Bronisław Komorowski / foto: Piotr Drabik / Flickr.com / CC 2.0
Bronisław Komorowski / foto: Piotr Drabik / Flickr.com / CC 2.0

„Gazeta Wyborcza” zamierza nagrodzić Bronisława Komorowskiego tytułem człowieka roku (sic!). Uroczystość zaplanowano na 15 maja, czyli przed ewentualną drugą turą wyborów prezydenckich. Gościem specjalnym będzie Donald Tusk.

Trudno rozstrzygnąć, co razi bardziej, laureat czy termin? Jeśli chodzi o tegorocznego „człowieka roku”, należałoby zapytać o kryteria wyboru. Być może kapitule chodziło o podkreślenie imponującego zestawienia wpadek polskiego prezydenta, docenienie jego obecności w mediach, podyktowanej niezliczoną ilością żenujących sytuacji, w których brał udział. Patrząc pod kątem humorystycznym, trudno wskazać „lepszego” kandydata. Dziwi jedynie takie podejście „GW”. Na własne życzenie jej szefostwo naraża się na śmieszność, ale czego nie robi się dla utrzymania rynkowej pozycji. Nieważne, że popieranie Komorowskiego, z całym jego brakiem ogłady i wiedzy (nie tylko filologicznej), dyskredytuje z grona osób, chcących uchodzić za bardziej inteligentne od tych sprzed budki z piwem.

Co do terminu, „Wyborcza” ma proste wytłumaczenie: „U nas wybór człowieka roku odbywa się nie z powodu wyborów, ale w rocznicę gazety” – stwierdził dziennikarz pisma Paweł Wroński. Kolejna kpina. Wybór Komorowskiego to jawna i bezwstydna propaganda, ostateczny upadek medialnych obyczajów. To, co zrobiła „GW” nawet nie ociera się o dziennikarstwo. To polityczna agitacja. Ale czy taka postawa kogokolwiek może jeszcze dziwić?

Mowę pochwalną na cześć laureata ma wygłosić przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Ma to w oczywisty sposób podnieść rangę uroczystości, ale tak naprawdę jest kolejnym dowodem na jej polityczny wymiar. Farsa przygotowana przez „Wyborczą” będzie niczym innym jak wiecem Bronisława Komorowskiego jako kandydata na prezydenta, wspieranego w dodatku przez ojca założyciela Platformy Obywatelskiej, co wpisuje całą groteskę w nurt proplatformerskiego kółka wzajemnej adoracji.

„Gazeta Wyborcza” nie może być traktowana poważnie, jednak przytoczoną wyżej kwestią przekroczyła wszelkie granice absurdu. Widocznie stopniowo zmienia linię redakcyjną na pismo humorystyczne. Owa sprawa pokazuje, że środowisku Platformy nic nie pozostało już z niedawnego optymizmu dotyczącego wyniku wyborów. Dziś chwytają się choćby najgłupszych rozwiązań, w ślepym pędzie nie zdając sobie sprawy, że prowadzi to do zgoła odmiennych niż zamierzone skutków.