Financial Times, który od początku referendalnego szaleństwa zbiera wyniki wszystkich sondaży i na ich podstawie kalkuluje jeden wielki sondaż, przewiduje z kolei zwycięstwo przeciwników Brexitu z wynikiem 46%, podczas gdy zwolennicy mają w nim 44%… Wydaje się więc, że o przyszłości Wielkiej Brytanii zadecyduje dosyć spora grupa niezdecydowanych, którą w tym momencie można oszacować na mniej więcej 15% (średnia z ostatnich kilku badań).

Biorąc pod uwagę powyższe wyniki i niewielkie w nich różnice ciężko jednoznacznie przewidzieć jak zakończy się głosowanie. Zacięta walka o głosy niezdecydowanych będzie trwała bez wątpienia do samego końca. Dodatkowego smaczku w tej całej i tak dość mocno przyprawionej Brexit’owej potrawie może dodać fakt, iż w ostatnim (wiem, dużo ich) sondażu dla The Independent, w sprawach Unii Europejskiej Borysowi Johnsonowi ufa 45% respondentów, podczas gdy David Cameron uzyskał wynik na poziomie jedynie 21%. Podsumowując, kampania, bitwa o Wielką Brytanie, jej przyszłość i przywództwo w Partii Konserwatywnej oraz fotel premiera trwa w najlepsze.

Co zrobi Szkocja?

Szkockie zapędy niepodległościowe to kolejny ból głowy brytyjskiego rządu i jedna wielka niewiadoma. W dniu 17 maja po raz kolejny na stanowisko Pierwszego Ministra Szkocji wybrana została Nicola Sturgeon, przewodnicząca Szkockiej Partii Narodowej (SNP). Szkoccy narodowcy w wyborach parlamentarnych 5 maja po raz drugi zdecydowanie wygrali z wynikiem 47%. Mimo to stracili większość w parlamencie zdobywając 63 miejsca (Holyrood wymaga 65 miejsc by zdobyć większość). Jednakże SNP świadome wsparcia, którego doraźnie udzielać będzie Partia Zielonych i jej 6 deputowanych zdecydowała się na prowadzenie rządu mniejszościowego. Ministrowie zasiadający w nowym gabinecie zostaną ogłoszeni niebawem.

Powyższe oznacza, że siły niepodległościowe i popierające idee kolejnego referendum, w którym Szkocja może opuścić Zjednoczone Królestwo po raz kolejny mają wyraźną większość. Zdecydowanie pro-unijni Szkoci w przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur europejskich będą dążyć do rozpisania kolejnego referendum. W 2014 roku zdecydowali się pozostać w unii z Anglią. Tym razem mogą się już jednak nie zawahać…

Dlatego jak najbardziej zasadne jest pytanie, Quo Vadis Wielka Brytanio?