Minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska bierze na celownik lekcje wychowania fizycznego i zamierza rozprawić się z nękającą uczniów niesprawiedliwością. Wraz z nadejściem kolejnego roku szkolnego wuefiści zobowiązani będą do stosowania nowych metod wystawiania ocen.
Chodzi o wprowadzenie zasady, według której na stopień mają mieć wpływ indywidualne możliwości danego ucznia. Obecnie trwają prace nad szczegółami reformy. „Konsultacje potrwają 30 dni. Zbieramy uwagi i potem będziemy je analizować” – mówi o sprawie Kluzik-Rostkowska.
„Znamy sytuacje, że dziecko ze wszystkich przedmiotów ma szóstki, a z wf-u tróję, więc rodzice proszą o zwolnienie z lekcji, żeby słabsza ocena nie psuła średniej. Nie jest winą dziecka, że fikołki robi wolniej albo gorzej. Dlatego tak przygotowujemy to rozporządzenie, żeby doceniany był wysiłek, chęci, a nie sposób zrobienia tego fikołka. To mają być zajęcia, do których dzieci przystępują chętnie. To nie mają być zajęcia eliminujące fizycznie słabszych” – dodaje.
Oprócz wrodzonego talentu do „fikołków”, przy wystawianiu oceny pod uwagę będzie brany również systematyczny udział w zajęciach, a także aktywność ucznia w pozalekcyjnych działaniach na rzecz sportu. Jak wyjaśniono w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia: „wprowadzenie zmian ma na celu zwiększenia motywacji uczniów do uczestnictwa w zajęciach wychowania fizycznego oraz podejmowania aktywności na rzecz kultury fizycznej”.
Do całej sprawy trudno mieć inny stosunek niż ambiwalentny. Z jednej strony lekcje wf-u rzeczywiście są zmorą wielu uczniów, tych słabszych fizycznie i mniej wysportowanych. Dyskomfort związany z tymi zajęciami jest powodem masowych zwolnień z ćwiczeń, co przekłada się na przeróżne zwyrodnienia, jak nadwaga czy wady kręgosłupa. Z drugiej jednak strony wsłuchując się w słowa Kluzik-Rostkowskiej o tym, że liczą się „chęci”, trudno nie pójść o krok dalej i nie zapytać, dlaczego minister edukacji narodowej ogranicza się jedynie do lekcji wf-u? Przecież taka chociażby matematyka również wielu przyprawia o palpitacje serca i silny stres. Do niej również potrzeba specjalnych zdolności, dlaczego więc nie wprowadzić oddzielnego systemu oceniania dla lepszych i gorszych? Przecież najważniejsze są chęci. Skąd więc ten brak konsekwencji?
Proponując tego typu pomysły, Joanna Kluzik-Rostkowska najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo są one niedorzeczne. By je obalić wystarczy przytoczyć przykład z jakimkolwiek innym przedmiotem i już cała sprawa wydaje się groteskowa, a przecież wf jest dyscypliną szkolną taką jak każda inna i powinien być rozpatrywany analogicznie. Przecież pani minister ma zamiar walczyć właśnie o to, by nie traktowano go po macoszemu. Hasło mówiące, że liczy się wysiłek włożony w zlecone zadanie jest naprawdę wzniosłe i piękne, ale co dalej? Czyżby szykowało się postawienie polskiej szkoły na głowie i stawianie krzyżyka na uczniach, u których stwierdzi się mniejsze niż u rówieśników zdolności? Czego i jak ci młodzi ludzie mają się nauczyć?
Z punktu widzenia przeciętnego ucznia reforma jest jak najbardziej korzystna. Przecież wystarczy pokazać się na wf-ie, udać dobre chęci i już można liczyć na pozytywną ocenę. Ogólna frekwencja na zajęciach być może ulegnie poprawie, ale czy o to chodzi?
Dodatkowo segregowanie uczniów na lepszych i gorszych może przynieść odwrotne do zamierzonych skutki. Oczywiście, już dziś taka segregacja występuje, a jej wyznacznikiem są oceny – u jednych wyższe, u drugich niższe. Ale czy warto kategoryzować uczniów z góry? Na starcie stawiać ich w rzędzie słabych? Dla niektórych będzie to na pewno wygodne, ale na dłuższą metę może okazać się zgubne.
Pomysł Joanny Kluzik-Rostkowskiej, choć z pewnością podszyty dobrymi chęciami, daleko mija się z doskonałością. To, iż zmiany w polskiej edukacji są konieczne nie ulega wątpliwości. Dlaczego zaczynać je jednak od wf-u? A jeżeli już, to dlaczego w taki akurat sposób? Cóż, powinienem chyba zreflektować się przed zbyt krytyczną oceną dla pani minister. W końcu liczą się chęci.
Po co w ogole ocena z WF?
Te zajęcia mają na celu sprawienie aby dziecko zdobyło minimum sprawności
do czego to doszło że nasz szkoły produkują głupców !!!!
To dodatkowo sprawia się aby społeczeństwo w przyszłości było słabe
Te śluzie wypad bo na niczym się nie znasz tak jak i reszta robicie wszystko aby do końca rozj…. to co pozostało z Polski.
Witam ..uczę wfu i znam program..niech pani minister się tez z nim zapozna zanim zacznie wprowadzac nowości i mieszac rodzicom w głowach. .program nakazuje dostosować się do możliwości ucznia i oceniać chęci i aktywność ucznia. .pozdrawiam
Nie ma jej co tłumaczyć bo i tak nie zrozumie bo ma wytyczne aby rozpirzyć resztę
ten kraj się kończy i to dzięki temu że społeczeństwo na to pozwala
Uczniów ocenia się również za chęci, na wf również.W mojej szkole najważniejsza jest ocena za tzw. frekwencję, czyli ilość godzin, na których uczeń był obecne i ćwiczył! Najgorszy ,,gamoń” może mieć dwie oceny cząstkowe celujące, z wf i fakultetu za samo tylko uczestnictwo i są to najważniejsze oceny, z najwyższym współczynnikiem. Z kolei najsprawniejszy uczeń, który jest nieobecny lub nie ćwiczy analogicznie otrzyma oceny niedostateczne.Te oceny bardzo wpływają na ocenę śródroczną lub końcoworoczną. Zlikwidowanie ocen z wf jest bzdurą, wiem z doświadczenia, że gdyby nie oceny połowa (co najmniej) dziewcząt w klasie w okresie dojrzewania nie ćwiczyłaby wcale. Oraz tych zagubionych, niepewnych siebie, z nadwagą, będących poza grupą, czyli najbardziej potrzebujących wychowawczej roli w.f. Ocena pełni rolę motywującą i nagradzającą, likwidowanie jej na wf to prosta droga do,, ławy” niećwiczących. Nauczycielka wf z dużą praktyką.
