Dwa lata temu sędzia z sądu rejonowego we Wrocławiu potrącił rowerzystę a następnie uciekł z miejsca wypadku. Sąd odmawia zajęcia się tą sprawą.

Rowerzysta jechał ścieżką rowerową, natomiast prowadzący samochód sędzia wyjeżdżał z drogi podporządkowanej. Po zderzeniu sprawca nie udzielił pomocy i zbiegł z miejsca wypadku. Poszkodowany trafił do szpitala, gdzie spędził miesiąc na rehabilitacji. Sąd w I instancji stwierdził, że sprawy nie będzie rozpatrywał, mimo licznych odwołań ze strony rowerzysty. Na wniosek prokuratury sprawę rozpatrywano po raz drugi, ale decyzja była identyczna. „Zażalenie jest całkowicie bezzasadne” – napisał w oświadczeniu sędzia sądu rejonowego we Wrocławiu i ostatecznie zamknął sprawę rowerzysty z Wrocławia – możemy przeczytać na portalu wp.pl.

Ta bulwersująca sprawa pokazuje, że w Polsce nadal uprzywilejowana grupa sędziów stoi ponad prawem. Nawet potrącenie człowieka i nie udzielenie mu pomocy nie zmusza środowiska wymiaru „sprawiedliwości” do refleksji i odcięcia się od kolegi po fachu. Środowiskowa lojalność ponad wszystko, nawet ponad zdrowie i życie szarych obywateli?

Sprawą zainteresował się również m.in Zbigniew Stonoga, który dzwoniąc do rzecznika sądu zapytał: „Jak długo, państwo którzy na co dzień decydujecie o naszej wolności, o wykonywaniu prawa, i dochodzeniu prawdy chcecie nas społeczeństwo traktować jak motłoch, jak śmieci, udając że nic się nie dzieje”.