Takie słowa wypowiada Martyna Wojciechowska na początku swojego reportażu „Kobieta na krańcu świata” emitowanego co niedzielę na antenie TVN.

Tym razem reportaż dotyczył Salwadoru, kraju położonego w Ameryce środkowej. Graniczy on z Hondurasem i Gwatemalą. Liczba ludności to zaledwie 6 369 000 a powierzchnia państwa to tylko 21 040 tysięcy kilometrów kwadratowych. Polska w porównaniu ma 312 679 kilometrów kwadratowych. Co więc wyróżnia ten niewielki kraj na tle innych, że otrzymał miano „piekła”?

Lider pod względem zabójstw kobiet

Salwador zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby morderstw na kobietach na świecie. Rocznie odnotowuje się około 500 takich przypadków. Ponad połowa maltretowanych kobiet nie szuka wcześniej pomocy, a także nie ujawnia bliskim jaki koszmar przeżywa we własnym domu. Gwałty najczęściej występują w rodzinie, a kiedy dziewczyna próbuje się poskarżyć, zostaje ukarana.

W Salwadorze, tak jak w innych krajach Ameryki Środkowej szerzy się feminicido, czyli kobietobójstwo. Kobiety są porywane, gwałcone, torturowane, a później brutalnie mordowane. Zwłoki są często okaleczane w bestialski sposób, pozbawiane głowy albo kończyn. Sprawcy na ogół pozostają bezkarni. Przyczyn zbrodni doszukuje się w wielu dziedzinach. Najczęściej chodzi o kulturę macho w Ameryce Łacińskiej. Jest to kult mężczyzny, który sprawia, że kobieta jest uprzedmiotowiona i spychana w dół hierarchii. Często również przyczyną są wojny gangów, gdzie śmierć kobiety może być tylko wyrównaniem rachunków.

Życie nienarodzonych ważniejsze niż już żyjących

W Salwadorze obowiązuje całkowity zakaz aborcji, bez względu na okoliczności. Kobieta, która usunie ciąże musi liczyć się z karą wynoszącą od 2 do 8 lat więzienia. Bardzo często zarzut aborcji zamieniany jest na zarzut zabójstwa kwalifikowanego i wtedy kara więzienia zwiększa się do lat 40. Osoba, która natomiast wiedziała o aborcji, czyli partner, lub lekarz, który ją wykonał, zagrożona jest karą od 6 do 12 lat więzienia.

Najbardziej szokująca jest kwestia utraty dziecka. Jeśli kobieta po prostu poroni, bo na przykład nie wiedziała o tym, że jest w ciąży lub w trakcie wystąpią komplikacje, które będą skutkowały śmiercią dziecka, wtedy zostaje ona aresztowana pod pretekstem morderstwa. Większość donosów wnoszą sami lekarze. Kobieta jest przyjmowana do szpitala, wykonuje się niezbędne badania, a po udzieleniu pomocy wykonuje się telefon na policję. W Salwadorze nie ma domniemania niewinności, kobieta sama musi udowodnić, że nie dokonała aborcji.

Jeszcze surowsze kary za aborcję

Salwador zakaz aborcji wprowadził już w 1998 roku. Wtedy też ponad 600 kobiet stanęło przed sądem i zostało skazanych na karę więzienia. Jedynie kilku z nim udało się uniknąć kary, a to tylko dzięki organizacjom broniącym praw kobiet, które wywalczyły dla nich uniewinnienia. W parlamencie czeka projekt ustawy, który ma jeszcze bardziej zaostrzyć prawo aborcyjne. Grupa polityków partii ARENA postulowała, aby kobiety, które przerwą ciążę skazywać na 50 lat więzienia.

Czy to nie jest paradoks? Policja nie może sobie poradzić ze zorganizowaną przestępczością, ale prowadzi dochodzenia przeciwko podejrzanym o dokonanie aborcji kobietom. Dziennie brutalnie gwałcone i mordowane są nie tylko dorosłe kobiety, ale również małe dziewczynki, lecz wciąż większe prawa i przywileje mają nienarodzone jeszcze dzieci. Tutaj niestety robi się błędne koło, ponieważ niemowlęta również wyrosną na dorosłe kobiety, których prawa i przywileje będą naruszane każdego dnia. Uważam, że jest to wręcz niewyobrażalne, że w dobie równouprawnienia są jeszcze takie kraje, w których dramat takiego pokroju jest na porządku dziennym.

 

Przeczytaj także o kryzysie w Wenezueli: https://parezja.pl/wenezuela-dwa-kilogramy-gotowki-za-kilogram-kurczaka/