To nich idą na korepetycję z wf-u, a nie na piętnasta godzinę dodatkowego angielskiego/chińskiego itp!
Nie jest winą dziecka , że jedno bardziej kuma matematykę a inne mniej, że jeden rysuje ładniej a drugi nie ma zdolności artystycznych, tu też niech coś pomyślą w tym temacie.
Totalny brak znajomości tematu wychowania fizycznego. Gratuluję! To co zostało nazwane fikołkami, nazywa się przewrotami. No i nasuwa się pytanie: czy typowi humaniści, którym „grozi” trójka z matematyki mogą liczyć również na łaskawość i dostać z niej szóstkę? Widzę, że jesteśmy na dobrej drodze do podnoszenia poziomu w szkolnictwie. Jeszcze raz gratuluję!
Fikołek to ta Pani ma na drugie!?”Ministra” od siedmiu boleści.
Nie staram się o zwolnienie z wf dlatego, że przeszkadza mi to, że ćwiczymy a to, że nie ćwiczymy!
Po 2 lekcjach wf wychodzę bez kropli potu na czole. Bo lekcji wyglądają tak:
-Jedna godzina ćwiczymy dwutakt(każdy ma kilka prób)
-Druga lekcja zaliczamy dwutakt
Lub na jednej godzinie 20 minut ćwiczymy odbijanie piłki dołem lub górą a drugą część lekcji to zaliczamy! Zdarza się, że cały mój wysiłek fizyczny w ciągu 45 minut to 3 skoki w dal!
Ale mimo wszystko muszę siedzieć przez 3h w tygodniu na śmierdzącej sali a mogłabym się w tedy uczyć czegoś pożytecznego.
Czy samo zaliczanie (dwutaktu, odbijania piłki, rzucania do kosza, jaskółki itp ) służy poprawie kondycji?!
Czy nie lepiej gdybyśmy mieli możliwość chodzenia tylko na siatkę, kosz, piłkę, fitness czy cokolwiek innego?
Chodzę do liceum miałam wielu nauczycieli wf. Więcej błagam was ludzie którzy skończyliście szkoły, idźcie do pierwszej lepszej szkoły w waszym mieście i poobserwujcie sobie jak wygląda wf. A potem się wymądrzajcie. ,,Jak ja chodziłem do szkoły to coś tam coś tam” Nie obchodzi mnie co było X lat temu. Obchodzi mnie, że dzisiaj wszyscy gadają, że uczniowie to lenie, ułomki itp itd. To nie wina rodziców, to nie wina dzieci. To wina szkół i nauczycieli wuefu, którzy nie potrafią poprowadzić lekcji!
Spasieni wuefiści siedzą na ławkach i nie raczą nawet uczniom wytłumaczyć w jaki sposób mają pewne rzeczy wykonywać,
Może na koniec powiem na jaki wf ja bym chętnie chodziła:
2-3 razy w tygodniu po lekcjach idę sobie na wybraną na początku roku dyscyplinę i gram w siatkę/kosza/piłkę/chodzę na siłownie lub ćwiczę fitness. I bez ocen, a na zaliczenie!
Gwarantuję wam, że skończy się temat zwolnień a kondycji młodych ludzi podskoczy w górę.
Amen.
Masz inny system i jesteś sama…a spróbuj powiedzieć całej 15-osobowej grupie dziewcząt z gimnazjum, że dzisiaj gramy w kosza…3 się ucieszą,4 się nie przebiorą bo nie lubią, innym to obojętne a jeszcze inne zakrzyczą Cię byle zmienić na siatkę gdzie nie muszą biegać 🙂 powodzenia!!!! No i jak rozwiązać umieszczenie wf-u wśród innych lekcji dając do wyboru 500-set uczniom daną dyscyplinę sportu????
Jaka szkoda, że w innych krajach tak można, a w Polsce nie!
Zresztą nie ma gdzie daleko szukać w innej szkole w moim mieście jakoś można było uczniów podzielić ze względu na dyscyplinę sportu.
Twoim zdaniem lepiej, żeby wuef polegał tylko i wyłącznie na zaliczeniu? A na co to komu?
Ja chce tylko żeby wuef służył poprawie kondycji a nie na zaliczaniu kolejnych rzeczy. Na prawdę uczniowie nie potrzebują umieć robić dwutaktu, odbijać piłki górą/dołem, skakać w dal, robić przewrotów tył/przód, skoku o tyczce. ONI POTRZEBUJĄ LEPSZEJ KONDYCJI! A wuef w polskich szkołach im tego nie gwarantuje.
jakie k… fikołki….
Co za kretynka !!
Poza tym niektórzy nie robią wcale fikolków bo nie umieją a podstawa programowa tego wymaga, wiec najpierw niech zmienia podstawę. Do wykonania BEZ ZATRZYMANIA marszowo biegowego testu Coopera nie wystarcza chęci, a po szkole podstawowej kazdy ma to umieć wg nowej podstawy programowej….wiec jaka tu konsekwencja działania? ?
Nie fikołki, tylko przewroty pani minister. Z takim podejściem i wiedzą robić reformę, Boże 🙁
Skoro tak Wam się nie podoba ten pomysł, niech uczniowie dostają oceny z przedmiotów artystycznych wg kanonu piękna. Tak! Plastyka, muzyka, zajęcia artystyczne itp. są oceniane wg indywidualnych zdolności. Pewnie duża część z Was nie zdawała sobie z tego sprawy.
