Tomasz Terlikowski jest trochę jak papież Franciszek – nie ubiera dobrych idei w dobre słowa. Z tą różnicą, że ojciec święty nie miał wystarczającego kontaktu z upadającą kulturą europejską, natomiast publicysta robi to chyba świadomie. I bardzo dobrze. Tylko głupiec nie dostrzeże, że nasza cywilizacja jest na skraju załamania i trzeba powrócić do jej fundamentów, by ją ocalić.
3 zamachy w różnych miejscach świata oraz rzeź na cywilach w podbitej wiosce. Sprawcami wszystkich wspomnianych byli radykalni muzułmanie. Nawet osoba tak sceptycznie podchodząca do tematu islamizacji Europy jak ja widzi, że religia z obcego kręgu cywilizacyjnego wdziera się w pustkę, którą wytworzyła Europa. I tak, jak islam ma to w zwyczaju, wdziera się w tę pustkę agresywnie. Muzułmanom obce i śmieszne są słowa o błędnie rozumianej tolerancji (przypomnieć tutaj należy, że „tolerancja” to wyrozumiałość dla błędu, nie akceptacja).
Piotrowi żyłka pękła i na Deonie wylał swoje oburzenie na słowa Tomasza Terlikowskiego. Ten bowiem na twitterze opisał prawdę: „Islamiści zabiją Europę. Jedyną nadzieją pozostaje chrześcijaństwo. Męskie chrześcijaństwo czasów krucjat. Liberalna demokracja nie ma mocy”.
Krucjaty były obroną
Najpierw trzeba poruszyć to, czym były wyprawy krzyżowe. Wielu ma błędny obraz, utwierdzony przez współczesną „popkulturę” (raczej antykulturę, ale niech już będzie), a która jest powielaniem kłamstw epoki, zwanej cynicznie „oświeceniem”.
Oto zachłanny papież chce nowych danin na swoje pałace. Wysyła więc rycerstwo spragnione nowych ziemi. Prowadzą oni armie zbrodniarzy i najemników, którzy są spragnieni łupów. Gdy zdobywają Jerozolimę, mordują wszystkich. Arabowie płaczą pod „katolską” niewolą. A święty Jan Paweł II przeprasza za to wszystko, co się wydarzyło. Znamy to? Z pewnością. A wszystko to jest fałszem.
Do Ziemi Świętej pielgrzymowali chrześcijanie z całej Europy. Wydawali oni pieniądze u Arabów, którzy przed krucjatami kontrolowali Palestynę. Wszyscy byli zadowoleni. Niestety, spokój zakłócili Turcy Seldżuccy, którzy podbili biblijną krainę i wprowadzili radykalną wersję islamu. Mordowano wszystkich innowierców oraz co bardziej umiarkowanych muzułmanów. Ponieważ pielgrzymi nie mogli odbywać podróży, papież wezwał do odzyskania Ziemi Świętej.
Zajęcie Jerozolimy jest także okraszone fantazjami z mokrych snów bolszewickich „historyków”. W tamtych czasach normalną rzeczą (choć oczywiście niegodną pochwały) były grabieże miast, które stawiały opór. Wiele miast, które po prostu poddały się krzyżowcom, zostały, zgodnie z ówczesnymi standardami, oszczędzone. W Jerozolimie zresztą nie wymordowano wszystkich mieszkańców. Było to zwykłe jak na tamte czasy zdobycie miasta, które stawiało opór.
Hasła o przeprosinach za krucjaty są także wymysłem. Święty Jan Paweł II przeprosił, ale nie muzułmanów za krucjaty (które nigdy nie zostały potępione przez Kościół, ponieważ nie były niczym złym – zwykła reakcja na agresję innego ludu, w tym przypadku Turków), lecz Greków za splądrowanie przez krzyżowców Konstantynopola w 1204 roku.
To o co chodzi oburzającym się?
Naiwnie założę, że przeciwnicy słów pana Terlikowskiego to wszystko wiedzą. Pojawia się więc pytanie: w czym problem? Odpowiedź jest prosta, lecz straszna, gdy dostrzeże się fakt, że oburzają się na to także „katolicy”: protestantyzacja.
Piotr Żyłka przytacza standardowe hasła: Jezus pozwalający się opluwać, śmierć na krzyżu, zwycięstwo przez miłość i konieczność podążania za Nim. Oczywiście bez słowa o wypędzeniu kupców ze świątyni za pomocą bata czy o słowach Syna Bożego z Ewangelii św. Łukasza (12, 49-51) „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.” Zamiast tego, pan Piotr podaje wizje „Boga, którego on zna.” Czemu nie przedstawia takiego, jaki faktycznie Jest?
Jest tutaj kolejny problem: „tylko słowo”, jak mawiają protestanci. Katolik ma bogactwo w postaci Tradycji, filozofii klasycznej oraz Katolickiej Nauki Społecznej. Tradycja ukazała nam wyprawy krzyżowe jako wyraz wielkiego męstwa i odwagi. Była to dopuszczalna wersja obrony przed inwazją Turków, którzy – przypomnijmy – wieki później ostatecznie doszli aż pod Wiedeń. Gdyby nie krucjaty, może doszliby dalej?
Kościół uczy nas także, że mamy prawo bronić siebie oraz obowiązek (sic!) obrony innych. Jeżeli wszechobecni muzułmanie dokonują ataków, czyż nie mamy wręcz obowiązku bronić swoich bliskich oraz nieznajomych? Pan Żyłka zdaje się podjął decyzję, mając nie tyle nadzieję, co będąc naiwnym. Sugeruje, że modlitwa cudownie uchroni mordowanych chrześcijan i gwałcone chrześcijanki. Bo karabin wygląda tak brzydko… No właśnie.
Kolejny problem – feminizacja. Hasło „męskie chrześcijaństwo” także musiało poruszyć w kimś odruch wymiotny. Jak to „męskie”? Przecież to mizoginizm i szowinizm! Chrześcijanin to uśmiechnięty hipis, który wszystkich kocha, czyż nie? Brzmi idiotycznie, ale niektórzy naprawdę wyznają taką ideologię. Niech to wyśmianie starczy.
Na koniec słowa z Ewangelii św. Łukasza, 12, 56-57: „Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?”