Eurosocjalizm

Czy można szukać współzależności między poglądami politycznymi, a IQ? Jeżeli można w ogóle, to w jaki sposób mamy ją zinterpretować?  Ludzie, którzy nie byli zbyt bystrzy w dzieciństwie, gdy dorosną, stają się prawicowcami – wynika z badań kanadyjskich naukowców opublikowanego w ”Psychological Science”. Badania objęły 15 tysięcy osób. Porównywano w nich poziom inteligencji za młodu z poglądami politycznymi tych samych ludzi po latach. Dostrzeżono korelację pomiędzy niską inteligencją dzieci, a nachyleniem „prawicowym”. Kanadyjscy badacze wykorzystali kwestionariusze, które w 1958 i 1970 r. wypełniły dziesięcio- i jedenastolatki z Wielkiej Brytanii. Po latach odnaleziono ich, by sprawdzić, jaki jest ich światopogląd. Pytano np. czy zgadzają się z twierdzeniami takimi jak: ”przestępcy powinni być surowiej karani”, a także: ”szkoły powinny uczyć posłuszeństwa wobec autorytetów”. Wynikiem badań było stwierdzenie ”silnej korelacji” pomiędzy niskim poziomem inteligencji dzieci i dorosłych a podzielanymi przez nich poglądami. W świecie rządzonym przez „lewicę” ludzie powinni wręcz tryskać IQ na wszystkie strony, wszak mają wszelkie niezbędne i darmowe narzędzia dla rozwoju swego intelektu, który po ponad 100 latach dominacji „lewicy” w Europie powinien być jeszcze dodatkowo doładowany odpowiednimi genami swoich rodziców i dziadków, którzy również są coraz bardziej inteligentni, ponieważ też byli wychowywani w rzeczywistości i systemie stworzonym przez tak światłych omnibusów intelektualnej „lewicy”.

Po lekturze powyższych rewelacji nie mogłem oprzeć się pokusie, wziąłem więc na warsztat tę naukową teorię w celu rozprawienia się z owym – jak się okazało – mitem, który prócz miernej zawartości naukowej, nosi też prawdopodobnie znamiona propagandy. Każdy, przeciętnie rozumny człowiek wie, że gdy Europa była „prawicowa” towarzyszył nam ciągły rozkwit i rozwój gospodarczy, Europa była w zasadzie Światowym Imperium, a Europejczyk był zawsze w Świecie traktowany z szacunkiem. Gdy do władzy jednak doszła „lewica”, coś pękło, coś się skończyło, upadamy niczym Troja. Jak to w końcu jest? Niby rządzą nami tacy mądrzy lewicowi mędrcy, a Europa zdycha? Z drugiej strony, nie tak dawno, gdy rządzili „ci głupsi”, o poglądach konserwatywno-liberalnych, Europa była mocarstwem z ogromną gospodarką i podbojami całego świata na swoim koncie? Mnie to nie przekonuje, mnie w szkole uczono, że jak coś jest źle rządzone to stoi za tym raczej idiota, a nie geniusz. I odwrotnie, że jeżeli coś jest rządzone świetnie to mamy do czynienia z władcami mądrymi, a nie bandą głupców z przypadku. Jak zawsze w „lewicowych” teoriach wiele piękna, podniosłości, ale brak logiki, jednak mało kto jest w stanie to zauważyć i trafnie wytknąć autorom. Gdyby „lewicowa” teza miała się sprawdzić, gdyby faktycznie głupi lepiej rządzili wszystkim, gdyby faktycznie to co by dotknęli zamieniałoby się w złoto, wówczas w gazetach widniałyby przecież ogłoszenia prywatnych firm typu: „ zatrudnię idiotę do zarządzania korporacją, najlepiej bez szkoły i doświadczenia. Pensja 200 tys. miesięcznie”. Tak jednak nie jest, więc ten bełkot należy raczej włożyć między inne propagandowe bajki „lewicy”, którymi raczą nas zewsząd i poznać inny punkt widzenia.

Z najnowszych wyników badań dr Michaela Anthony Woodley’a z uniwersytetu Umeâ w Szwecji (nomen omen kraju socjalnego do granic możliwości), można wywnioskować jednak coś zupełnie odwrotnego. Idę nawet o krok dalej i w oparciu o nie – te wyniki – decyduję się nawet na odważne stwierdzenie, że zestawienie dwóch wyrazów „lewicowy intelektualista” brzmi równie egzotycznie i niedorzecznie co oksymoron „tekturowy, bunkier przeciwatomowy”, a moment w którym Europa stała się lewicowa trzeba uznać za początek okresu – trwającego do dziś – w którym każde kolejne pokolenie wychowane w wartościach „lewicowych” jest mniej sprawne intelektualnie od poprzedniego.

