
Minął rok od udania się Donalda Tuska na emigrację w celu objęcia stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej. Gdybym chciał skupić się na wymienieniu jego zasług i dokonań, mój felieton mógłby właściwie zakończyć się na wstępie. Zdradzam więc ciąg dalszy – pochwały nie będzie. Nawet głupoty.
Choć jedno Tuskowi trzeba przyznać – pięknie rozwalił Platformę. Jego wyruszenie na podbój Europy okazało się być początkiem końca ośmioletnich rządów tej partii. Idealnie pasuje tu wyświechtana już w tym kontekście metafora ucieczki z tonącego okrętu. Ale nie była to zwykła ucieczka. Tusk nie dość, że wyskoczył za burtę, to jeszcze w ostatniej chwili zrobił (chciałoby się powiedzieć „wykopał”) w statku dziurę tak, by zatonął on jeszcze szybciej. Mowa oczywiście o namaszczeniu na swoją następczynię Ewy Kopacz. Odcięcie od władzy wszelkich zdolnych polityków było celowym działaniem, którego pokłosiem jest dzisiejsza walka o przywództwo w partii.
Były premier pewnie śmiałby się z tego wszystkiego, gdyby nie fakt, że musi martwić się o swój własny stołek. Zapracował sobie na niego latami ciężkiej pracy na rzecz Niemiec i pod dyktando Angeli Merkel, ale teraz musi już radzić sobie sam – dostać się na brukselskie salony to jedno, ale utrzymać się tam, to drugie. Tymczasem Tusk jest postacią kompletnie bezbarwną, niewidoczną wśród innych przywódców unijnych instytucji, nieprzystającą do miejsca swojego pobytu. Zadanie, jakie przed nim stoi może okazać się zbyt trudne.
Tusk oceniany jest jako polityk reprezentujący głównie interesy Europy wschodniej. Ta opinia ciągnie się za nim już od momentu samego wyboru ze względu na samą narodowość, ale pozbycia się jej nie ułatwiają Tuskowi chociażby jego przesadne zainteresowanie kryzysem ukraińskim czy ostatnie wypowiedzi na temat tzw. „uchodźców”. Przeciwstawienie się woli Angeli Merkel nie mogło przysporzyć mu w strukturach unijnych popularności. To zaszufladkowanie jest dla byłego szefa rządu piętnem, którego najwyraźniej nie potrafi się pozbyć.
Kadencja Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej upływa w połowie 2017 roku. Istnieje oczywiście możliwość jej przedłużenia, ale pytanie tylko, czy po tak bladym pierwszym roku były szef PO na taką szansę może liczyć. Pamiętajmy jednak, że Tusk zawsze był marionetką Zachodu, a dopóki nią będzie – zostanie na stanowisku chroniony parasolem z żakietu niemieckiej żelaznej damy.