Zupełnie bez sensu. WF to przedmiot jak każdy inny, więc osoby, które są z niego dobre powinny mieć dobre oceny, a osoby, które są słabe niech mają te oceny niższe. Ktoś skrajnie słaby z matematyki nie dostaje trójek tylko za chęci, wręcz przeciwnie – dostaje jedynki, z których rzadko kiedy udaje mu się wyjść. Wszyscy teraz mają zwolnienia z wf, a rodzice się na to godzą. Przedmiot to przedmiot.
Pomysł nie najgorszy, ale forma już troszkę kuleje. Wydaje mi się, że lepszą opcją byłoby ustalenie przed rozpoczęciem roku szkolnego z każdym nauczycielem wf’u jak ma postępować. Mianowicie z poczynionych obserwacji na pierwszych zajęciach co do kondycji i sprawności fizycznej swoich uczniów, ustala on którzy z dzieciaków są słabsi i podczas wykonywania ćwiczeń stara się bardziej zwracać na nich uwagę (wszystko to robi bez informowania ich, mogłoby to nieść za sobą negatywne skutki, tak samo jak przy pomyśle pani Minister umieszczenie wśród słabszych) , koryguje błędy, nie przymusza do ostrego ćwiczenia jeżeli wyraźnie widać, że chłopak/dziewczyna nie dają rady, ponadto chwali poczynione postępy ( oczywiście nie w sposób przesadny). Ogólnie stara się zrobić jak najwięcej by ci na początku gorsi z czasem dzięki oswajaniu z wysiłkiem fizycznym w jak największym możliwym stopniu zrównali się z tymi sprawnymi. Często rozwój nie nastąpi, ludzie rodzą się z takim a nie innym ciałem, ktoś będzie sprawniejszy bardziej ktoś mniej, ważne żeby nie dopuścić do regresu i w taki sposób organizować zajęcia żeby były przyjemne (bez żadnych spartańskich ćwiczeń, gdzie z wątłego dziecka któremu genetyka nie dała zostać sportowcem próbuje się zrobić nie wiadomo jak sprawnego człowieka zdecydowanie przesadzając z intensywnością ćwiczeń).To w połączeniu z propagowanie zbawiennego wpływu umiarkowanych ilości sportu na organizm mogłoby dać naprawdę pozytywne rezultaty. Przede wszystkim, jak najmniej motywacji lękowej, ona jest dobra na krótką metę, potem to już tylko zwolnienia…
Nigdy nie byłam orłem z matematyki i fizyki hmm …w związku z powyższym miałabym czwórkę lub piątkę ? Bo starałam się ponad siły 😉
Nie fikołki tylko przewroty. Trochę profesjonalizmu!
klupnij sie w leb pani kluzik’
a co z tymi którzy łapią matematykę od razu i tymi co ślęczą codziennie po kilka godzin w domu a i tak mają słabe oceny i nic im nie wchodzi do głowy? to nie ich wina że są „głupsi”, niedługo grając w piłkę na boisku nie będzie wygranych i przegranych tylko zwycięzcy i drudzy zwycięzcy, może wmówimy dzieciom poruszającym się na wózku że są równie sprawni jak ich koledzy ze zdrowymi nogami i kiedyś będą mogli startować w maratonie i z nimi wygrać? czy to nie zrobi więcej krzywdy dziecku kiedy okaże się że gdy stanie przed prawdziwym życiowym wyzwaniem nie podoła bo nie zna swoich ograniczeń a całe życie było oszukiwane? jak nauczyciel w-f ma odgadnąć czy dziecko dało z siebie 100% czy tylko olewa bo nie widzi sensu w robieniu głupich fikołków? kiedyś nie było dysleksji i osoby mające trudności z ortografią zwyczajnie miały niższe oceny, nie oznacza to że są głupsi po prostu nie potrafią wykuć tych zasad na pamięć a innym przychodzi to bez wysiłku, co jest logiczne piszesz z błędami piszesz niepoprawnie ktoś piszący bez błędów pisze lepiej niż ty więc ma lepszą ocenę (jednak pomijając ortografię to lepiej pisać z błędami ale logicznie i z sensem niż poprawne ortograficznie głupoty) komu potrzebne ó/u ż/rz ch/h i co to niby sprawdza? proste jak budowa cepa, w-f ma sprawdzić sprawność i kondycje fizyczną, nie dasz rady przebiec kilometra nie nadajesz się do biegania, masz 1,5m nie zostaniesz gwiazdą NBA, znając podstawy matematyki i mając wzory pod ręką każdy powinien umieć rozwiązać każde zadanie, jeśli nie jest w stanie nie myśli do końca logicznie, nie widzi pewnych korelacji i nie potrafi wyciągać wniosków, przykro mi ale nie jesteśmy klonami każdy jest inny, osobiście mogę namalować kota ale będzie to obrazek na poziomie 6latka, już dawno pogodziłem się z tym że nie mam talentu plastycznego i niby miałbym dostać w szkole z plastyki taką samą ocenę jak ktoś kto maluje obrazy które wyglądają prawie jak zdjęcia? nie mam też talentu muzycznego mógłbym na siłę zmusić się do zapamiętania kolejności wciskania klawiszy w pianinie żeby zagrać jakiś krótki kawałek ale nigdy nie napiszę nic swojego ani nie odegram niczego ze słuchu i bardzo dobrze poznawszy swoje „ułomności” a właściwie brak zdolności w niektórych dziedzinach na siłę nie brnąłem w rozwijanie talentów których zwyczajnie nie mam, a jak się będzie czuło dziecko które na w-fie przybiegnie na metę pierwsze i dostanie taką samą ocenę jak ostatni bo „ślimak” przecież się starał? na następnej lekcji zwolni tępo i przybiegnie trzeci nie widząc sensu w „wypruwaniu sobie flaków” za frajer i dostanie gorszą ocenę bo przecież stać go na więcej, kto wówczas będzie pokrzywdzony? za to na matematyce nie będzie zmiłuj „ślimak” dostanie piątkę a on jedynkę co z tego że kuje całymi godzinami w domu i mu nic nie wchodzi do głowy, wielu było by dobrymi historykami mają dobrą pamięć umieją ciekawie opowiadać i skupiać się na najważniejszych wydarzeniach ale co z tego jak nie mają pamięci do głupich dat? za to inny powie „bitwa pod grunwaldem była w 1410” a kto tam się bił i po co to już nie ważne, ogólnie to cały system szkolnictwa kuleje ale proponowane zmiany w tej formie wcale nie wyjdą mu na lepsze
Magistrom od „fikołków” współczuję takiej szefowej, która nie wie, że są to przewroty. Wychowanie fizyczne to nie tylko sprawa „fikołków”. Jest sporo dyscyplin lub ćwiczeń, które mogą preferować osoby z pewnymi predyspozycjami. Wysokim łatwiej o dobry wynik w skoku w wzwyż; szczupłym łatwiej o dobry wynik w bieganiu, silnym łatwiej o dobry wynik w pchnięciu kulą. Różnorodność sprawdzianów daje szansę wszystkim – tym ćwiczącym regularnie łatwiej o każdy z tych wyników
Nie jest winą dzieci, że nie znają matematyki. Za same starania powinni dostać lepszą ocenę! Nie jest winą dzieci, że nie znają chemii! Przecież to, że dziecko nie czai wzorów i w ogóle jakoś tak gorzej mu idzie mimo tego, że uczy się w domu jest smutne i nie można go dołować gorszą oceną. Dać mu piątkę.