Co jest tego przyczyną? Moim zdaniem upadek moralności i poczucie bezpieczeństwa. To drugie hasło dla socjalizujących polityków stało się sztandarem, którym oczarowali wszystkich beneficjentów tego postulatu. Czy jednak tak upragnione przez „lewicowy” elektorat „poczucie bezpieczeństwa” może być czymś złym? Tak, gdyż nic tak nie motywuje człowieka jak właśnie niebezpieczeństwo, którym się znajduje i chęć zrzucenia z siebie tego brzemienia. Z drugiej strony nic tak nie psuje wartości człowieka jako jednostki jak przekonanie, które jest z kolei wynikiem jego długoletnich obserwacji, oraz indoktrynacji mediów, że wysiłek człowieka, jego starania i rozwój nie ma absolutnie żadnego (pozytywnego lub negatywnego) wpływu na jego poziom życia, gdyż instytucja państwa nie pozwoli na głód i poniewierkę nawet największej zakały. Wynalazki, idee, innowacje, cały rozwój techniki od wynalezienia koła do nonorobotyki brała się właśnie z potrzeby zmian, a wręcz przymusu zaistnienia i świadomości ryzyka, które jeśli zdecydujemy się podjąć, uczyni nasze życie lepszym, a dodatkowo mamy szansę przejść do historii jako geniusze. W tych pięknych czasach, gdzie nie było jeszcze takich socjalnych wynalazków jak zasiłki, każdy musiał troszczyć się o siebie i swoją rodzinę, jeżeli nie umiał się odnaleźć w rzeczywistości i utrzymać, wówczas zwyczajnie ginął z głodu nie pozostawiając potomstwa, które gdyby miało posiadać jego geny prawdopodobnie podzieliło by ten sam los. Mógł jednak iść inną drogą i pokazać światu ile jest wart, czyli wykazać się kreatywnością, wytężyć umysł, stracić lata na pracę, motywowaną poszukiwaniem lepszego bytu dla siebie i swoich dzieci. Myślał, analizował, kontemplował, obliczał, opracowywał, wynajdował, a gdy osiągnął w końcu sukces, zwyczajnie stawał się nierzadko bogaczem. Dziś w europie nie ma już takiej potrzeby. Obecnie w sytuacji, gdy nie mamy za co się utrzymać nie musimy szukać szybko pracy, aby przeżyć kolejny tydzień. Teraz, w Unii Europejskiej wystarczy iść po zasiłek, zapomogę lub inne świadczenie od Państwa, które w takich sytuacjach nam się należy. W niektórych krajach socjalnych (hiperlewicowych) nie opłaca się nawet pracować, gdyż mając zasiłek otrzymujemy bardzo podobne środki na życie, co człowiek pracujący na pełnym etacie, a gdy mamy dziecko to przewyższamy dochodami pracującą część społeczeństwa, która dzieci nie posiada. Zapomina się jednak zbyt często, że środki na zasiłki pochodzą jednak od pracujących, mogących w końcu pozbyć się omamów, dochodząc do wniosku, że im również nie chce się pracować na innych, w sytuacji, w której mogą żyć niewiele gorzej bez jakiejkolwiek pracy. Czy w takich warunkach jest sens rozważać w jaki sposób polepszyć swój byt?

Jak wiadomo wydajność mózgu, jak i prawie każdego organu w naszym ciele jest stymulowana przez ćwiczenie, więc osoba, która całe życie nie wysilała swego intelektu ma bez wątpienia mniej sprawny umysł, niż dr fizyki, który całe dnie spędza na wykonywaniu skomplikowanych obliczeń, a jego mózg działa na najwyższych obrotach kilkanaście godzin w ciągu doby, oczywiście geny mają również wielkie znaczenie.

Tyle na temat mojej prywatnej diagnozy. Z punktu widzenia naukowca, o którym wspomniałem wygląda to bardziej skomplikowanie. Dowiódł on, że faktycznie poziom inteligencji ludzi rósł, ale tylko do końca epoki wiktoriańskiej, czyli de facto upadku cywilizacji Europejskiej, która rządziła niegdyś światem. Niestety w większości krajów Europy do władzy zaczęła dochodzić „lewica” ze swymi absurdalnymi postulatami socjalnymi, która do dziś twierdzi, że każdy powinien mieć po równo bez względu na to jak dobrze, jak ciężko i jak długo pracuje. Ten system chcąc-nie chcąc faworyzował ludzi „leniwych”, niezdolnych do walki w warunkach dyktowanych przez rynek, a dyskryminował z kolei ludzi pracowitych, których zmuszał do dzielenia się owocami swej pracy z państwem, sprytnie pałającym się redystrybucją tych środków w stronę tych pierwszych. Mniej zdolnych i leniwych było oczywiście dużo więcej i tak jest od zawsze (zgodnie z zasadą V. Pareto), tym też sposobem

