Polskie monety.

Trzy dni temu Parezja.pl pisała o kolejnej szokującej decyzji koalicji rządzącej – odrzuceniu projektu podniesienia kwoty wolnej od podatku. Dziś przyszedł czas na tłumaczenie się z tej, jak się wydaje, niewytłumaczalnej decyzji.

Na antenie radia RMF FM rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska wypowiedziała następującą formułkę: „Bierzemy odpowiedzialność za budżet, budżet został skonstruowany tak, jak jest. Pieniądze z tego budżetu zostały rozdzielone i nie można tutaj teraz robić żadnych eksperymentów. Jesteśmy na dobrej drodze do tego, żeby wszystkie ograniczenia nałożone na nasz budżet, które wymagane są przez Unię, zostały zdjęte, jesteśmy już bardzo blisko tego i wtedy już możemy myśleć o tym. Zresztą o tym mówi także minister Szczurek, żeby zmniejszyć obciążenia podatkowe, ale też chciałam powiedzieć, że to nie jest tak, że w Polsce są strasznie wysokie podatki”.

Przyjrzyjmy się bliżej, co wynika z owego propagandowego bełkotu. Po pierwsze, dostaliśmy informację, że rządzący czują ciążącą na nich odpowiedzialność, a decyzja pozostawienia kwoty wolnej od podatku na obecnym poziomie, jest właśnie jej wyrazem. Możemy być dumni, że rządzą nami ludzie tak roztropni. Nie pozwolą nam na zostawienie większej sumy pieniężnej w naszych kieszeniach, bo to mogłoby nam zaszkodzić. Jesteśmy przecież tacy nieodpowiedzialni. Dobrze, że ma kto nad nami czuwać.

Propozycja, nad którą sejm debatował kilka dni temu, została nazwana przez panią rzecznik „eksperymentem”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przez wszystkie lata sprawowania władzy przez Platformę Obywatelską, każda ustawa mogąca zmieniać na lepsze polską rzeczywistość i ułatwiać życie Polaków, była eksperymentalna, a tym samym – nie do przyjęcia.

Budżet jaki jest, każdy widzi – niemalże tymi słowy pani rzecznik broniła nieudolności rządu premier Kopacz. Ale kto ten budżet ustalał? Sam się ustalił? A może maczały w tym palce poprzednie władze? Widocznie nie miał kto o to dopytać. Fakt faktem, pytanie nie należałoby do najwygodniejszych. Lepiej się nie narażać. Tym bardziej, że jak usłyszeliśmy, rządzący są „na dobrej drodze” do naprawienia problemu (nawiasem mówiąc, czyżby Małgorzacie Kidawie-Błońskiej wyrwało się stwierdzenie stawiające w negatywnym świetle sens naszej obecności w Unii Europejskiej?). Dlaczego mielibyśmy im nie wierzyć? Czyżby kiedyś nas zawiedli? Wykazali się biernością i niekompetencją? Ależ skąd.

I wreszcie mój ulubiony fragment: z jednej strony minister Szczurek „mówi” (bo przecież nie robi nic więcej) o zmniejszeniu podatków, z drugiej jednak pani rzecznik poddaje pod wątpliwość znaczenie reform systemu podatkowego, bo przecież „to nie jest tak, że w Polsce są strasznie wysokie podatki”. Tak…

Wypowiedź rządowej rzecznik jest jedynie kolejną odsłoną propagandowego serialu, jaki od lat rozgrywa się na polskiej scenie politycznej. Tłumaczenia w stylu: powiem to tak, żeby i wilk był syty, i owca cała, choć nie mają najmniejszego sensu, wciąż jeszcze dla wielu są wystarczające. Bo przecież liczy się to, że zostaliśmy uspokojeni, czujemy się bezpiecznie i nic więcej nam nie potrzeba. W rządowych przekazach każdy znajdzie coś dla siebie. Chcę jednak wierzyć, że tego typu retoryka zniknie wraz z pojawieniem się zmian, jakie muszą w końcu nastąpić. Być może już tego roku.