Protesty „Solidarności” się już skończyły. Kolega z redakcji Michał Górski napisał już tekst podsumowujący z – jego zdaniem – dobrymi stronami z tym związanych. Jednak moim zdaniem należy, że tak powiem „na trzeźwo” zobaczyć, czego naprawdę domagają się związkowcy.

Na samym początku zwróćmy uwagę na to, że wraz z „S” demonstrowały OPZZ. Ci zaś jako swojego eksperta i doradcę mają nie kogo innego, jak samego Piotra Szumlewicza, który swoimi socpropagandowymi hasłami serwuje iście hurtową dawkę tzw. lolkontentu we wszystkich niemal społecznościach tematycznych w internecie.

W przeciwieństwie do kolegi Michała, nie uważam za skandal faktu, że przez cztery dni do demonstrujących nie wyszedł nikt. Ani premier ani żaden z ministrów. Również nie wyszedłbym do ludzi, którzy domagają się wprowadzenia neokomunizmu w i tak potężnie zsocjalizowanym kraju. No bo jak można dyskutować z ludźmi, którzy domagają się wprowadzenia przepisów, gdzie minimalna stawka godzinowa (w prywatnych firmach!) ma wynosić 11zł? Czemu nie 50? Albo od razu 100zł! Oczywiście jednocześnie ci sami ludzie domagają się mocnego ograniczenia zatrudniania na umowę o dzieło albo zlecenie, ignorancko nazywając je „umowami śmieciowymi”. No i piękne hasło mamy – po co martwić się o to, ze ludzie będą zwalniani? Po co myśleć nad prawem przedsiębiorcy i pracownika do decydowania o sobie poprzez większy zamordyzm gospodarczy? Wiadomo, miło i fajnie jest krzyknąć „więcej pieniędzy dla pracowników!” i czekać na cuda. Ostatnim jednak cudotwórcą w RP było nasze Słońce Peru. Widać jakie są efekty.

Nie trzeba być geniuszem, do czego wprowadzenie w życie tych postulatów by doprowadziło – przedsiębiorcy albo obchodziliby to prawo zatrudniając – póki co jest to zjawisko rzadkie – osoby prowadzące własną działalność, lub po prostu zatrudniając na czarno. Zaś pracując na czarno nie ma się absolutnie żadnych praw czy nawet pewności, że dostanie się pieniądze za pracę. W końcu na papierze nie ma absolutnie nic. I nie można mieć pretensji do przedsiębiorców za to, że będą takie bandyckie przepisy obchodzić jak tylko się da. Głównymi powodami niskich wypłat są zapewne albo brak funduszy na większą stawkę albo wycena pracy na taką a nie inną stawkę albo po prostu skąpstwo. Niemniej żadnego z powyższych powodów przedsiębiorcy nie można zakazać! Jakiś człowiek kiedyś podjął ryzyko, wziął multum kredytów, zaryzykował skończenie na bruku. Widać udało się – teraz ma to, na co zapracował. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek miał mu mówić, co i za jakie pieniądze ma robić. Jest to jego własność i prawo do dysponowania nią jest jednym z podstawowych praw obywatelskich. Próby ingerowania w nią są najzwyklejszym bandytyzmem.

Kolega Michał napisał rzecz oczywistą: Być może Ci najważniejsi z nich, szefowie kół czy organizacji mają w tym wszystkim jakiś swój ukryty cel. Niestety, to nie o to chodzi. Na powyższym już przykładzie widać, że jest to kwestia samych postulatów, nie tylko zakulisowych, prywatnych interesów poszczególnych postaci. Zresztą kolejny ich postulat mówi też wiele – ograniczenie rozwarstwienia dochodowego Polaków. Jak to powiedziała Margaret Thatcher, nic nie przyjdzie biedniejszym z tego, że bogaci będą biedniejsi. Mało tego – w takim przypadku biedni stracą. To bogaci zapewniają zarobki dla biednych, to oni inwestują, tworzą miejsca pracy, są właścicielami fabryk. Uderzając w nich, w prostej linii cios przechodzi dalej, na biednych. W połączeniu z kolejnym ich postulatem – wprowadzenie trzeciej stawki podatku dochodowego w wysokości 50% dla najlepiej zarabiających – wychodzi nam piękny model socjalistycznej republiki postsowieckiej wg modelu francuskiego, którzy – przypomnijmy – wywołali falę oburzenia w większości cywilizowanych społeczeństw świata poprzez wprowadzenie 75% podatku. Czy „S” ma być w jakiś sposób uprzywilejowane?

Inną sprawą jest fakt, że nie należy bezkrytycznie popierać wszystkiego, co jest „antyrządowe” – jak mówi pewna popularna postać, zwana także „5%”, nie należy zmieniać świń przy korycie, ale wymienić koryto. Zaś sama „Solidarność” powinna zachować jakąś godność i zmienić nazwę – zarówno sytuacja jak i faktyczne cele „Solidarności” obecnie są zupełnie inne niż w PRL. Obecnie jednak z chęcią krzyczą „Solidarność”, sami siebie utwierdzając w jakimś – absolutnie fałszywym! – przekonaniu, jakoby walczyli o wolną Polskę. Niestety, Polska wolna to Polska prawicowa, nie eurosocjalistyczna.

Na koniec jeszcze propo samego socjalizmu – wydaje się być piękny, gdy mówi się o nim bezosobowo. Jednak proszę uprzejmie – jeśli ktoś sądzi, że „sprawiedliwość” społeczna zobowiązuje mnie do płacenia na kogoś pod przymusem, niech taka osoba przyjdzie, przedstawi się i powie mi, co jestem wg niego winien.