To nie Polacy powinni zabiegać o względy Ukraińców, lecz odwrotnie-bo na razie mamy wypisz wymaluj zaloty panny do kawalera dającego kuksańce choć grzeszy nieustannie, a do grzechów przeszłości się nigdy nie przyznał, więc uznaje, że nie ma za co przepraszać.

Polska polityka wobec Ukrainy przypomina taką bezwarunkową miłość, niczym nie uzasadnioną, irracjonalną i zgubną. Patrzenie na sąsiada przez różowe okulary nie ma nic wspólnego z rozumem, a tym bardziej wielką polityką.

Relacje polsko-ukraińskie są związkiem aranżowanym przez obcych rozgrywających własne interesy.

Mamy już ukraińską grupę parlamentarną z Mironem Syczem na czele, syczącym na Polaków, bo tkwi mentalnie wśród ukraińskich bohaterów spod czerwono-czarnej upadłej flagi. Przypomnę, że miał prawo głosu, oczywiście oddał go przeciw uznaniu Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo-co skutkowało potworkiem ‘prawnym’ pt.” czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”. Mamy też ukraiński związek zawodowy i plany sprowadzenia kolejnych milionów Ukraińców do Polski nie oferując jednocześnie młodym Polakom godziwych warunków rozwoju i płacy za wykonaną pracę. Rządzi polityka krótkowzroczności – za taką stawkę Polak pracy nie podejmie, ale Ukrainiec już tak-stąd wiele ofert pracy dyskryminujących Polaków jest kierowanych wyłącznie do braci zza wschodniej granicy. A Polak to jak mu się nie podoba niech sobie szuka szczęścia poza granicami własnego Kraju.

Do tego pada propagandowy argument, że Ukraińcy są lekarstwem na problem zapaści demograficznej w Polsce. Przepraszam, że tu sobie tak pozwolę przypomnieć jakim lekarstwem na demografię na Kresach byli Ukraińcy, ale w sytuacji gdy Ukraina oficjalnie nie przyznaje się do ludobójstwa, a wręcz ustawą czci tych co w nim również uczestniczyli, to moja reminiscencja nie jest nieuzasadniona.

Czerwień i czerń przez różowe okulary już przecież nie wygląda tak złowieszczo.

Polska polityka zagraniczna jest podszyta różem, tchórzem i fobiami. Nie ma tu żadnej symetrii. Traktując Ukrainę jak kraj specjalnej troski idziemy w każdej sferze na ustępstwa, bez wzajemności. W relacji Kijów-Warszawa-Bruksela też nie ma równowagi. Towary ukraińskie mogą wjeżdżać do UE na preferencyjnych zasadach, tylko, że wszyscy poza Polską bronią swoich interesów i w końcu te ukraińskie specjały lądują w naszym Kraju. Udzielamy Ukrainie pożyczek na wątpliwych zasadach, więc i takich palcem na wodzie pisanych gwarancjach spłaty, ale pod koronnym pretekstem: musimy wspierać kraj, który „walczy z rosyjską agresją. ” Eksperci trąbią, że Ukraina niewypłacalna, ale nie ma to znaczenia – Polska się zapożyczy, ale pomoże. A kto udziela pożyczek bankrutowi? – w sensie nie tylko ekonomicznym, ale i moralnym – przebogata Polska!

Jak słyszę opowiastkę, że Ukraina prowadzi wojnę z Rosją broniąc nas przed rosyjską agresją, to mnie szlag trafia ! Czy Ukraina oficjalnie wypowiedziała wojnę Rosji, czy Rosja wypowiedziała wojnę Ukrainie? Wystarczy posłuchać mieszkańców wschodnich republik, którzy od początku bratobójczej wojny wskazują na Kijów, a nie na Moskwę jako atakujących. Czy to tzw. prorosyjscy separatyści ostrzeliwują zachodnią Ukrainę, czy też błędnie nazywani ATOwcami bombardują Gradami cele we wschodniej Ukrainie? Dlaczego media pokazują relacje jednostronnie ze wskazaniem, raporty wysłanników OBWE zamieszczane w mediach są przekazywane na zasadzie: obie strony ostrzeliwują, giną ukraińscy żołnierze i jakby mimochodem wspomną, że po stronie przeciwnej jakiś cywil zginął, ale to na pewno od Gradów prorosyjskich separatystów. Media „cover the news” – od „cover” w znaczeniu „ukrywać”,bo przecież nie w znaczeniu „relacjonować”.

Wschodnie republiki i tak są prorosyjskie – dlaczego wobec tego UE nie dąży do dania im autonomii? One mentalnie i tak nigdy nie pasowały do reszty Ukrainy, tej gdzie zrodził się banderyzm. Poza tym chcą prorosyjskie republiki być w UE? – nie. Ktoś kiedyś do mądrego wniosku doszedł – jak się w pewnym momencie ludziom nie odpuści, to dochodzi do ludobójstwa. Dlaczego im się nie odpuści?