demokracja uczyniła resztę. To Karol Marks powiedział: Wprowadźcie demokrację (zniszczyć monarchię!) – tym szybciej zbuduje się socjalizm! I miał rację… Brodacz z Trewiru wiedział co mówi… Większość jest głupia, więc głosując na szkodę mądrych zaszkodzi im natychmiast, jednak nie posiadający zdolności ekstrapolacji wyborcy, nie przewidzieli konsekwencji swych czynów. Mianowicie jak mądrze i proroczo zapisał A. Fredro: „Socyjalizm równo wszystkim nosa utrze. Jutro zdusi bogatych, a biednych pojutrze”, tak i tym razem zachowali się jak lokaj, który na złość swemu panu podpala jego dom, nie rozumiejąc, że pan bez domu nie będzie już lokaja potrzebował. Wszystkiemu winni są więc ci głupsi, którzy z biegiem lat będą mieli coraz więcej dzieci. Dzięki państwowej (nie darmowej, bo jest ona w rzeczywistości dużo droższa niż prywatna) opiece medycznej ludzie z większą liczbą mutacji genetycznych związanych głównie ze słabszą inteligencją mają szansę na sukces reprodukcyjny. Ludzie o wolniejszym czasie reakcji, mniej bystrzy lub w ogóle głupi, mogą mieć dużo dzieci, a gdy wprowadzimy becikowe 10 tys. Zł to wręcz będziemy mogli mówić o „wytwórniach dzieci” które odziedziczą oczywiście gorszy intelekt po rodzicach. W jaki sposób stwierdzamy wymierny spadek inteligencji wśród pokoleń wychowanych w warunkach „lewicowych” i to, że faktycznie rządy lewicy ogłupiły całą cywilizację, a odbudowanie dawnej formy zajęłoby około 300 lat! Otóż w wyniku tego wyraźnie wyhamował rozwój badań i zmniejszyła się ludzka zdolność do kreowania przełomowych idei. Pod koniec XIX w. liczba innowacji na miliard osób wynosiła 16, dziś zaledwie 4, a przecież warunki mamy dużo lepsze. Mamy stypendia, miliardowe dotacje i granty na innowacyjność, podejmujemy społeczne i polityczne wysiłki, posiadamy publiczne, darmowe uczelnie, możliwości nowoczesnego kształcenia, zachęcamy ludzi do studiowania. Jednak pomimo znacznie lepszym, socjalnym systemom edukacji zmierzamy do całkowitego zatrzymania rozwoju. Spadająca tak radykalnie wydolność intelektualna mieszkańców „lewicowej” Europy to najbardziej logiczne wyjaśnienie spadku liczby odkryć naukowych, co jest oczywiście skutkiem zmniejszającego się odsetka geniuszy w Europie. Geniuszy ubywa nam w błyskawicznym tempie. Liczbowo przedstawia się to następująco; jeśli średnie IQ w społeczeństwie wynosi 100, a po pewnym czasie spadnie o 3 punkty, to liczba osób z IQ wyższym niż 135 zmaleje niemal o połowę! Od momentu przejęcia Europy przez „lewicowych” polityków, którzy wprowadzali coraz to bardziej destrukcyjne, socjalne reformy w ciągu pierwszych 50 lat odsetek ludzi genialnych (IQ od 155) spadł o 80%. Badania, które dowodzą tych tez polegały na przeanalizowaniu szybkości reakcji przetwarzania danych w różnych epokach, dotarto do badań przeprowadzonych w ciągu ostatnich 150 lat, najstarsze pochodziły z 1853 r. i na ich podstawie określono trend. Okazało się też, że spadek inteligencji to proces trwały i ciągle postępujący. Od 1889 roku do 2004 roku czas reakcji osłabł aż o 18 milisekund, co oznacza spadek ilorazu inteligencji o 13-14 punktów IQ. Już dziś obserwujemy efekty tego procesu, mianowicie wiek laureatów nagród Nobla jest coraz większy, a badaczy, którzy potrafią zaproponować nowe spojrzenia na naukę brakuje.

Podsumowując, dzisiejsze społeczeństwa, dzieci eurosocjalizmu, opartego na dość nieudolnie zmodyfikowanej ideologii komunistycznej, wydają się być też dużo mniej zaangażowane intelektualnie w życie. Spadek średniej inteligencji obywateli oznacza też (rynek nie toleruje, aż tak rażącej ignorancji w dłuższym okresie czasu i w końcu się mści, najczęściej hiperinflacją) koniec dobrej koniunktury gospodarczej i dobrobytu, czego jesteśmy aktualnie świadkami, a historia upadu odgrywa się na oczach właśnie naszej generacji. Nadejdzie więc wkrótce kres filozofii lewicowej i powrót do normalności z pominięciem roli Państwa, jako organizatora życia swoich obywateli w każdym jego aspekcie. Przyznajmy to jednak z radością, bo to już najwyższy czas!

Badania: sciencedirect.com