Tylko w tym roku województwo świętokrzyskie zubożało o 900 sklepów – najczęściej małych i osiedlowych. Klientów przejmują rosnące jak grzyby po deszczu dyskonty i galerie handlowe.

Dyskonty przyciągają klientów przede wszystkim niższymi cenami, ale również coraz bardziej profesjonalnym wyglądem. Wprowadzane są również możliwości płacenia kartami płatniczymi a także kolejne promocje, na dźwięk których wielu ciarki ekscytacji przebiegają po plecach. I w sumie temu ostatniemu nie ma co się dziwić. Przy obecnych zarobkach Polaków, każda zaoszczędzona złotówka jest bardzo cenna. Tylko w Kielcach znajdziemy 18 dyskontów – w większości chodzi o sieć „Biedronka”.

Popularności tym sklepom przysparza, po pierwsze, skuteczna reklama i marketing, które wskazują je jako sklepy tanie,  a slogany reklamowe słychać od rana do nocy.  Poza tym swoje robią skuteczna polityka niskich cen na wiele produktów i liczne promocje. To wystarczy, by w czasach kryzysu i mody na oszczędzanie uwieść nie tylko niezamożnego klienta – wyjaśnia socjolog Katarzyna Pawlusek.

W starciu z dyskontami, najbardziej tracą małe osiedlowe – często rodzinne – biznesy. Według danych kieleckiego GUSu, przez dziewięć miesięcy 2014 roku zlikwidowano prawie 900 takich sklepów. Eksperci wskazują, że dyskonty mogą pozwolić sobie na skuteczniejszą reklamę, lepszą organizację zatrudnienia, czy niższe koszty pracy. Do tego dochodzą loterie, promocje i inne bonusy przyciągające klientów.

Korzyści, które płyną z odwiedzania małych sklepików, to głównie dobry, sprawdzony towar – a nie masówka. Poza tym, klienci znają się z obsługą, wytwarza się czasem jakaś bliższa wieź, która pozwala na krótką pogawędkę. Zakupy przestają być pogonią za najtańszymi produktami i przepychankami przy kasach. Dlatego wielu tak boli, że ich ulubione miejsca są wypierane przez zagraniczne molochy. W całym województwie znajdziemy 47 sklepów „Biedronka”, 10 sklepów „Lidl” czy 5 sklepów „Kaufland”.

Mówiąc o dyskontach, nie należy zapominać że bardzo często nie płacą one podatków w Polsce, tylko zarobione tu pieniądze wyprowadzają poza granice. W ten sposób Polska traci dwa razy. Raz poprzez upadek małego i średniego biznesu, dwa poprzez brak wpływów z podatków od największych sieci.

 

na podstawie: echodnia.eu