foto: Saeima (Flickr.com / CC by SA 2.0)

Za nami sto dni rządów pod przewodnictwem premier Ewy Kopacz. To, już tradycyjnie, czas pewnych podsumowań. Czy można ten miniony okres zbilansować w sposób pozytywny? Jak się okazuje, owszem. Oficjalnie cała koalicja, na czele z Panią Premier, mówi o pierwszych stu dniach kadencji nowej prezes rady ministrów jak o paśmie samych sukcesów. Czy mogliśmy spodziewać się czegoś innego?

Na zorganizowanej z tego powodu konferencji prasowej nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę niczego konkretnego. Bo i o czym premier miała mówić? Czym miała się chwalić? Wśród poruszonych przez nią tematów znalazła się polityka rodzinna, gdzie Kopacz wspomniała o dwóch ustawach-widmach, które podobno są konsultowane – nie ma więc czego komentować. Dalej: nowe przepisy podatkowe – również pusta obietnica i wskazanie terminu, o którym za chwilę nikt, łącznie z premier, nie będzie pamiętał. Przemysł węglowy – to samo, niby są pomysły restrukturyzacji kopalń czy stworzenia ze Śląska centrum polskiego przemysłu, ale ponownie bez żadnych konkretów.

Ewa Kopacz nie omieszkała uznać za swój wielki sukces pomocy dla naszych rodaków z Donbasu – przeciągające się w nieskończoność czynności ewakuacyjne mają, znów podobno, swój ostateczny termin, który nie został jednak ujawniony, rzekomo ze względów bezpieczeństwa. Kolejne niewątpliwe osiągnięcie to sięgające trzech milionów złotych z państwowych rezerw wsparcie, jakiego Polska udzieliła Ukrainie. Sprawa ta jest, oczywiście, naszym priorytetem.

Wreszcie – wisienka na torcie – porozumienie, jakie dokonało się pomiędzy lekarzami a ministrem zdrowia, a które nie byłoby możliwe bez słów otuchy i wsparcia uzyskanych od Pani Premier przez Bartosza Arłukowicza. Trudno oprzeć się wrażeniu, że cała medialna szopka, której byliśmy świadkami na granicy starego i nowego roku, została skrupulatnie przeprowadzona tylko po to, by na podsumowującej sto dni rządów konferencji było o czym mówić. Przecież to tuż po włączeniu się do rozmów prezes rady ministrów, konflikt został zażegnany. Cóż działoby się w służbie zdrowia bez jej pomocy? Co poczęliby polscy pacjenci? Strach pomyśleć.

Nawiasem mówiąc, cała sprawa z rzekomym sukcesem na linii Arłukowicz – lekarze, jest mocno wątpliwa, a dokonane zmiany w umowach – kosmetyczne. Czy trzeba było prowadzić tak zaciekły spór i przedłużać frustrację oczekujących na jego rozwiązanie pacjentów? Widocznie, tak.

Ktoś może powiedzieć – sto dni to zbyt mało na doprowadzenie wszystkich spraw do końca. Wszystkich – być może. Ale czy naprawdę nie dało się rozpocząć i z sukcesem zakończyć czegokolwiek? Choćby spraw, które w expose uznane zostały za priorytetowe. Gdzie one są? Zamiast nich mamy puste obietnice i terminy, w zrealizowanie których mamy wierzyć. Patrząc na Ewę Kopacz przez pryzmat działalności innych kobiet związanych z Platformą Obywatelską i zajmujących wysokie stanowiska, możemy być pewni, że co jak co, ale zapowiedziane daty na pewno będą dotrzymane. Co do minuty.