To, co dzieje się wokół aneksu, jest elementem większej całości. Obietnice w zakresie zmian społecznych są przez władzę realizowane, natomiast żadna ze spraw opatrzonych klauzulą tajności nie została dotąd wyjaśniona.

Mowa tu o sprawie aneksu ws. WSI, mowa tu o śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, mowa o śmierci Andrzeja Leppera. Jest to zdumiewające i niepokojące dla mnie, który poparłem „dobrą zmianę”, oraz dla milionów Polaków. Podczas spotkań autorskich słyszę, jak wielkie jest oczekiwanie, by również ta sfera została wreszcie poruszona. Sprawa aneksu jest istotą, jedną z najważniejszych, które miały być wyjaśnione. Dla mnie zajmuje ona czołowe miejsce wraz ze sprawą śmierci ks. Jerzego. Stawiam obie te sprawy w jednym szeregu.

Zanim Andrzej Duda został prezydentem, zadeklarował, że natychmiast po ewentualnej wygranej aneks odtajni. Minęły dwa lata, a informacji ze strony Pałacu Prezydenckiego, żeby aneks miał zostać ujawniony, brak. Nie wiemy więc kiedy i czy w ogóle to nastąpi.

Pamiętam oczywiście, że prezydent Lech Kaczyński również aneksu nie ujawnił. Słyszeliśmy wówczas, że aneks ma pewne elementy, które – jak zrozumiałem – trzeba wyczyścić, poprawić, aby zapewnić państwu polskiemu bezpieczeństwo. Prezydent Kaczyński miał więc zastrzeżenia w tej kwestii, ale o ile pamiętam nie były one o charakterze „nie, bo nie”. Na logikę, po co ten aneks powstał? Nie po to, żeby zamknąć go w pancernej szafie. Powstał, by pokazać opinii publicznej, jak ten system funkcjonował, aby patologiczna przeszłość nie miała wpływu na teraźniejszość i przyszłość.

Tymczasem minęły ponad dwa lata prezydentury pana Andrzeja Dudy i nie ma na ten temat żadnej informacji. Jest to, powtarzam, zdumiewające, jeżeli weźmiemy pod uwagę całokształt i deklaracje prezydenta. Wciąż wierzę, że są to dziwne sytuacje, że otoczył się niewłaściwymi ludźmi, którzy mu niewłaściwie podpowiadają. Mamy w historii mnóstwo przykładów złych decyzji dobrych ludzi. W tych kategoriach próbuję na tę sytuację spoglądać i to jest ta lepsza wersja. Niestety coraz więcej jest ze strony Pałacu Prezydenckiego decyzji, które budzą jeśli nie niepokój, to stanowią pytania bez odpowiedzi. Nie doszedłem jeszcze do punktu, do którego doszło już wielu – mówiąc o prezydencie jako o „zdrajcy”. Nie zamierzam tak o Andrzeju Dudzie mówić, na ten moment nic nie uprawdopodobnia takiej tezy.

Natomiast jestem człowiekiem, który stawiał Andrzeja Dudę w kontrapunkcie do jego niesławnego poprzednika Bronisława Komorowskiego – łotra nad łotrami. Żyłem nadziejami, że będzie to przeciwieństwo Komorowskiego, że jeśli da słowo, to go po prostu dotrzyma. Że jeżeli tamten otaczał się ludźmi WSI, to ten prezydent tego na pewno nie uczyni.

Komorowski chciał zdobyć aneks w sposób przestępczy przy pomocy WSI, wówczas gdy jeszcze prezydentem nie był i nie miał takich możliwości. Do tego zmierzały kontakty z nieżyjącym pułkownikiem Tobiaszem i idącym do więzienia pułkownikiem Lichockim. W prokuraturze stwierdził, że wyraził zainteresowanie propozycją obu panów, że oni ten aneks zdobędą. Nie miał do tego prawa. Współdziałał w przestępczym spisku. Gdy został prezydentem, miał dostęp do aneksu, ale oczywiście go nie ujawnił – wszak jest jego negatywnym bohaterem… Wydawało się więc, że przychodzi prezydent, jakiego sobie wymarzyliśmy i że, powiedzmy, w ciągu roku aneks poznamy. To, że wciąż wokół tej sprawy panuje milczenie, budzi kolejne pytania i niepokój.

Jak zawsze, idąc za prokuratorem Witkowskim, szukam odpowiedzi na pytania o teraźniejszość w przyszłości. Uważam, że odpowiedź na pytania o zawirowania wokół aneksu znajdziemy w przeszłości. Na dziś daleki byłbym od twierdzenia, że w przeszłości pana Andrzeja Dudy. Być może w przeszłości osób z jego otoczenia, a którym on ufa. Ta sprawa z całą pewnością znajdzie wyjaśnienie i będzie ono bardzo proste.