Obniżenie wieku szkolnego, to temat coraz bardziej elektryzujący. Wszystko z powodu, zbliżającego się roku 2014. To właśnie wtedy rodzice będą mieli obowiązek wysłać swoje sześcioletnie dzieci do szkół zamiast do przedszkola.

Póki co, trwa okres przejściowy. To rodzice decydują czy zabrać dziecku rok dzieciństwa i rzucić je w wir obowiązków w imię chorych wytycznych i statystyk, czy może jednak kierować się rozsądkiem i dobrem dzieciaków. Od początku reforma miała wielu przeciwników. Ministerstwo Edukacji, widząc że liczba osób, które dadzą złapać się na lep propagandy jest niewielka, a na pewno nie taka jaką sobie zakładali i jakiej oczekiwali. Zapewniając o wzorcach europejskich, wysokich standardach i ściganiu krajów rozwiniętych, mieli nadzieję, że ciemny lud to kupi. Nie docenili jednak siły społeczeństwa obywatelskiego oraz przede wszystkim samych rodziców, którzy nie tak łatwo zgodzą się na to by państwo za nich decydowało o losie ich dzieci i traktowało je jak króliki doświadczalne. Zaczęły powstawać stowarzyszenia, zbierano podpisy, słano petycje…

Wobec tego, rządowi propagandziści postanowili uderzyć ze zdwojoną siłą. Rozpoczęli akcję mającą na celu przekonanie do swojego pomysłu. I tak nakazali dyrektorom szkół, wystawiać dzieciom sztuczne laurki pochwalne, zachęcające do wysyłania dzieci do szkół. Zorganizowali akcję ze spotami, która pochłonęła miliony naszych złotych. Dwoją się i troją, wymyślając kolejne sposoby zakłamywania rzeczywistości.

Po takiej akcji, część społeczeństwa pękła. Posłała dzieci do szkół o rok wcześniej. I co ? I są załamani. Żałują tego z całych sił. Mówią, że dzieci są sfrustrowane, znerwicowane, nie nadążają z programem, odstają od starszych kolegów. Mimo ciągłej nauki i całkowitego braku czasu wolnego nie są w stanie sprostać wymaganiom. Zmusiło to ich do licznych protestów. Powstały kolejne stowarzyszenia i organizacje. Organizowane są protesty, spotkania, zbieranie podpisów. Słane są petycje i listy do Ministerstwa. Niestety, urzędnicy uparli się, że wiedzą lepiej co jest dobre dla dzieci. Wbrew ich dobru, „ścigają Europę”.

W sprawie reformy, napisałem do Ministerstwa Edukacji, zadając kilka pytań.

Na wstępie usłyszałem, że w moich stwierdzeniach „jest wiele nieprawdy, która rozpowszechniana jest przez środowiska nieprzychylne tej zmianie i jest powielana przez część mediów”. Zarzucono mnie również stertą linków, prezentacji i artykułów przygotowanych po to by przekonać do reformy a więc z zasady stronniczych. Wśród niewielu zdań wyjaśniających przeczytałem m.in: „Badania przeprowadzone przez niezależne instytucje potwierdzają, że rozpoczęcie obowiązkowej edukacji przedszkolnej w wieku 5 lat i szkolnej w wieku lat 6 jest korzystne dla rozwoju dzieci.” Oczywiście zaraz podano linki do badań i prezentacji. Tylko, że psychika i rozwój dzieci nie poddaje się badaniom. Nie da się ich przedstawić na wykresach. Tylko rodzice i same dzieci widzą ile kosztuje ich nowa reforma i jakie piętno odciska. Może trochę mniej alienacji rządzącym by się przydało a więcej empatii. Na pytanie o przygotowanie szkół na przyjęcie sześciolatków otrzymałem prawdziwy elaborat: „Obietnica ta jest dotrzymana. Kontrole przeprowadzone przez GIS czy NIK potwierdzają, że szkoły będą przygotowane na przyjęcie dzieci sześcioletnich w roku 2014. Zachęcamy do lektury komunikatu NIK znajdującego się pod adresem http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/czy-szkoly-sa-przygotowane-do-przyjecia-szesciolatkow.html
Z przeprowadzonych w pierwszym półroczu 2012 r. przez Państwową Inspekcję Sanitarną kontrolach bardzo dobrą lub dobrą ocenę stanu przygotowania szkoły podstawowej do obniżenia wieku otrzymało ponad 93% skontrolowanych placówek. Z badań przeprowadzonych przez Instytut Badań Edukacyjnych (TUNSS 2012) wynika, że:
– w 91% szkół podstawowych, do których uczęszczają dzieci 6 i 7 letnie, był oferowany co najmniej jeden posiłek. W zaledwie 7% nie było oferowanych żadnych posiłków.
– spośród rodziców 6latków  w I klasie:
83% jest całkowicie zadowolonych z opieki szkolnej nad dziećmi
84% jest całkowicie zadowolonych z edukacji szkolnej
96% jest zdecydowanie lub raczej zadowolonych z nauczycieli swoich dzieci
89% jest zdecydowanie lub raczej zadowolonych z decyzji o zapisaniu dziecka do szkoły
– 65% rodziców było zdecydowanie zadowolonych z opieki, jaką zapewniła ich dziecku świetlica szkolna.
– 70% szkół dysponuje placem zabaw przystosowanym dla potrzeb małych dzieci, który znajduje się bezpośredni przy budynku.”