Rzeczywiście gdyby nie V-ta władza jaką jest internet żylibyśmy w rzeczywistości kreowanej przez lewackie media zarażone poprawnością polityczną – gdzie nie głos świadków zdarzeń ma znaczenie, lecz z góry przygotowany i powtarzany na modłę goebbelsowską komentarz. I niestety w to wtapia się elita polityczna, w to wtapia się nawet Prezydent. Wielu Polakom nie spodobała się deklaracja Prezydenta Andrzeja Dudy, że Polska nigdy nie zaakceptuje tzw. aneksji Krymu. Gdzie Krym, gdzie Warszawa Panie Prezydencie? Krym to nie nasza sprawa. Putin zachował się defensywnie, podobnie jakby postąpił Obama w sytuacji gdyby to Rosja szukała wpływów tuż przy granicy z USA. Uważam, że karygodnym jest stawianie interesu narodowego na szali w imię stania murem przy probanderowskiej Ukrainie po to tylko, żeby pomachać szabelką przed Putinem. I co nam to daje? Z zapałem i dumą polski rząd irracjonalnie walczy o sankcje przeciw sąsiadowi, który mógłby być naszym największym partnerem gospodarczym, lekceważąc zupełnie, że przez to nasz Kraj traci ekonomicznie i nieustannie poszturchuje demonizowanego sąsiada dziwiąc się, że ten robi manewry wojskowe tuż przy granicy.

Dość już z polityczną walką za Ukraińców o nie nasz Krym! Czy Ukraińcy płakali kiedy nam Lwów zabierano? Do tego uczynili ze Lwowa banderowski folwark rozpoczynając każdy Nowy Rok marszem w rocznicę urodzin Stepana Bandery z banderowskim pozdrowieniem na ustach. Czy Prezydent miał choć chwilę refleksji jak czują się Polacy tam mieszkający wiedząc, że Polska z otwartymi ramionami przyjmuje głównie młodych Ukraińców wychowywanych na chorej ideologii i wpajaniu, że to Polacy mordowali Ukraińców, a jednocześnie bardzo niewielu z nich w ogóle słyszało o Rzezi Wołyńskiej. Jest to zjawisko o tyle groźne, że oba nasze narody mają nawzajem się wykluczające systemy wartości – my chcemy uszanowania pamięci o ofiarach, oni o katach. Może to rodzić nowe konflikty, bo Polacy sobie nie pozwolą na własnym terenie na przejawy wprowadzania ocieplania wizerunku ludobójców. Niektórzy nawet w Polsce robią to w sposób haniebny – jak doktor Targalski mówiący Polakom, że nic nam do kultu UPA na Ukrainie. Z kolei były prezydent Bronisław Komorowski o Rzezi: „Ale to było dawno temu”. No tak, holokaust był w tym samym czasie. Niech powie braci żydowskiej, że „…to było dawno temu”. Poza tym były prezydent nie wie, że ludobójstwo się nie przedawnia? Nie pamięta już, że w kwietniu 2015 roku w Werchownej Radzie tuż po jego przemówieniu o podawaniu Ukrainie pomocnej dłoni, więcjeszcze tego samego dnia przy współudziale syna Romana Szuchewycza tę „pomocną dłoń” potraktowali ustawą probanderowską? To też było dawno?

Nie sposób tu sobie nie zadać pytania co nam dał sterowany Majdan? Ukrainie marionetkowy postpuczowy rząd, zastąpienie oligarchy prorosyjskiego, oligarchą prozachodnim. Nam tsunami imigracji z Ukrainy potencjalnych rekrutów, którzy ani myślą iść na front, a im exodus do Polski – furtki do UE, która poza Polską Ukraińców jakoś masowo nie przyjmuje. My zapraszamy, Niemcy zapraszają – tylko, że my swoimi gośćmi obdzielać nie mamy zamiaru. Nie rozumiem dlaczego w sytuacji gdy Polska jest w Brukseli atakowana za wrogość wobec imigrantów z krajów islamskich, głównie nielegalnych, błędnie nazywanych uchodźcami – nie jest dość skutecznie podnoszony argument przyjęcia przez Polskę potężnej imigracji z Ukrainy w sytuacji gdy mamy nie rozliczoną z tym krajem historię, i gdy realia są dość niepokojące, bo Polska ma znacznie mniejszą liczbę ludności niż Niemcy, czy Ukraina. Do tego mamy ujemny bilans urodzeń z przewagą polskiej emigracji nad powrotami do kraju. I w tej sytuacji przybywa w zastraszającym tempie, do tego zachęcanych do przyjazdu do Polski, głównie obywateli Ukrainy. A czy nie należałoby postępować zachowawczo pamiętając, że w czasie II wojny światowej owi sąsiedzi ze sobą kolaborowali. Nie sięgając nawet w przeszłość obserwujemy zjawisko pisania historii na nowo przez naszych sąsiadów – według których to Polacy winni czynów niepopełnionych, mało tego – winni nawet tych popełnionych przez nich.

Jakie jeszcze mamy pokłosie Majdanu? – jankeskie wojsko w barwach pustynnych, które powinno zacząć od nauczenia się jazdy po polskich drogach o ile w ogóle chcą przestraszyć Putina. Zresztą zastanawiam się po co słabsza wobec potęgi USA i NATO Rosja miałaby atakować kraj należący do NATO i UE? Przecież tak na zdrowy rozsadek albo byłoby to działanie samobójcze, albo te całe sojusze są tyle warte co te, które znamy z historii. A może one są po prostu rotacyjne? – modne ostatnio, żeby nie powiedzieć , bo jak chorągiewka na wietrze.

W tej sytuacji polska polityka zagraniczna powinna być stanowcza, a niestety brakuje w niej spójności, bo kiedy Prezes Kaczyński mówi o tym, że Ukraina z Banderą nie wejdzie do UE, to Minister Spraw Zagranicznych, Witold Waszczykowski , mówi coś z goła odwrotnego – że Polska będzie wspierać Ukrainę w jej dążeniach zapominając, że te dążenia godzą w polską rację stanu.