Od prawie dwóch tygodni w Albanii wrze. Studenci postanowili zawalczyć o godność. Ich protesty są jednymi z największych od lat 90.

Albania przeciwko wyzyskowi

Do decyzji o rozpoczęciu protestu mieszkańców Tirany, a także innych miast uniwersyteckich skłoniła decyzja rządu o wprowadzeniu dodatkowych opłat wynoszących 5 euro za każdą poprawkę do egzaminu. Oprócz tego studenci sprzeciwiają się wzrostowi czesnego, niskiej jakości nauczania, korupcji, a także nieodpowiedniej infrastrukturze na uniwersytetach. Albania jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy. Czesne waha się tam w granicach od 160 do 2560 euro, co przy średniej płacy wynoszącej 350 euro stanowi dramatycznie wysoką kwotę. Studenci za każdy egzamin płacą od 30 do 45 euro. Trudno jest pogodzić koszty studiowania ze stosunkowo niskim poziomem nauczania oraz patologiami żyjącymi w albańskim systemie oświaty. Na porządku dziennym są tam przypadki korupcji – zaliczeń egzaminów w zamian za dokonanie czynności seksualnej. Uczniowie posiadają podręczniki z błędnymi tłumaczeniami, pełnymi plagiatów. Na ulice albańskich miast wyszło ponad 110 tysięcy studentów. Protesty odbywają się pod hasłem: „Kiedy niesprawiedliwość staje się prawem, opór staje się obowiązkiem”.

Jak do tego doszło?

Cała sytuacja spowodowana została reformami przyjętymi przez rząd w 2015 roku. Doszło wtedy do zrównania poziomu finansowania uniwersytetów publicznych i prywatnych (pomimo złej sytuacji tych pierwszych). Zmiany te doprowadziły do dziesięciokrotnego wzrostu cen za studia. Dodatkowo uczelnie państwowe wprowadziły opłaty za studia, mimo że wcześniej były one darmowe. Przy złej sytuacji ekonomicznej kraju oraz wysokiemu poziomu bezrobocia w krótkim czasie zmiany te doprowadziły do kryzysu w społeczności akademickiej.

Protesty mimo reakcji ze strony rządu wciąż nie ustają.

Do sprawy wrócimy.