Kilka dni temu kościelni hierarchowie zdecydowali o przeniesieniu ks. Jacka Międlara, kapłana nie wstydzącego się swoich narodowych przekonań. Został on „zesłany” z Wrocławia do Zakopanego. Na Podhalu jednak nie zabawił zbyt długo. Po trzech dniach (!) przeniesiono go do Krzeszowic.

Wydaje się to nieprawdopodobne. Ksiądz Jacek Międlar, którego zaledwie kilka dni temu żegnał Wrocław, a witało Zakopane, dziś znów zmieni miejsce swojej posługi. Niestety nie z własnej woli. Po trzech dniach (!) Zgromadzenie Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo zdecydowało o kolejnym przeniesieniu. Tym razem jest to jawne zesłanie. Duchowny trafi do Krzeszowic.

Czym ks. Jacek naraził się tym razem? Następnego dnia po przybyciu na nową parafię, duchowny wziął udział w organizowanych przez Obóz Narodowo – Radykalny Podhale obchodach 69. rocznicy ostatniej walki i śmierci mjr Józefa Kurasia „Ognia”. Warto podkreślić, że w wydarzeniu ksiądz wziął udział jako osoba prywatna. Nie przeszkodziło to jednak przełożonym w kolejnych szykanach pod adresem niepokornego duchownego.

Kościół Powszechny od dawna zmierza w złą stronę. Pierwszą, najważniejszą kostką domina stał się już Sobór Watykański II z roku 1962. Głównym celem Soboru było „uwspółcześnienie” Kościoła Katolickiego. Już to określenie mierzi i powinno zapalać czerwoną lampkę ostrzegawczą. Sobór Watykański II to temat na osobny artykuł. Jednakże nie ulega wątpliwości, że całe zło i destrukcja w Kościele, mają swoje początki właśnie w roku 1962. Rozpoczęło się „otwieranie” na inne religie, zmiana formy liturgii, łamanie wcześniejszych zakazów i porzucenie wielu kluczowych koncepcji. Kościół zaczął się liberalizować, czego najświeższym przykładem jest wybór na Tron Piotrowy Franciszka. Kończenie Modlitwy Anioł Pański frazą: „Dobrego Obiadu” zamiast chociażby „Z Panem Bogiem”, wzywanie do przyjmowania tzw. uchodźców, mówienie, że chrześcijanie i muzułmanie to bracia, czy wzywanie do zniesienia kary śmierci to tylko ułamek grzechów nowej Głowy Kościoła. Skąd ten akapit? Ano stąd, że ryba psuje się od głowy.

Efektem posuniętej do granic obrzydliwości liberalizacji na szczytach hierarchii, jest to co dzieje się na naszym polskim podwórku. Dziś piszemy o szykanowaniu księdza Jacka Międlara, którego jedyną „winą” jest umiłowanie Boga i Ojczyzny. Ale przecież również na naszym portalu informowaliśmy o tępieniu przez hierarchię kościelną innego kapłana niezłomnego – ks. Stanisława Małkowskiego. Wielki przyjaciel ks. Jerzego Popiełuszki, znienawidzony przez SB, wielki patriota, w roku 2014 otrzymał zakaz odprawiania mszy św. podczas swojej wizyty na Wyspach Brytyjskich. Wielokrotnie upominany przez przełożonych, oskarżany o „tworzenie podziałów”. Kolejny przykład to ksiądz Dariusz Oko. Za swoje wypowiedzi pod adresem homoseksualistów wielokrotnie atakowany i upominany m.in. przez byłego rzecznika Episkopatu Polski – ks. Józefa Klocha.

To tylko nieliczne przykłady. Praktycznie każdy niepokorny, niebanalny kapłan o klarownych, narodowych poglądach, podkreślający pierwszeństwo wiary katolickiej, jest brany pod buta przez środowiska lewackie. To nie dziwi. Dziwi natomiast to z jaką łatwością w tę narrację wpisują się hierarchowie. Zachowują się jak marionetki w rękach lalkarza. Tańczą tak jak gra im środowisko nie ukrywające swojej nienawiści do Kościoła. Pytanie, czy robią to ze strachu, z głupoty, czy po prostu dlatego, że są zwykłymi agentami w sutannach.

Za księdza Jacka, księdza Dariusza, księdza Stanisława i wszystkich niepokornych POLSKICH kapłanów będę się modlił i o to samo proszę Państwa. A Kościół? Taki, o jakim napisałem nie jest moją bajką. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy świadkami opamiętania. Jeśli nie, to zaobserwujemy widowiskowy upadek. A Polska wtedy podzieli los Niemiec, Szwecji, albo Danii. Czy tego chcemy?