Większość współczesnych naukowców jest zgodna: instytucja małżeństwa jest czynnikiem pozytywnie wpływającym na społeczeństwo, a posiadanie dzieci – dobrą inwestycją. Na początek trzeba wyjaśnić – małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Wszelkie inne związki nie mogą być nazywane małżeństwem, bo nie posiadają cech charakterystycznych dla tej instytucji. 

W 1992 roku nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii otrzymał amerykanin Gary S. Becker za „Ekonomiczną teorię zachowań ludzkich”. W swojej teorii zawarł również „teorię małżeństwa”. Jak stwierdził amerykański noblista: „Podstawą rozwoju ekonomicznego społeczeństwa jest trwałe, monogamiczne, heteroseksualne małżeństwo, koncentrujące się na inwestycjach „specyficznych”. Najoczywistszym i najczęstszym przykładem takich inwestycji „specyficznych” są dzieci”. Wyliczył także, że aż 80 proc. zasobów w zamożnych krajach stanowi kapitał ludzki, a tylko 20 proc. to bogactwa naturalne, zasoby materialne i urządzenia. Dowiódł też, że rodzina i wykonywana w niej praca przynoszą aż 30 proc. dochodu narodowego, a zdrowa rodzina jest czynnikiem gwarantującym w dłuższym okresie wzrost gospodarczy.

Jak to więc jest, że mimo naukowego udowodnienia wartości małżeństwa współcześnie bardziej promuje się związki partnerskie, czy inne formy „życia na kocią łapę” i rozmaite zboczenia?

Jak podkreśla prof. Bruce Hafen, specjalista prawa rodzinnego, były dziekan J. Reuben Clark School of Law BYU w USA: „Małżeństwo jest początkiem cywilizacji, podstawowym miejscem przekazywania wartości społecznych”. Jeżeli więc ktoś by chciał doprowadzić do upadku cywilizacji, zachwiania podstawowych wartości, to uderzy przede wszystkim w rodzinę. Tak się więc dzieje ze strony środowisk lewicowo-liberalnych. Próbują oni wmówić społeczeństwu, że małżeństwo, „tradycyjna” rodzina to relikt przeszłości, a „nowocześni i wolni” ludzie chętniej wiążą się w „wolne związki”, albo w ogóle nie wiążą, po prostu skaczą z kwiatka na kwiatek.

Jednak nie znalazł się jeszcze nikt, kto by udowodnił, że taka rozwiązłość przyniesie społeczeństwu (i każdemu człowiekowi z osobna), więcej korzyści niż małżeństwo i posiadanie potomstwa. Wręcz przeciwnie! Ze strony ekspertów, naukowców, pada wiele głosów stwierdzających, że małżeństwo daje wiele korzyści. Mało tego! Małżeństwo to podstawa życia społecznego. Jak mówi dr Gary Chapman: „Małżeństwo mężczyzny i kobiety stanowi centralny element składowy wszystkich bez wyjątku ludzkich społeczności. Monogamiczny, trwający całe życie związek, jest również uniwersalną normą kulturową”.

Patrząc na to, jak wiele korzyści przynosi społeczeństwu instytucja małżeństwa, nie dziwi, że wiele środowisk broni jej przed atakami lewicowo-liberalnych aktywistów. Ci aktywiści nazywają siebie postępowcami, ale w rzeczywistości realizacja ich postulatów doprowadziłaby do zacofania. Dlaczego? Bo niszczą oni rodzinę, a powtórzę – jak powiedział laureat nagrody Nobla z ekonomii Gary Becker: „Podstawą rozwoju ekonomicznego społeczeństwa jest trwałe, monogamiczne, heteroseksualne małżeństwo, koncentrujące się na inwestycjach „specyficznych”. Najoczywistszym i najczęstszym przykładem takich inwestycji „specyficznych” są dzieci”. Dlatego musimy bronić rodziny i sami cenić jej wartość. W przeciwnym wypadku naszą cywilizację czeka rychły upadek.

 

zdjęcie: flickr.com