„fikolłki” (?!!) – PRZEWRÓT W PRZÓD! !
pora zakończyć ten absurd i zlikwidować w ogóle oceny w szkołach oraz obowiązkowe zajęcia.
Fikołki to się z partnerem w łóżku ćwiczy, a w szkole co najwyżej przewroty. 😉
ZADANIE dla myślących : W ciągu roku szkolnego dziecko ma 10 przedmiotów z których dostaje 9x ocenę 6 i raz ocenę 3. Jaka jest średnia? Jak się zmieni wynik jeśli zamiast oceny 3 dziecko dostanie 2? Jaki wpływa ma jedna ocena na średnią gdy oceny na świadectwie są zaokrąglane do całości?
Wg mnie różnica w średniej praktycznie niema żadnego znaczenia. Może ktoś się ze mną nie zgodzi, ale co zrobi dziecko gdy dorośnie i trafi do pracy? Czy któryś z pracodawców daje premie za chęci? wydaje mi się że raczej za wyniki.
Heh, żeby tylko 10 przedmiotów ;d Ja osobiście (3 gimbaza) mam 16 >.<
WF NIE powinien być wliczany do średniej i to rozwiązywałoby problem! Dziękuję!!!
Heh i będziemy produkować ułomków !
A jak ktoś ma z WF-u 6, a z innych przedmiotów 5. tylko z polskiego mu nie idzie. To może też mu dajmy taką samą ocenę( za chęci) co najlepsi uczniowie, żeby sobie średniej nie popsuł?
Ocena to na jakim poziomie jest dany uczeń względem stawianych przed nim wymagań. Byłem słaby z wf i słabe dostawałem oceny, i było to całkowicie niezależne od chęci jakie wkładałem w ćwiczenia po prostu tak mam że jem niewiele a łatwo przybieram na wadze, miałem kumpla który ciągle siedział na kompie i jadł wszystkie te śmieci ( gdzie ja o chipsach i coli mogłem co najwyżej pomarzyć ), i ten kumpel w każdej konkurencji mnie bił na głowę. Jak widać niczyja więc to wina że ktoś jest lepszy lub gorszy w danej dziedzinie. Ja byłem lepszy z matmy, dlatego też średnią mieliśmy podobną a bili nas na głowę przeciętniacy którzy dostawali nagrody za średnią. Każdy z nauczycieli stosował ocenianie że jeśli ogarniasz to co musisz to masz maxymalną ocenę jeśli jesteś o niebo lepszy to siedź cicho i nie przeszkadzaj bo i tak nie dostaniesz lepszej oceny. Żałuję że moja szkoła nie brała udziału w żadnych konkursach może też bym pokazał że coś potrafię a tak oglądałem jak przeciętni odbierają nagrody. Pozytywem tej sytuacji jest to że teraz ja mam dobrą pracę a oni nie zawsze pokończyli studia a niewielu ma pracę.
Podsumowując, ocenianie i segregacja są dobre a wręcz trzeba jeszcze zwiększyć zakres oceniania gdzie 5 to nie koniec skali a jedna z końcowych ocen.
WSZYSTKIEGO da się nauczyć, zwłaszcza dziecku. Jeśli od małego będziemy je uczyć wysiłku fizycznego w jakiejkolwiek formie, a nie właśnie posadzić dzieciaka przed tv, wręczając paczkę chipsów i cole bo tak wygodniej dla rodziców. Na to że dzieci nie chcą ćwiczyć składa się kilka czynników. Źle prowadzone zajęcia z wfu, kiedyś były ogólnorozwojowe, ciekawe, z czasem jak słysze to nauczyciele skupiają sie na jednej dyscyplinie sportowej i fakt nie wszyscy muszą lubić np kosza. Zwłaszcza jeśli się do tego kosza dzieci nie przygotowało. Druga sprawa to podejście rodziców. Trzecia…no cóż dzieciak sam w sobie może być uparty 😀
nieprawda, nie da się wszystkiego nauczyć. Jeśli pani się ze mną nie zgadza proszę nauczyć się np fizyki kwantowej i dać mi znać może wtedy skłonie się w to wierzyć.
idziesz na studia na fizykę i uczysz się tej fizyki kwantowej, do skutku – aż wylecisz albo aż ją skumasz na te 3 chociażby po którymś warunku. jedno to to ile nauczyciel wkłada w całą pedagogikę, a drugie ile dziecko chce z tego skorzystać, a potem to samemu doskonalić.
