Polskie media, które przegrały batalię o reelekcję Platformy Obywatelskiej, ale również niektóre media zagraniczne, są oburzone słowami rzeczniczki obecnego rządu Elżbiety Witek. Posłanka zasugerowała postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu. Co w tym dziwnego? Właściwie nic. Mnie dziwi jedynie dość ograniczona argumentacja w tej sprawie.
Informacja ukazała się na „Parezji” wczoraj. Elżbieta Witek zaznaczając, że wypowiada się nie w imieniu PiS-u, ale w swoim własnym, stwierdziła, że „Trybunał Stanu byłby dobrą sprawą” w kontekście działalności bądź zaniechania działalności byłego premiera w sprawie tragedii prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Te słowa to reakcja na wypowiedź ministra w Kancelarii Premiera Adama Lipińskiego, który powiedział, że „Tuska należałoby postawić przed Trybunałem Stanu, bo ma sporo na sumieniu”. „Wystarczy wspomnieć choćby oddanie śledztwa smoleńskiego Rosji”. Witek solidaryzuje się z Lipińskim i ogranicza przewinienia Tuska przede wszystkim do kwestii smoleńskiej.
„Jeśli patrzymy na to, co się w Polsce dzieje, ale także na to śledztwo smoleńskie – bo przypomnę postawę rządu holenderskiego i postawę rządu rosyjskiego po katastrofach swoich samolotów, jak oni reagowali natychmiast, łącznie z tym, że poruszono ONZ – i patrząc na to, co zrobił rząd polski, którym wówczas kierował Donald Tusk, to widzimy jakie są kolosalne różnice” – perorowała Witek używając argumentów, z którymi trudno się nie zgodzić.
Mainstreamowe media w szoku, ale jedyne, co może budzić w tej sprawie zdziwienie, to dość ograniczone zarzuty stawiane pod adresem szefa Rady Europejskiej. Główny nurt powinien cieszyć się, że Elżbiecie Witek nie przyszło do głowy wymienienie całej listy przewinień Tuska. Być może rzeczniczka rządu stwierdziła, że nie ma tyle czasu antenowego i musi ograniczyć się do konkretnego przykładu. Gdyby mniej przejmowała się prawami rządzącymi telewizją, z pewnością mogłaby wytoczyć działa, z którymi nie poradziłby sobie żaden funkcjonariusz zwany także dziennikarzem.
Pomysł Trybunału Stanu dla Donalda Tuska nie może nikogo dziwić. Jeżeli Polska jest państwem prawa i sprawiedliwości (a nie tylko Prawa i Sprawiedliwości), to jest to wyłącznie kropla w morzu potrzeb, pierwszy krok do pełnego wyegzekwowania należnego zadośćuczynienia. Słowa władz PiS-u o porzuceniu zemsty na watasze Platformy, a co za tym idzie o niepociąganiu jej przedstawicieli do odpowiedzialności za rozkład polskiego państwa, są niedopuszczalne. Donalda T. należy „ściągnąć” z Brukseli i to z determinacją, z jaką ścigają przestępców chociażby Stany Zjednoczone (przykład Romana Polańskiego). Tego oczekuje zapewne większość PiS-owskiego elektoratu i tego oczekują także nieutożsamiający się z tą partią obywatele, co udowadnia pojawienie się pod niniejszym tekstem mojego nazwiska. Miejmy nadzieję, że jak mawiał klasyk „się Duda weźmie”.