Nuda jest straszna. Przychodzi powoli, następnie wdziera się w nasze wnętrze i panoszy się, rozprzestrzeniając się, obezwładniając i podsuwając coraz to głupsze pomysły. Jedni dla zabicia nudy sprzątają, inni strzelają z wiatrówki do ptaków a jeszcze inni… chodzą na Manify.

manifa

Dziś dzień był ładny, więc tym bardziej sprzyjał plenerom. No i stało się. Ulicami stolicy, przeszła kolejna Manifa. Tym razem pod hasłem: „Równość w szkole – w domu – w pracy”. Uczestnicy przeszli pod Sejm, prezentując jak zwykle zachwycające głębią hasła. Była tradycyjna baba pokazująca gest Kozakiewicza i podpis „Dość wyzysku, wymawiamy służbę”, było „Każesz mi rodzić. Czy też za mnie umrzesz?”, „Ukraina ta dziewczyna”(??), „Moja kotka chodzi nago, też się o to prosi?”, „Na kłopoty pas cnoty” czy „Gender = teoria naukowa. Katolicyzm = ideologia”.

Zgromadzeni protestowali dziś m.in przeciwko… „pozbawianiu” dzieci edukacji równościowej, czyli po prostu mieli pretensje o walkę z gender. Twierdząc, że to nie ideologia a nauka mówili że: „edukacja równościowa” ma za zadanie przeciwdziałać przemocy i uczyć ją rozpoznawać, zwalczać stereotypy, uczyć szacunku wobec siebie i innych, zapewnić dzieciom i młodzieży odpowiednią dla ich wieku edukację seksualną. Niewiedza nikogo nie chroni! Jakoś nie zająknęli się na ten temat, że dzieci poddawane takiej indoktrynacji reagują zgoła inaczej niż nam się to przedstawia. Wcale nie palą się do wysłuchiwania tych feministycznych bredni i wykonywania durnych, szkodliwych poleceń edukatorek z poluzowaną klepką we łbie. Szczególnie chłopcy są skołowani i nie mogą odnaleźć się, kiedy ktoś każe im się przebierać w sukienki czy czesać lalki. Reagują nerwowo, często płacząc, budząc się z przerażeniem w nocy. To jednak feministycznych terrorystek nie interesuje. Dla nich najważniejsze jest to, by zrealizować swoje chore zamierzenia.

Nie będę tutaj rozwodził się nad feministycznymi postulatami, bo nie lubię się powtarzać. Jeśli ktoś chce znać moje zdanie na ten temat zapraszam tutaj. W każdym razie mocno współczuje tym dzieciom, które niezbyt rozgarnięci rodzice zabrali na ten zlot czarownic. To musiała być nie lada trauma, wędrować przez kilka godzin z hordą rozwrzeszczanych babochłopów o ilorazie inteligencji na poziomie pantofelka. Pomyślcie tylko, jedna manifa a później lata psychoterapii… Rodzic dziecku, zgotował taki los…

Na koniec ciekawostka. Porządku podczas Manify, oprócz klasycznych służb pilnowali wolontariusze w kamizelkach z napisem… „Gendermeria”. Chciałbym to jakoś zabawnie zripostować, ale nie jestem w stanie. Mam poczucie, że czego bym nie napisał, to będzie to banałem wobec potęgi hasła „Gendermeria”. Jak niedawno napisał redakcyjny kolega… „Lewak nie zając – sam się zmasakruje”.