Widzę, że preferujesz podejście behawiorystyczne. Przykro mi ale już dawno położono kres twierdzeniu jakoby możliwe było nauczenie się wszystkiego, człowiek rodzi się już w pewnym stopniu ukształtowany, nie z każdego można zrobić choćby przeciętnego pianistę.
Oczywiście, że może zaliczyć na 3, ale wątpię żeby ta ocena w jakimkolwiek stopniu równała się ze zrozumieniem fizyki kwantowej 😉
Daję znać, bo 3 lata studiowania astrofizyką i egzamin z fizyki kwantowej zdałem na 5. Teraz proszę uwierzyć.
A gdzie w tym wszystkim są rodzice?
jeśli ktokolwiek twierdzi, że matematyka wymaga specjalnych zdolności, to jak wytłumaczy, że z mojej podstawówki (z 4 klas) praktycznie wszyscy gładko zdali matmę do liceów a potem się nudzili, bo dzieciaki z innych szkół w 1 kl. liceum „nadrabiały zaległości” (sięgające czasem 3-4 klasy SP)? Przyjęcia do tej szkoły nie były „po selekcji” dla zdolnych, przeciwnie, to jedna z pierwszych szkół integracyjnych. I jakoś w 7-8 klasie połowa uczniów startowała w olimpiadzie matematycznej, może 20-30% rocznika przechodziło do drugiego etapu. Po prostu dobrzy nauczyciele, którym zależało; i którzy umieli przekazać trudną wiedzę w łatwy sposób.
Moja córka (2. kl. SP) tydzień temu, po pierwszym teście z dodawania i odejmowania też była skłonna uwierzyć we własną dyskalkulię (szczęśliwie nie zna tego terminu), ale przez tydzień przećwiczyła po 300-400 przykładów dziennie i nagle, niespodzianka, zrobienie 20 działań z zakresu „do 20” zajmuje jej 70-80 sekund a nie 5-6 minut, jak tydzień temu. A to i tak jeszcze za długo. Niestety, ale taka „baza” musi być wykuta, bo przy bardziej skomplikowanych działaniach trzeba wykorzystać kilka działań prostych. I już przy mnożeniu liczb kilkucyfrowych różnica między uczniem, który nad dodaniem z zakresu do 20 musi się zastanowić dodatkowe 5 sekund a tym, który nie musi przekłada się na kilkukrotnie dłuższe dochodzenie do wyniku.
W każdym razie ja wierzę, że nie ma dyskalkuli, są tylko zaniedbania i zaniechania z wczesnego etapu nauczania.
chociaż z drugiej strony – dotyczy to i sportu :-/ w takiej KRLD jak „wszyscy muszą ćwiczyć układy gimnastyczne dla ukochanego przywódcy”, to potem „wszyscy sa sprawni”
Nie zgodzę się. Trudno mi wyliczyć, ile zadań przerobiłam z wnuczką np. z ułamków. W jeden dzień leciała jak burza. Co z tego jak na drugi dzień zacinała się na najprostszym przykładzie. Takie ćwiczenia to dla wzrokowców, a jak ktoś jest słuchowcem? Nie wszystko da się przećwiczyć. Pozdrawiam
czyżbym miał w podstawówce jakoś wyselekcjonowany rocznik wzrokowców?
Wybacz autorze artykułu, ale w 99% się z Tobą nie zgadzam. Już wyjaśniam dlaczego:
Napisałeś, że:
„Ogólna frekwencja na zajęciach być może ulegnie poprawie, ale czy o to chodzi?”
TAK! O to właśnie chodzi, żeby więcej osób uczestniczyło w zajęciach, bo lepsza jest jakakolwiek aktywność fizyczna niż żadna.
Uważasz, że lepiej jest teraz, gdy masa uczniów przynosi całoroczne zwolnienia z wf-u?
Sama byłam niegdyś właśnie w takiej sytuacji, jak przedstawia pani minister. Całe szczęście, że trafiłam na fantastyczną nauczycielkę z wf-u, która nie oceniała mnie przez pryzmat tabelek przeznaczonych dla poszczególnych grup wiekowych, tylko porównywała moje wyniki z poprzednimi semestrami. Jeśli była poprawa, to wystawiała dobrą ocenę.
To są te chęci. Robiłam, co mogłam, ale pewnego punktu się nie przeskoczy. Jeśli większość część czasu spędza się w książkach, to wiadomo, że nie poprawi się tym kondycji fizycznej, dlatego ważne jest by chociaż uczestniczyć w zajęciach z wf-u.
I czym innym jest aktywność fizyczna, a czym innym umysłowa. Jak można zestawiać ze sobą zdolności matematyczne i kondycję fizyczną?
Powinniśmy promować zdrowy tryb życia i zachęcać do aktywności fizycznej.
Miło, by było, gdyby też poruszyło się temat zdrowego odżywiania, gdyż jesteś tym, co jesz.
Odpowiednie odżywianie się jest kluczowe do zachowania zarówno sprawności fizycznej, jak i umysłowej.
Ogólnie jestem za tym, żeby (jeśli już się ocenia), oceniać z wf-u ze względu na poczynione postępy, a nie tabelki, które zostały ustalone w 19XX roku, a jak wiemy dzisiaj z kondycją dzieci jest gorzej.
PS. Żeby nie było – wcale nie popieram PO, (już prędzej partię KORWIN), ale w tej kwestii zgadzam się z panią minister.
WTF?! Jak minister moze używać słowa „fikołek”. Tragedia, niedouczona, ale ma dobre chęci!
..Pani Minister jest jednym wielkim Fikołkiem…Adaś z Suwałk!!! Przewrót!!!
fikołek? to sie nazywa przewrót w przód bądź w tył… nie rozumiem wogóle logiki tego rozporządzenia pisząc o „fikołku”. Rozporządzenie powinno jasno mówić o tzw kalectwie dzieci które idą do Mc Donalda zamiast iść na „orlika” se pograć lub pokopać piłkę
Otóż WF jest przedmiotem innym niż wszystkie… To jedyny przedmiot, z którego lekarz może zwolnić na cały rok, a uczeń zda.
