commons.wikimedia.org

Przez ostatnie lata słyszeliśmy ze strony PO, o tym że Rosja to już zupełnie inne państwo, że kraj ten się demokratyzuje a Putin tak naprawdę to łagodny baranek który kocha Polskę tylko trzeba umieć z nim rozmawiać. Wiadomo, głównym hamulcowym polsko – rosyjskiego pojednania miał być Jarosław Kaczyński, który nienawidzi Rosji, judzi, prowokuje, oczernia i wszędzie doszukuje się spisków. Tymczasem ostatnie miesiące i dni pokazują jak łatwo zmienić narrację w danej sprawie i przekonać lemingów, że taką opinię miało się zawsze.

Przypomnijmy jak o kontaktach z Rosją mówili politycy czy dziennikarze związani z obecną władzą:

Bronisław Komorowski:

„Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu z Rosją po wyborach prezydenckich. Polska uruchomiła swój własny „reset” w stosunkach z Rosją, ale jego dynamika dzisiaj także nie odpowiada naszym oczekiwaniom” – 4 luty 2012.

Donald Tusk:

„Uzgodniliśmy, że jedna prawda musi obowiązywać w relacjach polsko-rosyjskich. Jeśli pojawiają się problemy. Ba! Im więcej jest problemów gdzie zdania są różne tym bardziej trzeba rozmawiać. Relacje między naszymi państwami nie mogą polegać na tym, że jak jest nieporozumienie to odwracamy się plecami. Bo z tego będą tylko kłopoty” – 8 luty 2008.

„Ludzie są mądrzejsi od polityki i wolą rozwijać dobrosąsiedzkie stosunki bez emocji towarzyszących polityce” – 29 stycznia 2009

Radosław Sikorski:

„Jesteśmy przeświadczeni, że polsko-rosyjskie partnerstwo i współpraca to istotny wkład do „budowy Wielkiej Europy”, czerpiący przede wszystkim z procesu integracji europejskiej, ale również z formowania partnerstwa strategicznego pomiędzy Unią Europejską a Federacją Rosyjską.
Przejawem „twórczej logiki” na obecnym etapie kształtowania stosunków dwustronnych jest też język artykułu rosyjskiego Premiera. Jest to sposób narracji i argumentowania, jakim partner winien zwracać się do partnera”
31 sierpnia 2009.

„Rosja jest potrzebna do rozwiązywania problemów europejskich i globalnych. Dlatego, gdyby spełniła warunki, mogłaby być w NATO” – 31 marca 2009.

Piotr Pacewicz (Gazeta Wyborcza):

„Polacy są zadowoleni z przywrócenia w miarę normalnych relacji z Rosją i wizyty – pierwszej od czasów Leszka Millera – polskiego premiera w Moskwie.
Przez dwa lata rządów PiS w imię narodowego honoru doprowadził relacje z Rosją do stanu wrogiego zamrożenia. Po przegranych wyborach ostrzegał przed kapitulanckim podejściem Platformy do Rosji, a potem krytykował rząd, że ociepla kontakty z Moskwą kosztem Ukrainy.
Ta antyrosyjska mantra nie przemówiła do Polaków, szczególnie oporni okazali się ludzie młodsi i lepiej wykształceni” 8 sierpnia 2008.

Daniel Olbrychski:

„Są w Rosji politycy, którzy zacierają ręce, jak Polacy się wygłupiają. Może nawet to prowokują. Ja, będąc szczwanym rosyjskim politykiem, na przykład w sprawie szczątków tego nieszczęsnego samolotu, bym powiedział: niech się jeszcze Polacy powygłupiają trochę, ośmieszą się. Przecież to jest stara technika rosyjskiej dyplomacji. Jeszcze za Katarzyny ambasador Repnin bawił się w skłócanie Polaków, to było jego główne zadanie. Wtedy Polacy się sami ośmieszają, osłabiają, własny dołek pod sobą kopią. Polska dla Rosji jest „trzeciorzędnym problemem” – 2 stycznia 2014.

Jarosław Kaczyński, czy bliskie mu osoby mówiące o związkach Rosji z katastrofą smoleńską nazywane były „oszołomami” i „spiskowcami”. Ich zachowanie nazywane było „szczuciem”, „judzeniem” i „wywoływaniem kolejnej wojny”. Jednak ostatnio narracja władzy uległa odwróceniu. Ze wszystkich bliskich Tuskowi i Komorowskiemu kierunków słyszymy, że taśmy opublikowane przez WPROST mogły być inspirowane przez Rosjan. To właśnie premier mówił m.in, że ewentualne dymisje byłyby spełnieniem zamierzeń tajemniczej siły dążącej do destabilizacji kraju a premier nie zamierza tych scenariuszy wypełniać „niezależnie od tego, w jakim języku, jakim alfabetem były pisane te scenariusze”. Jasna aluzja do Rosji Putina. Tuskowi towarzyszą w tej narracji jego usłużni dziennikarze i celebryci, którzy na co dzień przed Rosją posłusznie klęczą. Słyszymy więc o próbie destabilizacji państwa, próbie skłócenia społeczeństwa i odwrócenia uwagi od wydarzeń na Ukrainie. Wszystko to za pomocą sławnych taśm. Rodzi się pytanie czy takie wypowiedzi i częstotliwość ich wypowiadania kwalifikują ich autorów już do miana „rusofobów”, „oszołomów” i „wyznawców teorii spiskowych? I skąd taka nagła zmiana? To rozdwojenie jaźni czy po prostu polityka?