Ostatnie wybory prezydenckie w Austrii, mimo że przegrane przez kandydata Austriackiej Partii Wolności Norberta Hofera bez wątpienia można uznać za jego sukces. Ta elekcja pokazała jeszcze jedną ogólną prawidłowość. Austria, a wraz z nią cała Europa przesuwa się na prawo.

Niedawna II tura wyborów prezydenckich zakończyła się minimalnym zwycięstwem kandydata Partii Zielonych Alexandra Van der Bellena w stosunku 50.3% do 49.7% przy frekwencji 71%. W ostatecznym rozrachunku zadecydowało 31 tysięcy głosów, a wynik wyborów był nieznany do samego końca liczenia głosów korespondencyjnych. To polityczne starcie było czymś więcej niż tylko potyczką dwóch polityków o zaszczytny państwowy urząd. W istocie w II turze wyborów zmierzyły się siły establishmentu oraz antyestablishmentu.

Warto pamiętać, że do kolejnej tury (pierwsza wygrana przez Hofera 35.05%) nie dostali się kandydaci reprezentujący partie większości parlamentarnej tworzącej rząd, czyli centroprawicowa ÖVP oraz socjaldemokratyczna SPÖ. Głosy ich elektoratu w obawie przed zwycięstwem „faszysty Hofera” zostały przerzucone na Van der Bellema, co ostatecznie pozwoliło zachować austriackiej scenie politycznej status quo. Przynajmniej do zbliżających się wyborów parlamentarnych, a te już za 2 lata.

Bez wątpienia Austria jest kolejnym krajem przeżywającym głęboki kryzys zaufania do elity politycznej głównego nurtu oraz jej niemocy. Kim jest zatem partia i człowiek, o którym przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker powiedział, że: „z takimi ludźmi się nie rozmawia”? FPÖ (czyli Austriacka Partia Wolności) w ostatnich sondażach z wynikiem 34% zdecydowanie zagraża sielankowemu życiu polityków, którym wydawało się, że nie ma oprócz nich innej alternatywy. Do popularności oprócz indolencji polityków rządzących wyniósł ich również kryzys migracyjny oraz bezrobocie, które oscyluje w granicach 10%. Sam niedoszły prezydent Norbert Hofer określa siebie jako polityk antyislamski i eurosceptyczny.

Austriacki zwrot w prawą stronę mimo chwilowej porażki wcale nie został zatrzymany. FPÖ już teraz jest siłą, której nie można lekceważyć, a elektorat na tyle duży, że pozostałe partie muszą się z nim liczyć. Frustracja, ślepe podążanie za Brukselą oraz uległość multikulturowym dogmatom sprawia, że popularność zdobywają ruchy bardziej wyraziste i radykalne w poglądach. Co prawda do wyborów parlamentarnych w Austrii jeszcze 2 lata, ale już w maju i na jesieni 2017 roku czekają nas odpowiednio wybory prezydenckie we Francji oraz parlamentarne w Niemczech. W obliczu rosnącej popularności Frontu Narodowego Marine Le Pen oraz Alternatywy dla Niemiec (AFD) potężne retorsje polityczne prawdopodobnie czekają nas w najsilniejszych państwach europejskich.

Popularność ruchów oraz poglądów zdecydowanie nie mieszczących się w „główny nurcie” nie jest tylko domeną europejską. Warto w tym miejscu pamiętać o kandydaturze Donalda Trumpa w zbliżających się wyborach w USA. Dominacja politpoprawności i pyszałkowatość establishmentu na całym świecie staje się powoli nie do zniesienia. Warto się przyglądać zmianom, które zachodzą na naszych oczach.