Ja nie lubiłem WFu w szkole. Dopiero niedawno mając 25 lat znalazłem różne ciekawe materiały o ćwiczeniach, np. progresję od pompek przy ścianie do pompek w staniu na rękach (którą z sukcesem przeszedłem:)). Czasem zastanawiam się co potrafiłbym teraz zrobić gdyby, ktoś pokazał mi taki plan od zera do bohatera w szkole…
Dobranoc, podciągnięcia do zrobienia czekają:)
to zróbmy tak z matematyką i fizyką. Jak dziecko się uczy, ale mu nie wychodzi, dajmy piątkę za chęci. Albo maturę od razu. Albo wuj tam, doktorat, jak szaleć to szaleć. Może rodzice głąba zagłosują na to cielę z teką ministra
Z Kluzik-Rostkowską się jak najbardziej zgadzam. Byłam zawsze bardzo zdolnym uczniem, ale wf nigdy mi nie szedł. Stawiałam się zawsze na zajęcia (rodzice nauczyli mnie 100% frekwencji), dawałam z siebie wszystko, ale jak przychodziło to zaliczeń – to wiecznie nie mieściłam się w tabelkach. Piłką lekarską o metr za blisko na tą dwóję czy tróję, 60 metrów o 4 sekundy za wolno, by mieć tą 4. Tabelki i wyznaczniki w ogóle nie brały pod uwagę osób niższych od średniej. W szkole istniała kultura koszykówki – lokalna drużyna była naprawdę świetna, wszystkie roczniki były ćwiczone przez wzgląd na zawody. Moje wysportowane koleżanki brały udział w zawodach już w podstawówce, a ja przez 6 lat chodziłam na wszystkie sks-y i dawałam z siebie na nich wszystko, byłam na wszystkich, w odróżnieniu od dziewczyn z drużyny – chodziły jak chciały… WFistka poproszona pod koniec trzeciego roku gimnazjum o podwyższenie oceny o jeden stopień za sumienność i pracowitość przez te lata jeszcze mnie za to skrzyczała. Trója z wfu zaniżała mi średnią, ale nie mogłam nic poradzić. Reforma nie jest potrzebna, really?
Co do konsekwencji i matematyki: nie powiedziałabym, że to równorzędne sobie dziedziny. Osobiście bardziej utalentowana w kierunku humanistycznym miałam problemy także z matematyką. Ale problemy te dało się naprawić żmudną pracą. Sprawdziany zaliczałam za pierwszym razem, wcześniejszą normą było poprawianie ich po 5 razy. Może mimo wszystko nie okazałam się matematycznym geniuszem, ale maturę z matematyki napisałam naprawdę porządnie. Równorzędną dziedziną nie nazwałabym także drugiego krańca spektrum, języka polskiego. Nie każdy ma predyspozycje to interpretowania poetyckich wynaturzeń czy żonglowania znaczeniami i kontekstami. Nie każdy język da się też maksymalnie wyszlifować, by wzbudzał zachwyt u profesorów Harvardu.
Każdy uczeń ma swoją dziedzinę, są też tematy „czarnej magii”. Wszelkie umiejętności, ścisłe i humanistyczne, sportowe i logiczne są potrzebne w życiu. Kwestią jest tylko umiejętne nagradzanie pracowitych uczniów, zamiast dawaniu im dobrych ocen za dobre chęci.
Segregacja uczniów też jest bardziej potrzebna – są Ci mniej i bardziej zdolni, w różnych dziedzinach. Kiedy poziom jest wyrównany dla wszystkich dzieci mniej zdolne giną pod natłokiem zajęć, nie radzą sobie w szkole, zdolniejsze zaś się nudzą i nie wykorzystują należycie swoich zdolności, gorzej, potrafią rozpraszać z nudów uczniów mniej uzdolnionych. Ponieważ dzieci rzadko w tak wczesnym wieku są w stanie wymagać same od siebie, to opiekunowie muszą stawiać im wymagania. Wymagania mogą być na różnych poziomach, ale zasada jedna – zawsze w górę, nigdy w dół.
Ale na tym polega ocena: umiesz coś lepiej, gorzej, albo nie umiesz. Ocena z WF-u ma świadczyć o twoich mozliwościach motorycznych/fizycznych, a nie o innych cechach twojego CHARAKTERU. Jeżeli chcesz oceniać pilność, sumienność, wytrwałość w robieniu czegoś to dlaczego oceną z WF-u? To nielogiczne 🙂 To już lepiej dodać osobną ocenę opisową, albo rozszerzyć ocenę z zachowania.
W takim razie ocena z zajęć wychowania fizycznego nie powinna być brana w ogóle pod uwagę przy wyliczaniu jakiejkolwiek średniej.
Organizm rodzi się z zespołem pewnych predyspozycji, fizycznych, psychicznych i umiejętności(talentów). Na takiej samej zasadzie, jak nie wymaga się od ryby, by przebiegła 60 metrów nie powinno wymagać się niemożliwego od dziecka.
Predyspozycje umysłowe tak samo można rozwijać, ale także w obrębie jego własnej natury. Przy czym umysł jest potężniejszy niż ciało, dzięki wytworom umysłu powstały takie rzeczy jak samochody, windy, koło. Łatwiej nabyć jest człowiekowi umiejętności z programu typowych szkolnych zajęć (rozwijających połączenia między neuronami), przekraczając swoje dotychczasowe ograniczenia niż nauczyć się latać. To znaczy, że kujonek nie musi mieć 5 z wfu, by poradzić sobie w życiu. Skrajnie: kiblowanie dziecka ze względu na wf – czysta głupota.
Na tym też polega ocena: jest oceniany i podmiot oceniający. To, jakie normy stosuje, zależne jest od podmiotu. Jeśli oceny podmiotu wynikają z nieadekwatnych oczekiwań, to znaczy że coś jest nie tak z kryteriami oceny. W to właśnie uderza Rostkowska. Jeśli kryteria oceny są niezadowalające, niesprawiedliwe, to znaczy, że trzeba je zmienić.
