Rządowi nie podoba się sprzedaż leków na przeziębienie lub ból przez sklepy i stacje benzynowe.
Zdaniem Ministerstwa Zdrowia takie leki są często przechowywane w nieodpowiedni sposób, co może zmieniać ich właściwości. Mają być więc środkami zagrażającymi zdrowiu kupujących.
W ministerstwie trwają prace nad uregulowaniem i ograniczeniem sprzedaży leków poza aptekami. Planowane jest wprowadzenie obowiązku posiadania zezwoleń na prowadzenie sprzedaży leków przez sklepy. Urzędnicy sprawdzaliby, w jakich warunkach przechowuje się medykamenty, a także, czy personel, który je sprzedaje, ma odpowiednią wiedzę. Innym pomysłem jest obowiązek wpisania sprzedawcy do nowo utworzonego rejestru punktów sprzedaży pozaaptecznej.
Jak widać państwo dba o swojego obywatela/niewolnika/idiotę (niepotrzebne skreślić).
Z jednej strony będzie to na pewno uciążliwe. W końcu jak człowieka coś boli to leci do pierwszego lepszego sklepu po coś przeciwbólowego, teraz musiałby lecieć do apteki.
Z drugiej jednak strony pokazują to wszelkie statystyki zarówno Polskich jak i zagranicznych organizacji, że Polacy są… lekomanami. W europie bodajże tylko francja wypada pod tym względem gorzej. Przemysł farmaceutyczny w Polsce to prawdziwa kopalnia złota. Ludzie kupują wszystko co się da. A zwłaszcza to co jest dostępne właśnie w tych wszystkich sklepach, bez recepty i od ręki. Czyli suplementy, przeciwbólowe itd.
Ja wiem, że każdy jest odpowiedzialny za siebie ale jeżeli ludzie są na tyle głupi, że dają sobą manipulować koncernom farmaceutycznymi i trują się sami przez własny idiotyzm to jednak ktoś musi coś z tym zrobić.
O ile kompletnie nie zgadzam się z tym projektem dotyczącym zakazu zakupu leków z zagranicy o tyle w sprawie tego pomysłu jestem neutralny z delikatnym nakierowaniem na TAK.
Pozdrawiam
Jakby ktoś jeszcze w ramach tego minusowania podrzucił jakimś argumentem przeciwko…
Chętnie wymieniłbym opinie z kimś kto twierdzi, że jest inaczej.
Pozdrawiam