W centrum Warszawy stanął pomnik „małej uchodźczyni”. Okazało się, że nie przypadł warszawiakom do gustu, po kilku godzinach przepadł bez śladu. Nie wiadomo, co się z nim stało – podaje ndie.pl.
„Rzeźba w oryginale stworzona została z miękkiej gliny, później uderzona pięścią w twarz. Następnie została utrwalona w betonie” – mówił twórca popiersia Marek Sulek. Uderzenie pięści ma symbolizować prześladowanie w Syrii.
Miejsce postawienia dzieła artysty nie było przypadkowe. Po jednej stronie znajduje się pasaż Wiecha, po drugiej rozbierana Rotunda – autor chciał, aby wywołało to skojarzenia ze zgliszczami i gruzami.
Jak się później okazało, warszawiacy nie podzielają artystycznej wizji autora. Według reporterów portalu „Warszawa w Pigułce” pomnik nie przetrwał dnia. Niektórzy mówią, że „mała uchodźczyni” leżała na chodniku już po godzinie.
A może tak pomnik małej abortowanej (czytaj: zabitej w łonie matki) dziewczynki dla równowagi?