Ciągnąc dalej Twoim tokiem myślenia: liczy się efekt. Trzeba poświęcić czas zarówno na zakuwanie do sprawdzianu z historii jak i ćwiczenia, żeby wyrobić się w biegu. Tylko że zdecydowanie łatwiej i szybciej (co za tym idzie – ekonomiczniej i efektywniej) jest czegoś się nauczyć niż wytrenować klatę by wyglądać jak trójkąt. Więc takie ocenianie z wfu jest niezadowalające, niesprawiedliwe, gdyż w pewnej jednostce czasu, np. godzinie osiągniesz mniej ćwicząc niż wkuwając cokolwiek na blachę. Czyli kryteria oceny z wychowania fizycznego powinny być złagodzone, rozszerzone o inne czynniki – zwyczajnie zmienione.
Dzieci w pierwszej klasie siedzą teraz nad lekcjami 3 godziny!!!, pozycja ciała : zgarbiona!!! Nie mają czasu na latanie po podwórku !!! Zmiany w W fie…ok wprowadzmy wychowanie fizyczne w nauczaniu wczesnoszkolnym ze specjalistami!! Wiesz to musiałaś byc bardzo skrzywdzona przez tą nie udolna nauczycielkę W fu!!!, skoro nie potrafiła docenic Cię za wkład pracy i zajęcia poza lekcyjne ale to jest wina nauczycielki !! więc nie negujmy zmian w ocenianiu z W fu!! Człowiek jest stworzony do ruchu!!!! Odkąd usiadł nad przytaczaną matematyka # godziny dziennie zaczęły sie jego problemy z kręgosłupem!!! A wiesz że wysiłek fizyczny poprawia pracę mózgu i zwiększa wydajność nauki ?Zmiany ? ok ale w całym systemie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
co za głupota, zresztą jak całe szkolnictwo
Fikołki… ciekawa nazwa: domyślam się że autorowi tekstu chodzi o rodzaj przewrotu w przód lub w tył? Natomiast jeżeli mam się wypowiadać na temat ocen z wychowania fizycznego to powiem krótko: taki sam przedmiot jak i pozostałe. Ocena z tego przedmiotu należy tylko i wyłącznie do nauczyciela prowadzącego ten przedmiot – czyli mgr wychowania fizycznego! Kryteria ocen a zarazem wymogi na poszczególne oceny są znane zawsze w chwili rozpoczęcia roku szkolnego i każdy uczeń je zna! Co innego natomiast możliwości psycho-motoryczne poszczególnych uczniów do wykonywania takich czy innych ćwiczeń ruchowych. To jest właśnie zadaniem NAUCZYCIELA wychowania fizycznego aby oceniać nie tylko sam wynik sportowy ale również inne składniki mające wpływ przy końcowej ocenie z wychowania fizycznego. Do tych składników zaliczam: zaangażowanie na lekcjach w-f; podstawowa wiedza o dyscyplinach sportowych oraz przepisach gier zespołowych lub dyscyplinach indywidualnych: tzw. higiena osobista oraz wiedza podstawowa o swoim organizmie; uczestnictwo w zajęciach sportowych pozalekcyjnych lub klubach sportowych;możliwości indywidualne ucznia oraz współpraca w grupie! Ze względu że w swojej karierze zawodowej miałem możliwość pracy przede wszystkim z dziewczętami to dochodzi tzw. NDS – niedyspozycja! Mając te wszystkie składniki i konkretne osoby, możemy przystąpić do oceny z wychowania fizycznego która jest wypadową wszystkich w/w składników. Podam tylko krótki przykład: – uczennica super uzdolniona sportowo, wspaniałe wyniki sportowe w jednej z dyscyplin drużynowych, reprezentantka województwa i kraju w swojej kategorii wiekowej ale zły stosunek do koleżanek na lekcjach w grupie i brak zaangażowania na tych lekcjach – ocena dobra!/ / – uczennica z nadwagą, mająca problemy z koordynacją ruchową dla której przewrót ( fikołek) to wyczyn; bardzo zaangażowana na lekcjach i biorąca chętnie udział w imprezach sportowych; duża wiedza o sporcie i przepisach jak również o swoim organiżmie; współpracująca w grupie ; wyniki testów – pomiarów słabe ale z progresją na lepsze – ocena bardzo dobra! To mój, jeden z wielu przykładów o których mógłbym napisać – zawsze można to zrobić – jednak trzeba pamiętać o podstawowej zasadzie którą starałem się przekazać swoim uczniom – zasada 3 x R / Ruch, Rytm, Radość /. Czyli ruszać się z uśmiechem na twarzy w odpowiednim rytmie – nic ponadto. Zero zwolnień lekarskich i niećwiczących… Pozdrawiam
Słusznie, ja nie znosiłam zajęć WF, bo wg tabelek nigdy nie wychodziła mi dobra ocena. W związku z czym starałam się jak najczęściej mieć zwolnienia z zajęć. Gdyby nauczyciel oceniał postępy indywidualne ucznia – nie mówię już nawet o frekwencji, czy „dobrych chęciach” tylko to czy poprawia z czasem swoje własne wyniki to z pewnością dzieciaki miałyby więcej chęci i motywacji. Zarówno ja jak i wielu moich znajomych polubiło sport dopiero po studiach i jeszcze co miesiąc za to płacimy 😉
„W związku z czym starałam się jak najczęściej mieć zwolnienia z zajęć” BREDNIE – do roboty się brać a nie zwolnienia dawać ! ! !
Polski-Matematyka-Fizyka-„Gdyby nauczyciel oceniał postępy indywidualne ucznia – nie mówię już nawet o frekwencji, czy „dobrych chęciach” tylko to czy poprawia z czasem swoje własne wyniki to z pewnością dzieciaki miałyby więcej chęci i motywacji.”Mogę napisać dokładnie tak samo ja i Ty!!! Taki sam opis tylko zmian przedmiotu.
