Foto: Wikimedia Commons

Okres przedwyborczy potrafi działać cuda. Zdziałał i tym razem, gdyż przedstawiciel rządu PO – PSL w przededniu piątej rocznicy katastrofy smoleńskiej przypomniał sobie o gnijącym w Rosji wraku TU – 154.

MSZ wystosowało do Rosji notę, w sprawie zwrotu wraku samolotu który rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku i do dziś nie udało się go odzyskać. Przez prawie pięć lat, nikt z władz nie podjął konkretnych działań w celu ochrony kluczowego dowodu w sprawie, o jego zwrocie nie mówiąc. Tymczasem właśnie dziś, w roku wyborczym MSZ sobie przypomniało o sprawie.

Schetyna nie tylko wysłał notę do Rosji, ale również werbalizuje swój pogląd na tę sprawę kreując się na szeryfa dbającego o polską rację stanu. 

Tej sprawy nie zostawimy (…) nikt w Polsce nie zapomniał o tym, że miejsce wraku jest w Polsce. To jest symbol tej katastrofy i symbol naszej pamięci – powiedział polski minister spraw zagranicznych.

No cóż, warto przypomnieć że polska strona pokornie przyjęła do wiadomości deklarację Rosjan z roku 2011 o tym że nasza własność pozostanie na obcej ziemi aż do zakończenia rosyjskiego śledztwa. A to jak wiadomo, może trwać jeszcze latami. A Polacy? Polacy mogą co najwyżej trwać w „pewności”, o której mówił Schetyna:

Jestem pewny, że tak będzie, że jest to kwestia, no właśnie, jakiegoś czasu, że ktoś podejmie taką decyzję, śledztwo zostanie zamknięte, a wrak trafi z powrotem do Polski.