Lech Wałęsa udzielił wywiadu niemieckiemu tygodnikowi „Die Zeit”. Stwierdził, że jeśli Europa nie znajdzie odpowiedzi na populizmy pokroju Trumpa czy Kaczyńskiego, to grozi nam wojna.

Wałęsa widzi w obecnej sytuacji w Polsce analogię do USA, Francji i innych krajów zachodniej Europy, których społeczeństwa domagają się reform. Jego zdaniem pojawia się pytanie, dlaczego demokratom nie udało się zapobiec niezadowoleniu społeczeństw? Jak stwierdził, „demokraci nie znajdują odpowiedzi na populizm, demagogię, na kłamstwa polityków. Do władzy dochodzą grupy ludzi, którzy mataczą i kłamią”, dlatego w Ameryce do władzy doszedł Donald Trump, a w Polsce Jarosław Kaczyński.

Były szef „Solidarności” wspominał swoją współpracę z braćmi Kaczyńskimi w latach 90-tych. Powiedział, że z Lechem łączyły go zdecydowanie silniejsze więzy niż z Jarosławem oraz że Lech w każdej sytuacji, gdy trzeba było podejmować decyzję, konsultował się z bratem. Według Wałęsy zachowywali się oni jak „dwaj pracownicy bezpieki”, z których jeden zawsze grał rolę dobrego ubeka, a drugi złego.

Wałęsa stwierdził, że w jego opinii Jarosław Kaczyński w rzeczywistości nie wierzy w zamach w Smoleńsku. „Na to jest zbyt inteligentny. Trzeba być chorym, by wierzyć w te kłamstwa”. Winą za katastrofę Wałęsa obarczył braci Kaczyńskich, tłumacząc, że do tak kompletnie nieprzygotowanej wizyty w ogóle nie powinno było dojść. Jego zdaniem Jarosław Kaczyński ma poczucie winy, którą próbuje obarczać innych.

Według Wałęsy ludzie przestali wierzyć politykom. Proponuje on, by każdemu politykowi wszczepiać chip, na którym będzie dokładnie zapisane, co dany polityk mówi i co robi. Dzisiejsza technologia ma już to umożliwiać. Potrzebna jest też zdaniem Wałęsy instancja, która wyławiałaby kłamstwa populistów i która alarmowałaby: „Kłamiesz! Oszukujesz! Jesteś demagogiem, a nie politykiem!”

Były prezydent widzi potrzebę stworzenia nowej europejskiej idei, którą w każdej chwili będzie można przeciwstawić populistom, gdyby ci mieli zdominować Europę. Podkreśla, że w przeciwnym razie grozi nam wojna. Uważa, że przywództwo powinno dziś należeć do Niemiec, jednak „Niemcy tkwią w dziwnym kompleksie, z którego nie potrafią wyjść. To jest rezultat ich historii, to hamuje każde działanie”. Niemcy są dziś zbyt powściągliwi, tymczasem to na nich właśnie spoczywa odpowiedzialność za losy Europy. Jeśli nie stawią jej czoła, to „przyszłe pokolenia będą ich tym obciążać bardziej niż za II wojnę światową”.