Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

Sławomir Nowak pod koniec czerwca obiecywał, że w związku z wybuchem afery taśmowej złoży mandat. Od tamtego czasu mijają dwa miesiące a Nowak wciąż jest posłem.

Najpierw „afera zegarkowa”, później afera taśmowa z której wynikało że były minister transportu wspólnie z byłym vce ministrem finansów – Andrzejem Parafianowiczem załatwia zaprzestanie kontroli skarbowej u jego żony. „Złote dziecko Platformy”, jak mówiło się o Nowaku ostatnie miesiące miało bardzo ciężkie. Poznaliśmy go jako bezczelnego i aroganckiego krętacza. Zaraz po wybuchu afery taśmowej Donald Tusk grzmiał na konferencji prasowej, że dopóki on jest szefem PO, dopóty partia nie będzie współpracowała z Nowakiem.

Sam zainteresowany co prawda starał się mydlić oczy i ukazywać się w roli pokrzywdzonego, ale pewne radykalne kroki miał podjąć. Stwierdził więc m.in: Mam 40 lat, ale może to właśnie jest dobry moment, żeby rozpocząć wszystko od nowa.  Zdecydowałem, że przy takiej ruinie mojego wizerunku, przy tym poziomie publicznego zdyskredytowania, dalej w polityce funkcjonować już nie mogę. Abstrahując od tego, że uważam to za niesprawiedliwe. Tę decyzję podjąłem już jakiś czas temu, może trudno w to uwierzyć, ale przed taśmami. Tak, złożę mandat. W ciągu kilku tygodni”.

Od tamtego czasu mijają już dwa miesiące (osiem tygodni) a jak się okazuje, do Marszałek Sejmu wciąż nie wpłynęło pismo w sprawie rezygnacji posła Nowaka z mandatu. Jeśli sprawdzimy stronę sejm.gov.pl, w zakładce posłowie wciąż widnieje nazwisko Sławomir Nowak – wraz z przynależnością partyjną: PO. Jakby tego było mało dziennik „Fakt” informuje, że przez te dwa miesiące Nowak zarobił aż 20 tysięcy złotych praktycznie nie wykonując żadnych obowiązków poselskich. Media podają, że aktualnie Nowak przebywa na…Sycylii.

na podstawie: niezalezna.pl, sejm.gov.pl