Znowu suche statystyki. Tymczasem, znalazłem jeszcze coś ciekawego. 2 kwietnia, w mediach pojawiła się informacja, że według raportu NIK, który według rzecznika MEN uznał szkoły za przygotowane, prawda jest inna. Czytamy tam, że: „Szkoły nie są przygotowane”. Zaledwie co piąta szkoła spełnia wymogi. No więc jaka jest prawda ? Kto tu „mija się z prawdą” ? Kolejna sprawa. W odpowiedzi rzecznika, czytam że w okresie przejściowym, 350 tysięcy rodziców wysłało dzieci do szkół a to oznacza, że akceptują reformę. Zacznijmy od tego, że istotnie wielu rodziców uwierzyło w propagandę, mamiona prezentami i laurkami ale teraz tego żałują. Zmienili zdanie, widząc czym tak naprawdę jest ta reforma. A jest niszczeniem dzieciństwa, dodawaniem stresów i produkowaniem sfrustrowanych bezrobotnych. Poza tym, wystarczy spojrzeć na ilość przeciwników, akcji protestacyjnych, pikiet czy innych form sprzeciwu. Do 2 kwietnia, pod petycją przeciwko reformie podpisało się 200 tysięcy osób. Człowiek nie krowa i może zmienić swoje poglądy pod wpływem pewnych faktów i obserwacji. Jest to cechą ludzi inteligentnych.

Byłem, jestem i będę przeciwny tej reformie. I zachęcam rodziców do nie ulegania propagandzie i sztucznym zachętom. Nie wysyłajcie dzieci do szkół wcześniej, organizujcie się, wspierajcie i nagłaśniajcie sprawę. Nie pozwólcie, żeby jakiś urzędas decydował za Was jak wyglądać ma życie Waszych dzieci. Nie zgadzajcie się na skracanie dzieciństwa Waszym pociechom, na wpędzanie ich w kierat obowiązków, na sadzanie w ławkach kiedy one chcą poznawać świat, latać, biegać i skakać. Nie ingerujmy w naturę i proces rozwoju bo wychowamy stado znerwicowanych, sfrustrowanych bezrobotnych, które życie spędziło na bezproduktywnej „edukacji”.

Dzieci należy uczyć. Nawet w wieku 5, 6 lat. Czytania, pisania, literek, liczenia… Ale powolutku, systematycznie, ukazując to jako zabawę, jako coś przyjemnego i rozwijającego a nie jako wyżywanie się i odpytywanie przez belfrów.

Powyższy tekst został napisany przeze mnie kilka tygodni temu do „Tygodnika Bardzo Prawicowego”.

W czwartek kolejny numer „Tygodnika”, który całkiem za darmo można zamówić w wersji elektronicznej na redakcja.tbp@gmail.com

Serdecznie zapraszamy