Pozdrawiam.
ja mam dwuje z polskiego :< to nie moja wina ze jestem glópi, prosze pani minister! niech mnie pani zwolni z jenzyka polskjego!
niektorzy nie pracuja cale zycie, choc mieli checi. czy dostana w Polsce pelna emeryture??? hehehe co za qlfa bzdury
„Nie jest winą dziecka, że fikołki robi wolniej albo gorzej.” A czyją winą? Tylko i wyłącznie dziecka i jego rodziców! Jeśli dziecko robi fikołki gorzej, to niech zamiast grać na komputerze po szkole zacznie ćwiczyć. Tak jak musi się uczyć matematyki i historii.
Gorzej, kiedy ćwiczą, a i tak nie wychodzi.
z matmą tez tak bywa.
ja np ile bym wypracowań nie pisał to po prostu nie ogarniałem niektórych tematów na polskim, i nie byłem w stanie napisać dużo i dobrze 🙂
I w związku z tym należy dać Ci taką samą ocenę jak komuś kto ogarnia? To jaki sens ma wtedy w ogóle ocenianie?
A jakbyś prowadził własną firmę to którego pracownika wolałbyś przyjąć? Tego co ogarnia czy tego co nie ogarnia?
A ja miałem zawsze 2 z polskiego, nawet na maturze. Przedmioty ścisłe inna sprawa, miałem zawsze najlepsze stopnie. Średnia średnią, ale uczeń wyróżniający się jest po prosu dobry we wszystkim – znam takich – i to im należy się najwyższa średnia. Reszta jest średnio przeciętna, ale nie średnia kreuje ostatecznie kim w życiu będziemy. Mądry pracodawca zatrudni tego kto ogarnia w danej dziedzinie, zaznaczam mądry. Jest dobre przysłowie, którym się w życiu kieruję: „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Tak samo jest z ludźmi. Nie można być specem w każdej dziedzinie na pewnym etapie życia. Na etapie szkoły podstawowej nigdy nie traktowano mnie lepiej z danego przedmiotu aby mieć lepszą średnią, tylko dlatego bo z innych byłem wybitny. A co z muzyką, plastyką? Można mieć mega mózg a śpiewać przeciętnie albo wcale, dobrego wyczucia rytmu też nie da się wykształcić (choć może się mylę i ktoś zrobił jakieś specjalistyczne badania na ten temat) Co to jest lepsza średnia i komu potrzebna? Otóż, jak masz same 6 a z wu-fu 2 (czyli jesteś typową łamagą), to nie powinno się takiej osobie podnosić stopnia żeby miał „lepszą średnią” albo kwalifikował się na „pasek”. Nie rozumiem Pani K-R, ma nierówno poukładane pod kopułą. Biorąc pod lupę przypadek mojej osoby: nigdy nie miałem paska na świadectwie, choć wygrywałem olimpiady matematyczne. Nigdy nie ukończyłem studiów, a mam dobrą państwową posadę. Nie narzekam i nie wstydzę się braku „wykształcenie”. Mam w pracy ludzi z doktoratem, a za przeproszeniem nie potrafię nawet połowy tego co ja potrafię i czego nauczyło mnie życie. Wszyscy powinni być równo traktowani, wyjątkiem są klasy integracyjne, gdzie zgodzę się, mogą wystąpić pewne problemy z koordynacją. Niech Ci niepełnosprawni mają tę swoją inną skalę oceniania. Jednak fakt, że ktoś je za dużo a potem nie potrafi zrobić fikołka, jest tylko i wyłącznie problemem ucznia jak i jego rodziców, a nie nauczyciela czy systemu edukacji i takie tematy nie powinny być rozpatrywane w najmniejszym stopniu. Na tym polega idea kształcenia, na równym traktowaniu ogółu na tych samych zasadach. Jak jesteś we wszystkim słaby, to dlaczego akurat Wu-Fu ma być tym wyznacznikiem, że będziesz troszkę lepszy, no i ta śmieszna średnia. WIem, że przymyka się oko na niektóre osoby, bo robi się im dobrze, bo średnia, bo ogólna ocena powinna być lepsza. Już ja znam takich omnibusów z podstawówki, którzy później ledwo liceum skończyli, a dziś mają słabą pracę, małe zarobki…. to my decydujemy o tym kim będziemy a nie system nauczania i nie powinno się niczego zmieniać. No, może poza jednym wyjątkiem – zlikwidować religię ze szkół, bo to żaden przedmiot i nie powinien być (jeśli jest) wliczanym do średniej. AMEN!
Ta chyba tylko jakieś skrajne przypadki chorób genetycznych itp, gdzie mięśnie są osłabione, ale 99.9 % to po prostu przyzwyczajenie do braku ćwiczeń, ruchu itp.
Mam 36 lat. W podstawówce byłem głównie w latach 90 i nikt nie miał zwolnienia z WF. A tym co „nie wychodziło im” groziło najwyżej wybranie na końcu do drużyny w nogę czy kosza. Obecnie dzieciaki mają zakodowane żeby iść na łatwiznę, a rodzice z radością do tego przykładają rękę, „żeby tylko Andrzejek się nie spocił bo się łatwo przeziębia”. A gdzie ma ćwiczyć odporność jak nie na WF? Do wojska pewnie też nie pójdzie bo dostanie kat. F, a jak już pójdzie to w 3 miesiące i tak z pi*dy nie zrobią faceta… Więc niech będzie kaleką całe życie, tak najłatwiej, a i plan reform wykonany. Boże, Ty widzisz i nie grzmisz…
W-F powinien zapewniać ruch, żeby dzieci garba od nauki nie dostały i tyle. Jak dla mnie w ogóle mogłoby nie być ocen z W-Fu.
To po co oceny z matematyki czy polskiego ?? – mogłoby ich też nie być.
a dla uczniów którzy nie chcą się uczyć na matematyce czy chemii jak dostanie 3jke to dostanie 5tke bo miał chęci na 5tke.